Skoro poprzedni wpis utrzymany był w tonie zdecydowanie
pozytywnym, to spróbuję kontynuować serię. Będzie mi o tyle łatwiej, że tym
razem napiszę o czymś, co dotyczy mnie bardzo bezpośrednio. Wczoraj w
świdnickiej księgarni „Eureka” przedstawiona została rzecz, nad którą
pracowałem od wiosny. Jest to mój debiut literacki - zbiór opowiadań dla dzieci,
choć nie tylko dla nich, pt. „Latający łosoś”.
Czytelnicy mojego bloga mogą być nieco zdziwieni, że
podjąłem się czegoś takiego. Pewien
znajomy, który miał już „łososia” w rękach zapytał, dlaczego tak bardzo oddaliłem
się od wydarzeń i spraw dziejących się tu i teraz. Odpowiedziałem mu, że bardzo
się myli. Książka ta dotyczy współczesności bardziej niż mu się wydaje. Tyle,
że chodzi o moją absolutnie osobistą współczesność, przekładającą się na kilka
powodów stworzenia książki.
Pierwszy powód - bardzo chciałem i potrzebowałem dla własnej
przyjemności zrobić coś odległego od codziennej rutyny, pracy zawodowej i zaangażowania
w politykę. Wybrałem napisanie opowiadań dla dzieci, między innymi z drugiego
powodu.
Ma on konkretne imię- Julia. Tak nazywa się moja malutka
wnuczka. Nie jestem pierwszym dziadkiem, który nieco sfiksował i zabawił się w
pisarza. To naprawdę świetne uczucie, gdy wyobrażasz sobie, jak za kilka lat
kochane dziecko będzie miało radość z czytania książki powstałej z myślą o nim.
Znam więcej podobnych przypadków. Jednak mój trochę się różni od nich z trzeciego
powodu.
„Latający łosoś” opowiada o szczęśliwej rodzinie i radosnym
dzieciństwie, ale w pewnym stopniu, stanowi sposób zamanifestowania mojego
poglądu, że Polska dla każdego z nas powinna być ważna. A co jest warunkiem
uznania tego za priorytet i osiągnięcia właściwego rezultatu, podpowiada mi
czwarty powód napisania „łososia”.
Jest to mój (a chciałbym żeby był powszechny) stan niezgody
na destrukcyjną dla Polski, totalną „walkę plemienną” toczącą się pomiędzy
nienawidzącymi się obozami politycznymi. Poważne traktowanie tego powodu
mogłoby się rozbić o przekonanie, że sytuacja jest beznadziejna. Na szczęście
znalazłem powód szósty.
Za taki uważam wiedzę, że mamy w historii Polski postacie,
które, jeśli była taka potrzeba, gotowe były dla niej ryzykować życie. A
jednocześnie, przede wszystkim swymi osiągnięciami w różnych dziedzinach
potwierdzały, że z myślą o Polsce można życie uczynić ciekawym, odpowiadającym
osobistym aspiracjom, prawdziwie spełnionym. Te historyczne postacie mogą być
wzorem dla nas współczesnych. Nieuchronnie wiąże się to z siódmym i ostatnim,
który zdradzę, powodem napisania „łososia”.
Stanowi go przekonanie, że pozytywnie nastawieni do świata,
pozbawieni kompleksów wobec innych narodów, świadomi swej wartości, posiadający
marzenia obywatele naprawdę zaangażują się we wszystko, co ważne. Dla nich i
dla Polski. Według mnie, mimo wszystko jest to rzecz do osiągnięcia. Szczególnie
jeśli w dzieciństwie znajdą przyjemność w czytaniu, a potem, być może, także
pisaniu książek.
W ten sposób wracam do pierwszego powodu wydania przeze mnie
zbioru opowiadań. Podkreślę jednak, że nie jest to wyłącznie moje dzieło.
Oczywisty jest ogromny wkład pracy autorki ilustracji, a prywatnie mamy Julii,
czyli Kasi – mojej synowej. Udział mojej żony wskazuje, że to projekt rodzinny.
Jednak do drużyny „łososia” dały się zaprosić także inne osoby: poloniści,
specjalista od składania tekstu, tworzenia stron internetowych, promocji.
Wszyscy związani są ze Świdnicą. Można więc powiedzieć, że to przedsięwzięcie
świdnickie. Zdołaliśmy przygotować nowe oryginalne danie – łososia po
świdnicku. Zachęcam, by sprawdzić jak smakuje.
Więcej informacji można znaleźć na stronie
www.latajacylosos.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz