wtorek, 27 stycznia 2015

Nudziarzom i hejterom.




Jakiż ten świat jest przewidywalny, wręcz nudny!
Moje działanie wywołane zapowiedzią koncertu zespołu Vader wywołało reakcje dokładnie takich, jak się spodziewałem. Odezwał się chór adwersarzy piszących o cenzurze, wolności słowa, sztuce, patologiach w Kościele itp. czyli o wszystkim, tylko nie istocie sprawy. Dlatego uważam, że chórzyści dobrze by zrobili, gdyby zamiast powielania sloganów typowych dla panoszącej się poprawności politycznej zechcieli odpowiedzieć sobie na jedno pytanie: czy istnieją dobro i zło, czy nie istnieją?

I nie chodzi nawet o wymiar metafizyczny tych pojęć - nie chcę wymagać od nich zbyt wiele. Na potrzeby tej dyskusji wystarczy pewnie odwołanie się do codziennego doświadczenia życiowego. Czy dyskutanci rozróżniają (niezależnie od swego światopoglądu, wiary lub niewiary w Boga, religijności) czyny dobre od złych? Jeśli nie, to nie powinni się trudzić się czytaniem dalszego ciągu. Jeśli jednak odróżniają, to warto ich zapytać jeszcze o to, czy jakikolwiek pierwiastek dobra odnajdują w piosenkach epatujących opisami krwawych rzezi, wezwaniami do gwałtu i okrucieństwa, bluźnierstwem oraz pochwałami piekła i szatana? Wybrane cytaty z dorobku Vedera przytoczyłem w poprzednim wpisie.

Można, jak mój sympatyczny znajomy Marek, uważać, że słowa te są bez znaczenia, gdyż sympatycy tej muzyki nie rozumieją przekazywanych im treści lub są na nie impregnowani. Moim zdaniem, to jednak teza nieprawdziwa. Każdy przytomny człowiek przyzna, że otwarcie się na przekaz zła w krystalicznej jego postaci nie jest obojętny dla osobowości człowieka. Jeśli któryś mędrek uważa inaczej, niech obali podstawowe kanony jakiegokolwiek wychowania. Jego naczelną zasadą niezależnie od kultur i religii jest zawsze to samo- promowanie dobra, deprecjonowanie zła.

Marne jest także tłumaczenie mi przez Marka, że wszystko jest O.K, bo „rock to rodzaj sztuki”. Po pierwsze, nie każdy rock nawiązuje do satanizmu, zresztą ja także lubię mocne brzmienia. Po drugie, „rodzajem sztuki” (dokładniej poezji   uprawianej z dziewczyną), pewien młodzieniec tłumaczył niedawno zarżnięcie nożem swoich rodziców. Nie wydaje mi się, żeby z akceptacją przyjmowali to wyjaśnienie rodacy dowiadujący się o zbrodni ze wszystkich ogólnopolskich mediów. Wartości artystycznych tego czynu pewnie nie będzie też brał pod uwagę sąd.

Nie twierdzę, że każdy kontakt z mrocznym rockiem przemienia człowieka w zwyrodnialca. Podobnie nie każde przyjęcie działki amfetaminy prowadzi do nałogu, a każde cudzołóstwo do perwersji seksualnych. „Fajna zabawa” kończy się jednak, gdy na przykład czyjś syn rujnuje sobie życie, jako narkoman, a czyjaś córka gimnazjalistka na imprezie jest tak pijana, że nawet nie pamięta, kto ją zgwałcił.  

Brutalne? Nierzeczywiste? Niestety, w realu w ten sposób weryfikuje się prawdziwość bezmyślnych opinii wygłaszanych przez dyskutantów, którzy są przekonani, że igranie ze złem, nie jest proszeniem się o kłopoty. Najlepiej przetestować sensowność takich poglądów w odniesieniu do bliskich sobie osób. Polecam tę metodę wydawcy lokalnego tygodnika, który jak twierdzi zdołał odkryć w twórczości Vadera istotne wartości i uznaje ich koncert za wydarzenie.  Ponieważ nie życzę mu źle, zachęcam, żeby zanim swoim córkom, których szczęśliwe buzie prezentuje na facebooku zaaplikuje dużą dawkę owych „wartości”, prześledził statystyki samobójstw. Jeśli poszuka, znajdzie też doniesienia medialne o wyczynach otumanionych dewiantów, którym się wydawało, że uczestniczą w jakiejś natchnionej, tajemniczej misji Antychrysta.

Oczywiście, każdy zrobi jak uważa. Respektowana jest przecież rzymska zasada „Volenti non fit iniuria” (Chcącemu nie dzieje się krzywda). Ja uważam koncert Vadera za zło, ale jeśli ktoś ma ochotę na udział - proszę bardzo, życzę miłych wrażeń. Jednak z powodów opisanych wyżej, uważam, że wydarzenia takiego nie powinny organizować instytucje kultury podległe pani prezydent miasta. Trochę dlatego, że jej to nie przystoi i byłoby ewidentnie sprzeczne z wymową innych podejmowanych przez nią publicznie gestów. A trochę dlatego, że tłumaczyła likwidację festiwalu reżyserii filmowej, jego niedostatecznym poziomem artystycznym.  Nie da się chyba uzasadnić, że planowany koncert jest pod tym względem lepszy.

Tyle mam w tej sprawie do powiedzenia. Przynajmniej tym, którzy nawet, jeśli się ze mną nie zgadzają, potrafią to rzeczowo uzasadnić i ze zrozumieniem podejść także do moich racji. Pozostałym „chórzystom” spokojnie, bez żadnej emocji, traktując to nie, jako ich ocenę, lecz obiektywny fakt napiszę tak: nie jesteście przeciwnikami cenzury, nie jesteście bojownikami o wolność, nie jesteście antyklerykałami. Nie jesteście nawet cynikami. Jesteście durniami. Po prostu.  

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Kopyto i zapach siarki.



W miniony piątek Rada Miejska uchwaliła budżet na rok 2015.
-Dlaczego nie zrobiła tego na sesji grudniowej?
-Bo nowa pani prezydent chciała mieć możliwość dogłębnego przeanalizowania projektu przygotowanego jeszcze przez prezydenta Wojciecha Murdzka.
-Jakie zmiany wprowadziła po namyśle trwającym półtora miesiąca?
- Same „kosmetyczne” korekty z jednym wyjątkiem- 230 tys. przesunęła z promocji miasta na imprezy kulturalne realizowane przez ŚOK. To ma być podobno „oczko w głowie” nowej władzy, gdyż jak powiedziała pani Beata Moskal-Słaniewska: „ośrodek najlepiej wykonuje zadania z zakresu kultury”.
- Czy widać już efekty nowej polityki kulturalnej miasta?
- Oczywiście, że tak.

Pod koniec lutego na zaproszenie ŚOK „zaszczyci” Świdnicę swoją obecnością „wybitny” zespół muzyczny o nazwie Vader. Media już zapowiadają, że będzie to wielkie wydarzenie. Wreszcie powieje wielkim światem w naszym prowincjonalnym miasteczku, którym na szczęście od pewnego czasu rządzi nowy prezydent z postępową koalicją SLD- PO! Zachęcony anonsami medialnymi poszukałem w Internecie tekstów piosenek grupy. Przyznam, że robią wrażenie. Przynajmniej na mnie. Fragmenty zamieszczam poniżej. Zainteresowanych pogłębieniem wiedzy odsyłam do portalu www.tekstowo.pl

Oświecone władze miasta i zespół pracowników ŚOK ( może lepiej, że nie potrafię imiennie wskazać, kto przyczynił się do zakontraktowania tak „znakomitej” kapeli) chcę jedynie zachęcić do kojarzenia pewnych faktów. Zupełnie niedawno cały świat zelektryzowało morderstwo popełnione w Paryżu przez muzułmańskich fanatyków. Zaraz potem bardzo wielu rozsądnych ludzi zwracało uwagę na skutki demontażu system wartości, na którym zbudowano cywilizację Zachodu. Tłumaczyli, że stajemy na straconej pozycji wobec każdej ideologii, która stosuje brutalną siłę, gdyż coraz bardziej wyzbywamy się własnej tożsamości,  a przez to argumentów na rzecz obrony naszego świata. Dokładnie takie są skutki rozmaitych perwersji, które aplikuje się znudzonym, żądnym prymitywnych podniet lub sfrustrowanym ludziom pod pozorem uprawiania sztuki.

Nie wiem, czy członkowie zespołu Vader są rzeczywiście satanistami, czy tylko w celach komercyjnych na scenie groźnie łypią oczami i wydobywają z gardzieli charkot o bzdurnej treści. Tak, czy inaczej propagują ewidentne zło, prowadzące do destrukcji. Dlatego nie powinno być dla nich miejsca na scenie ośrodka kultury utrzymywanego z podatków świdniczan. Przynajmniej ja uważam, że nowe władze miasta ruszając „z kopyta” w dziedzinie kultury nie powinny rozsiewać zapachu siarki.

Niestety, wygląda na to, że inny pogląd ma w tej sprawie pani prezydent i jej niezwykle dobrze wykształcony zastępca zajmujący się kulturą. W związku z tym, zwrócę się do nich z listem zawierającym prośbę o zreflektowanie się i korektę działań podejmowanych przez ŚOK.

Poniżej wybrane urywki „liryki” prezentowanej przez Vader.


Przechodząc przez pusty dom
Widzę coś na ścianie
Skrzyżowane patyki na ścianie
I klęczącego faceta mówiącego do metalowego posążku
Bóg jest Martwy! MARTWY! HALLELUYAH!

Smród spalonych ciał
Leżące zmasakrowane dziewice bez twarzy
Facet patrzący się w niebo
Śpiewający pieśni i jedzący piasek zmarnowania
Bóg jest Martwy! MARTWY! HALLELUYAH!



Świątynia śmierci w oparach mgieł
Ofiarny ołtarz szkarłatną zlany krwią
Upiorne oblicze w blasku czarnych świec
Wejdź! Płomienie spalą twoją duszę

Płonie świat
Płonie krzyż
Ginę ja
Giniesz ty

Ognia żar
Gorąca krew
Pewny bądź -
- Dostanie cię szatana gniew
Szatana gniew
Szatana gniew
Szatana gniew

Krzyk z otchłani piekieł
Płacz grzesznych, nędznych dusz
Taniec powstałych z grobu ciał
Opętany szaleńczy wir
Szatana gniew
Szatana gniew
Szatana gniew
Szatana gniew

Wielki sąd
Krwawy sąd
Bestii śmiech
Ognia swąd

Kozła znak
Kości stos
Grobu chłód
Śmierci głos

Woła...

Krzyk z otchłani piekieł
Płacz grzesznych, nędznych dusz
Taniec powstałych z grobu ciał
Opętany szaleńczy wir
Szatana gniew
Szatana gniew
Szatana gniew
Szatana gniew




Ukrzyżuj Pana
On niedługo powinien zstąpić do mnie
Wasze dusze są przeklęte, wasz Bóg upadł
By wiecznie mi służyć
Piekło czeka...

Poświęć życia wszystkich,
Wiem że oni wkrótce zginą
Ich dusze są przeklęte, aby gnić w Piekle
I utrzymywać ogień głęboko w środku
Piekło czeka...
Skórzani ludzie, zakuci w stal
Na plechach czujesz ich wzrok - dziki wzrok
W ciszy nocy łańcuchów zgrzyt
Dziki krzyk rozrywa mrok

Nadchodzi krwawej rzeźni dzień
Więc pięść stalową wznieś
Litości nie miej w sercu swym
Ty niesiesz GWAŁT I ŚMIERĆ
Ty niesiesz STRACH I ŚMIERĆ

Stalowe ostrze Twojego miecza
Tysiące głów kruszy i tnie
Niewinna krew, tysiące ciał
Twój okrzyk śmierci grzmi:
GIŃ PSIE !!!!


wtorek, 20 stycznia 2015

Falowanie i spadanie.



Czy ktoś pamięta jeszcze piosenkę zespołu Maanam „Raz dwa raz dwa”? Kora śpiewa w niej między innymi tak:

„Miraż tworzenia, złuda istnienia
Im wyżej skaczesz, tym bliżej dna

Falowanie i spadanie, falowanie i spadanie
Ruch, magnetyczny ruch, ściana przy ścianie.”

Dlaczego przypominam ten tekst? Bo kojarzy mi się ze stylem działania nowej świdnickiej władzy, a w szczególności ze sprawą obwodnicy.

Przypomnę, że Wojciech Murdzek wystąpił z inicjatywą włączenia się mieszkańców w konsultacje ogłoszone właśnie przez ministerstwo. Jego apel spotkał się z oburzeniem pani prezydent miasta, która zasugerowała, że sama już wszystko świetnie załatwiła, więc aktywność świdniczan nie ma specjalnie dużego znaczenia. Jednak chwilę potem zorganizowała w marketach akcję zbierania przez radnych i urzędników podpisów pod stosowną petycją. Czy w takim razie ma to sens, czy nie ma?

Wspólnota Samorządowa nie zamierza rywalizować z nikim (także z panią Beatą Słaniewską-Moskal) pod względem ilości mieszkańców zachęconych do zajęcia stanowiska odnośnie tej inwestycji. Wystarczy nam, że uruchomiliśmy proces, którego władze miasta nie planowały, choć był konieczny. Założony sobie cel osiągnęliśmy. Szkoda tylko, że zamiast prostego gestu akceptacji, spotkaliśmy się z zarzutami, że nic w tej sprawie nie zrobiono przez ostatnie 12 lat. Trole, które tak twierdzą nie zająkną się nawet, że nie byłoby dzisiaj, o czym pisać do premiera i ministra gdyby nie starania poprzedników na rzecz obwodnicy. O realizacji ”małej obwodnicy” nie wspomnę. Ale cóż- takie tam „falowanie i spadanie” i „ściana przy ścianie”.

Zresztą to nie jedyny przykład, jak obecna władza interpretuje rządy poprzedników. Z telewizyjnej wypowiedzi pani prezydent dowiedziałem się, że w minionym tygodniu podjęła wysiłek, aby „zaszczepić” (dosłownie) w Urzędzie Marszałkowskim pomysł remontu ulicy Wałbrzyskiej. To świetnie. Tyle tylko, że owo „zaszczepienie” dokonało się, gdy byłem jeszcze wiceprezydentem miasta. Śmiem nawet twierdzić, że ewidentnie „szczepka się przyjęła” już w październiku ubiegłego roku. Czyż to nie „ruch, magnetyczny ruch”?

Meandry myślenia, postaw i nastrojów nowej władzy widoczne są także w sprawie budżetu obywatelskiego. Koniecznie chcieliby coś zmienić, bo ich zdaniem dotychczas było „be”, ale nie wiedzą co, aby przekonać świdniczan, że pod nowymi rządami nastąpi „cacy”. A sprawa nie jest prosta, bo budżet obywatelski funkcjonował dobrze. Natomiast, niektóre propozycje formułowane obecnie przez reformatorów są wręcz infantylne. Jednym słowem „im wyżej skaczesz, tym bliżej dna”.

I na koniec jeszcze słowo o polityce mieszkaniowej. W tej dziedzinie podobno Świdnica stoi nad przepaścią. Jednak pani prezydent zapowiada duży krok naprzód. Ogłoszono nawet, że tworzony jest nowy program mieszkaniowy. Jeszcze nie wiadomo, jaki przyjmie kształt, ale oczywiście będzie lepszy niż dotychczas. Ta pewność zderza się z faktem, że pracownicy odpowiedzialni w urzędzie za gospodarkę mieszkaniową parę dni po zapowiedzi jego powstania nic nie wiedzieli o nowym programie. Czyżby powstawał program- widmo? Nie, to tylko „miraż tworzenia, złuda istnienia”.

A teraz refren „raz- dwa, raz-dwa, raz- dwa….” i solówka na gitarze, więc falujmy i spadajmy. Wszakże trwa karnawał. Jeszcze trwa.

Na marginesie, piosenka jest fajna. Tekst dostępny pod linkiem:

Wykonanie:

Polecam:)
  

sobota, 10 stycznia 2015

Epoka lodowcowa?



Coraz liczniejsze są doniesienia, że nowa pani prezydent miasta decyduje o zaniechaniu wielu ważnych dla miasta przedsięwzięć zapoczątkowanych w okresie prezydentury Wojciecha Murdzka. Widać bardzo wyraźnie, że Beata Moskal –Słaniewska i towarzysze nie mają serca do szeregu dobrych, sprawdzonych i akceptowanych przez świdniczan pomysłów. Dlatego odkładają je do lamusa lub do „zamrażarki”. Coraz realniejsze jest, że tej zimy na naszych oczach rozpocznie się świdnicka epoka lodowcowa. 
Naprawdę rozumiem, że nowa władza potrzebuje czasu do ogarnięcia wielu spraw i ma prawo według swojego uznania kształtować politykę miasta. Jednak po tym, co mówią jej przedstawiciele i zwolennicy na temat budżetu obywatelskiego, słupek rtęci ewidentnie spada daleko poniżej zera.

Wczoraj media podały, że nie będą realizowane dwa wybrane przez mieszkańców projekty – zagospodarowanie terenu nad Zalewem Witoszówki i plaża nad Bystrzycą. Jako powód podano, że inwestycje te powstać mają w miejscach nie należących do miasta, więc nie można ich wykonać. Pragnę przypomnieć, że w pierwszej edycji budżetu aż pięć zadań zrealizowano na gruntach nie będących naszą własnością. Naprawdę, jest to do zrobienia, pod warunkiem, że się tego chce.

Podniesiono zarzut wobec budżetu obywatelskiego, że zawczasu nie wykonano ( a podobno było to konieczne) uzgodnień z instytucjami, które mogą oprotestować projekty. Rzeczywiście, teoretycznie jest takie ryzyko. Jednak rozwiązanie jest identyczne  jak wyżej- postarać się o akceptację. A nie słychać nic o heroicznej, lecz przegranej przez nowe władze batalii  o uzyskanie niezbędnych zgód. Zamiast tego, sugeruje się rzekome zaniedbania poprzedników podczas weryfikacji wniosków do b.o.  

Oczywiście, podczas ich analizy brano pod uwagę realność wykonania. Kierowany przeze mnie Zespół Konsultacyjny uzgodnił zasadę, że pod głosowanie poddane będą wszystkie wnioski, których realizacji nie można wykluczyć. Dla pozostałych przyjęto domniemanie wykonalności. To trafne założenie (w pierwszej edycji 100 procent zadań zrealizowano lub realizacja jest na ukończeniu ). Podejście takie było sensowne jeszcze z innego powodu. Skoro obywatele przedstawili prawie 100 propozycji, a w głosowaniu wybierali kilkanaście z nich, szczegółowe opracowanie wszystkich zadań byłoby bezsensowne. Zdecydowanie lepiej jest skoncentrować się na tych, które ostatecznie decyzją mieszkańców znajdą się w budżecie miasta uchwalanym przez Radę Miejską.  
Żeby nie było niedomówień, taki sposób postępowania zespołu akceptowany był przez jego członków reprezentujących kluby radnych SLD- Janusz Solecki, PO- Krzysztof Grudziński, ŚFR- Rafał Ząbczyk i WS.  Trzy pierwsze z wymienionych tworzą dzisiaj koalicję.

Gdyby ktoś usiłował pokrętnie dowodzić, że nowa pani prezydent obnażyła niedostrzegane przez innych wady budżetu obywatelskiego, mam dodatkową informację. Rezultaty głosowania drugiej edycji b.o przedstawione były na sesji we wrześniu ubiegłego roku. Ani podczas jej trwania, ani podczas rozmowy przed kamerą portalu Świdnica 24 pani Beata Moskal-Słaniewska nie formułowała podobnych zastrzeżeń. Raczej wyrażała obiekcje, że głosować można było także na projekty przygotowane przez Miasto (siłą rzeczy szczegółowiej przeanalizowane), a nie wyłącznie na proponowane ad hoc przez świdniczan (z zasady pozbawione uzgodnień, kosztorysów itp.).

Nie chcę spekulować na temat motywów działania nowej władzy. Być może przeżywa szok poznawczy, bo uwierzyła, podobnie, jak wielu świdniczan, że problemy rozwiązują się same. Ponieważ Wojciech Murdzek i współpracownicy rzadko mówili o trudnościach, można było  odnieść wrażenie, że wystarczy tylko wypowiedzieć odpowiednie życzenie i sprawa jest załatwiona. Jeśli by tak było, każdy mógłby być skutecznym prezydentem. Rzeczywistość jest jednak inna. Każdy większy, czy mniejszy sukces wymaga wysiłku urzędników miejskich, a tam gdzie ich możliwości i kompetencje nie wystarczą, także ewidentnego zaangażowania prezydenta. Nie da się inaczej. Żadnym rozwiązaniem nie jest ucieczka od problemów lub wymyślanie nieprawdziwych pretekstów usprawiedliwiających zaniechania.   

W piątek przyjrzałem się pracom prowadzonym na budowie ul. Kliczkowskiej. Byłem pod wrażeniem, jak wiele brygad pracuje, żeby dotrzymać bardzo napiętego terminu wykonania tej inwestycji. Decydując się na nią krótko prze wyborami, mieliśmy świadomość istniejącego ryzyka, ale w interesie Świdnicy podjęliśmy wyzwanie. Dzisiaj ruch tam panujący jest argumentem, że może mój pesymizm nie jest do końca uzasadniony. Naprawdę, wbrew innym faktom chciałbym wierzyć, że nie pokryje naszego miasta gruba warstwa długotrwałej zmarzliny.