środa, 31 grudnia 2014

Tango miejskie.




Żaden dzień roku nie kojarzy się bardziej z tańcem niż 31 grudnia. Zacząłem sobie przypominać lekcje sprzed lat i podstawowe kroki pokazywane przez trenera. Na przykład tango: dwa wolne, potem dwa szybkie, wolny, znowu dwa szybkie i na końcu ponownie wolny.  Jednak ostatni dzień roku, to także czas podsumowań, a mnie wciąż „kręcą” sprawy miasta. Pewnie, dlatego połączenie dwóch dziedzin moich zainteresowań doprowadziło mnie do zaskakującego (także dla mnie samego) skojarzenia. Wydaje mi się, że pod wodzą obecnej prezydent Świdnicy, nowa władza postępuje w rytmie tanga. Czyż nie? Prześledźmy jej pierwsze kroki. Ja widzę je tak.

Pierwszy krok wolny- uchwalanie budżetu na 2015 rok. Można to było zrobić, jeszcze w grudniu, ale stwierdzono, że nie ma powodu do pośpiechu. Projekt przygotowany jeszcze przez prezydenta Murdzka (traktowany obecnie, jako prowizorium) zapewnia spokojne funkcjonowanie miasta. W związku z tym można jeszcze przez jakiś czas popracować nad zmianami, które spowodują, że prezydent Moskal-Słaniewska uzna, że budżet jest w pełni jej autorstwa. I bardzo dobrze.

Drugi krok wolny- dobór ekipy, która rządzić będzie Świdnicą przez najbliższe cztery lata. Wcześniej nie zdarzyło się w historii naszego samorządu, żeby w miesiąc po wyborach nie było wiadome, kto zostanie wiceprezydentem lub żeby nie powołano rzecznika prasowego. Zamiast tego jakieś dziwne funkcje w urzędzie zaczęły pełnić osoby, które nie miały do tego formalnych uprawnień. Na przykład stałym gościem prezydenta i pierwszego zastępcy oraz uczestnikiem „przesłuchań” urzędników przez Beatę Moskal-Słaniewską był Adam Markiewicz. Co więcej, poufne dokumenty osobowe trafiały do rąk osoby, o której się mówi, że w przyszłości będzie zajmowała się przetargami. Na razie pełniła rolę kogoś w rodzaju „personalnej”. 

Pierwszy krok szybki- ustalenie przez Radę Miejską wynagrodzenia nowej prezydent.  Chodzi oczywiście o szybkość, z jaką popierający ją radni uznali, że powinna zarabiać tyle, co poprzedni prezydent. Warto pamiętać, że Wojciech Murdzek takiej pensji doczekał się dopiero po sześciu latach sprawowania urzędu. Wcześniej zarabiał mniej i dopiero efekty jego pracy przekonały radnych do dania mu podwyżki. A skoro, mowa o pieniądzach, warto odnotować, że w niespełna trzy tygodnie po swoim zaprzysiężeniu pani prezydent zdążyła wypłacić nagrody pracownikom urzędu. Nie jakieś wielkie- najwyższa podobno wynosiła 1800 zł. To się nazywa szybkość w działaniu!

Drugi krok szybki połączony ze zwrotem do pozycji promenady- wycofanie się z deklaracji obniżenia mieszkańcom opłat za odpady komunalne. To naprawdę spektakularna „figura” zwrot. Wcześniej przedstawiciele SLD wielokrotnie twierdzili, że opłaty są zbyt wysokie, a miasto „dorabia” się na swych obywatelach. Siedem dni po zaprzysiężeniu Beaty Moskal- Słaniewskiej, podczas sesji Rady Miejskiej świdniczanie usłyszeli, że obniżenie opłat nie jest możliwe.

Krok wolny w pozycji otwartej promenady- ściśle wiąże się z poprzednim. Na tej samej sesji zadecydowano, że miasto jednak nie przejmie odpadów z nieruchomości niezamieszkałych (firmy, biura, działki). Najbardziej ucieszyli się ci, którzy obecnie pozbywają się śmieci po cichu, na koszt mieszkańców. Pozostaną bezkarni przynajmniej jeszcze przez pół roku. Ogłoszono, bowiem że tyle czasu potrzebuje nowa władza, żeby przeanalizować sprawę.  Dziwię się, bo nowy wiceprezydent pracował kilka lat w PUO, więc chyba ma niezłą orientację w sytuacji. Nad czym będą się, więc zastanawiać rządzący Świdnicą? Nie mam pojęcia, bo wszystkie analizy i propozycje korekt zostały przygotowane i czekały tylko na wdrożenie. Na pocieszenie obywatelom „robionym w jelenia” zapowiedziano przeprowadzenie jakiś kontroli, które mają ukrócić nielegalne pozbywanie się odpadów. To niedorzeczność nadająca się na określenie „ściema” roku. O szczegółach w innym wpisie, bo nie da się tego wyjaśnić w dwóch zdaniach.

Krok szybki- „pogonienie” wykonawcy przebudowy Parku Centralnego. Akurat w tym przypadku nowa władza nie marudziła. Ponieważ firma nie trzymała się harmonogramu (opóźnienie około miesiąca), miasto odstąpiło od umowy. Mogło tak postąpić, ale czy powinno? Wykonawca jest dosyć wiarygodny, a inwestycja realizowana jest wyłącznie ze środków budżetu, nie ma więc żadnego zagrożenia, że z powodu zmiany terminu stracimy jakieś dofinansowanie. Nadrobienie zaległości w trochę martwym sezonie zimowym jest dosyć prawdopodobne. A jeśli nawet się to nie uda, zakończenie inwestycji miesiąc lub dwa później nie będzie chyba wielkim nieszczęściem. Zwłaszcza, że ponowienie przetargu i wyłonienie nowego wykonawcy także zajmie podobny okres czasu. Powstaje jednak ryzyko, że zapłacimy zdecydowanie więcej. Firma „Zbylbruk” była tańsza nawet o ponad 2.5 mln zł od konkurencyjnych i nie zgłaszała w trakcie przetargu uwag do dokumentacji. Nie jestem pewien, czy podobnie postąpią inni uczestnicy ponowionego postępowania? W każdym razie ja na miejscu obecnych władz, nie spieszyłbym się tak bardzo z unieważnieniem umowy. Wygrać możemy na tym niewiele, a przegrać całkiem sporo.

Ponowny krok szybki- zapowiedzi dodatkowych pieniędzy na oświatę. Na spotkaniu z dyrektorami szkół nowa prezydent zapowiedziała dodanie im pieniędzy. Mają być jednak skierowane nie wprost na edukację dzieci, lecz na …..dodatkowe etaty administracyjne! Złośliwi twierdzą, że trzeba gdzieś upchać ludzi, którym się obiecało pomóc. Wkrótce przekonamy się, czy to prawda.   

Ostatni wolny krok i przyjęcie pozycji zamkniętej- spowolnienie wydawania Kart Dużej Rodziny. Program ten szczególnie doceniany przez prezydenta Murdzka wymyślono i wdrożono w Świdnicy wcześniej niż w całej Polsce. Zwróciło to uwagę na Świdnicę, a w dowód uznania otrzymaliśmy nagrodę w wysokości 350 tys. zł nagrody. Pracownik urzędu, który zajmował się tworzeniem i wydawaniem tych kart świdniczanom dowiedział się dzisiaj, że nie będzie z nim przedłużona umowa o pracę na dalsze miesiące. Gdyby nie poprzedni krok, może uwierzyłbym, że celem jest walka z biurokracją.

No to sobie potańczyliśmy. Na razie to pierwsze, jeszcze trochę nieśmiałe takty miejskiego tanga. Sadzę, że w miarę upływu czasu zobaczymy naprawdę „nieziemskie” figury. A że, ten taniec może być jednak piękny, można się przekonać oglądając choćby film pod poniższym linkiem. Tyle tylko, że nie każdy jest Antonio BanderasemJ

https://www.youtube.com/watch?v=6lAKlYTQVKY

wtorek, 16 grudnia 2014

Bliżej ludzi- część pierwsza



Odpady komunalne- czy może być nudniejszy temat do opisania na blogu? I właściwie kogo to obchodzi?

Obchodzi mnie i nie jestem sam. Również nowa pani prezydent jest sprawą bardzo zainteresowana. W kampanii wyborczej, a także zaraz po zaprzysiężeniu stwierdziła, że miasto nie będzie się zajmowało odpadami komunalnymi wytwarzanymi przez firmy, instytucje publiczne itp. Jutro mają jej decyzję przyklepać radni, unieważniając uchwały podjęte przez Radę Miejską kilka miesięcy temu.

Jakie są tego powody? Pani prezydent stwierdziła, że miasto ma wystarczająco dużo zadań, więc nie powinno przejmować kolejnych obowiązków, skoro z  gospodarką odpadami jest nieźle. Krótko mówiąc - po co dodawać sobie niepotrzebnej pracy? Szkoda „prądu”.
To uzasadnienie pozornie brzmi dość logicznie, ale niestety, nie jest prawdziwe. Dlaczego? Bo znaczna część odpadów pochodzących z nieruchomości niezamieszkałych (firmy, biura itp.) jest podrzucana do pojemników przeznaczonych dla zabudowy mieszkaniowej. Wynikają z tego dwa problemy- częsty bałagan i płacenie przez mieszkańców za nie swoje śmieci.

Najpierw o pieniądzach. Jak wiadomo, za odbiór śmieci z wytwarzanych w gospodarstwach domowych mieszkańcy płacą tzw. podatek śmieciowy na podstawie składanych przez siebie deklaracji. Takiego obowiązku nie mają właściciele nieruchomości niezamieszkałych. W związku z tym, często nie wiadomo ( i nie ma sposobu na ustalenie tego), ile odpadów produkują i gdzie mają swoje pojemniki. Nierzadko w ogóle ich nie posiadają, co wykazywały kontrole przeprowadzane w pierwszej połowie roku. W rezultacie firma śmieciowa wywożąc odpady z gospodarstw domowych, przy okazji usuwa wszystkie pozostałe, za które nikt nie płaci, albo robi to w wysokości symbolicznej. W rezultacie i tak płacą lokatorzy i właściciele mieszkań, tyle że za pośrednictwem budżetu miasta. To chcieliśmy zmienić od styczna – płacić mieli wszyscy. Jednak nowa władza postanowiła inaczej.

Obawiam się, że będzie jeszcze gorzej niż dotychczas, gdyż zmienił się sposób rozliczania ze „śmieciarzami” wyłonionymi w przetargu. Ponieważ do tej pory odbierali odpady wyłącznie od mieszkańców, miasto płaciło miesięczny, stały ryczałt oszacowany przez firmy śmieciowe na podstawie ilości obsługiwanych ludzi i średniej ilości wytwarzanych przez osobę odpadów. Ponieważ w 2015 roku planowaliśmy przejąć odpady także od nieruchomości niezamieszkałych, a nie mieliśmy żadnych danych niezbędnych do określenia, ile tych odpadów będzie, metoda płacenia miała być inna. W przetargach rozstrzygniętych w ostatnim czasie ustalono cenę jednostkową za tonę odebranych śmieci. Oznacza to, że im więcej odpadów uda się komuś podrzucić do pojemników obsługiwanych przez miasto, tym bardziej mieszkańcy dostaną po kieszeni.  

Teraz o bałaganie. Skoro różne podmioty podrzucają „z partyzanta” swoje odpady np. kartony z opakowań, nie sposób zorganizować sensownego systemu ich sprzątania. Pojemniki nagle, w nieregularnych odstępach czasu stają się przepełnione lub wokół nich pojawiają się odpady składowane w workach, kartonach lub rzucane luzem. Można reagować tylko po fakcie, jeśli zgłosi go mieszkaniec, Straż Miejska lub zauważy to kontrolujący miasto urzędnik. Powstaje bałagan, a jego usunięcie jest zlecane doraźnie, co oznacza zwiększone wydatki. 

Oczywiście, opisane zjawiska w największym stopniu dotyczą centrum miasta. Faktem jest także, że zwłaszcza tutaj obiektywną trudnością jest ustawienie odrębnych pojemników dla każdego podmiotu. Jest ich ogromna ilość, a miejsca bardzo mało. Dlatego jedynym sensownym rozwiązaniem jest ustawienie wspólnych pojemników dla mieszkańców, firm, sklepów, biur itp. Jednak bez przejęcia wszystkich odpadów przez miasto nie da się tego zorganizować i rozliczyć. Nie można, bowiem, pogodzić opróżniania tych pojemników przez firmę „miejską” i jednocześnie przez inne firmy działające według dowolnego uznania np. przedsiębiorców.  Ze względów organizacyjnych musi być jeden operator i jeden płatnik, który wie, jaką „składkę” mają mu wszyscy wpłacić i pilnuje tego.  

Tak wygląda realna sytuacja. Można udawać, że się nie widzi obecnych mankamentów lub próbować pokonać istniejące trudności. Rozwiązaniem z powodzeniem praktykowanym w wielu miejscach w Polsce (także na Dolnym Śląsku), jest przejęcie przez miasto odpowiedzialności za wszystkie odpady komunalne. W Świdnicy jest to także możliwe, gdyż w ostatnich tygodniach dopracowano szczegóły i poprawiono błędy, których nie ustrzegliśmy się w uchwałach przyjętych w sierpniu. Zaletą takiego podejścia do sprawy jest to, że każdy podmiot płaci, ile powinien. Nie ma, więc motywacji do oszukiwania, a weryfikacja wypełniania obowiązków jest w miarę łatwa. Alternatywą jest ogromna rozbudowa systemu kontroli, stosowanie monitoringu itp., które i tak okażą się nieskuteczne zarówno pod względem porządku, jaki i elementarnej sprawiedliwości. Niemniej wymagać będą stałego wykonywania dodatkowej wielkiej pracy, a przecież tego właśnie pani prezydent chciała uniknąć. Czyż nie?

Na marginesie, warto zwrócić uwagę, że w porządku obrad wtorkowej sesji nie ma korekty wysokości opłat za gospodarowanie odpadami. W ostatnich miesiącach SLD wielokrotnie twierdziło, że są za wysokie, a miasto dorabia się na obywatelach. Czy coś się w tym względzie zmieniło po 30 listopada? To znamienne, że w dziedzinie gospodarki odpadami pierwsze decyzje utrwalają „szarą strefę” przedsiębiorców kosztem właścicieli i najemców mieszkań. Jednak bądźmy cierpliwi. Może nie jest to ostatnie słowo w kategorii „bliżej ludzi”. 

niedziela, 7 grudnia 2014

Czwarta kwarta.




W piątek ostatecznie rozstałem się z moim dotychczasowym miejscem pracy – Urzędem Miejskim. Było to dla mnie ważnych dwanaście lat życia. Dlatego nie ukrywam, że z żalem opuszczam funkcję w sprawowanie, której zaangażowałem całe swoje serce i umiejętności. Staram się unikać zbędnego patosu, ale wyznam, że bycie wiceprezydentem mojego miasta uważałem zawsze za coś zdecydowanie więcej niż tylko jedną z możliwych opcji zatrudnienia. Pewnie z tego powodu tak trudno mi się stąd odchodzi.

Szczerze dziękuję wszystkim moim współpracownikom. To bardzo liczna grupa ludzi. Osiągnięcia minionych trzech kadencji są rezultatem ich pracy, do której dołożyłem cząstkę siebie. Nie wymienię żadnego nazwiska, ale szczególne cenię sobie kreatywność, zaangażowanie i rzetelność kilku osób, które w największym stopniu przyczyniły się do sukcesu Świdnicy w dziedzinach odpowiadających mojemu zakresowi obowiązków. To przede wszystkim ze względu na nich, użyłem słowa „sukces”, chociaż niezwykle rzadko to robię.  Elementarna sprawiedliwość domaga się uznania rzeczywistej wartości ich pracy. A przecież, może się zdarzyć, że wkrótce usłyszą inne oceny swojego dorobku. Oby tak nie było.

Powszechnie znana jest moja wielka rezerwa wobec SLD sięgającego obecnie po władzę w mieście. Niemniej życzę im powodzenia, bo Świdnica jest jedna. Dlatego zaproponowałem nowej pani prezydent odbycie spotkania z moim następcą Markiem Suwalskim. Chcę przekazać mu listę spraw, według mnie, najpilniejszych do podjęcia. Choć miasto pozostawiamy w bardzo dobrej pozycji wyjściowej do kontynuacji rozwoju, jest i będzie, nad czym pracować. Przyznam, że odczuwam pewną ulgę ( to dla mnie jedyne pozytywny rezultat obecnej zmiany), że od dzisiaj już nie będzie ciążyła na mnie odpowiedzialność za tak wiele rzeczy. Nigdy od takiej odpowiedzialności nie uciekałem, co wielokrotnie irytowało moich krytyków. Z tego też powodu często zarzucali mi krnąbrność i arogancję. Od teraz ktoś inny będzie się starał zaspokoić oczekiwania mieszkańców - wszystkie oczekiwania. Dobrze, jeśli sprosta nadziejom rozbudzonym podczas kampanii wyborczej.

Ostatnie dni w urzędzie to czas pożegnań. Niektórych bardzo wzruszających. Dostałem kilka rzeczy na pamiątkę. To przypomniało mi sytuację z początku mojej pracy. Nie wiem skąd, moi współpracownicy dowiedzieli się, że pogrywam jeszcze w koszykówkę. Na imieniny kupili mi piłkę do kosza. Bardzo fajną, skórzaną. Był na niej znaczek NBA- najlepszej ligi na świecie. Nie mówiłem tego wtedy, ale potraktowałem ich gest, jako wyzwanie bycia dobrym w tym, czego się podjąłem.

Pewnie wszyscy wiedzą, że mecze koszykówki składają się z czterech części. Dlatego teraz, używając przenośni, ale z pełnym przekonaniem, mogę stwierdzić, że po trzech kwartach rozgrywki o swą pomyślność Świdnica zdecydowanie prowadzi. Tuż przed decydującą kwartą kluczowi zawodnicy naszej drużyny zostali posadzeni na miejscach dla kibiców. Na boisku pojawili się dotychczasowi rezerwowi. Bardzo chcę, żeby wykorzystali ogromną szansę na zwycięstwo i mieli w nim swój rzeczywisty udział. Jednak, biada im, jeśli nie wykorzystają obecnego korzystnego rezultatu i spowodują porażkę w meczu prawie już wygranym. Przynajmniej ja nie potrafiłbym im tego zapomnieć.

piątek, 28 listopada 2014

Szanuj szefa swego....



Jest takie powiedzenie: szanuj szefa swego, bo …..możesz, mieć gorszego. No, właśnie. Chciałoby się, żeby możliwe zawsze były wybory między czymś dobrym, a jeszcze lepszym. Jednak w życiu rzadko się tak zdarza.

Piszę o tym w kontekście wyborów prezydenta Świdnicy. Ja nie mam wątpliwości, że Wojciech Murdzek jest bardzo dobrym prezydentem, więc powinien kontynuować swa pracę. Równocześnie mam przekonanie, że ewentualna szefowa wszystkich świdniczan byłaby zmianą na gorsze. Dlaczego? Lista argumentów byłaby długa. Wskażę tylko trzy z ostatnich dni.

Po pierwsze, łatwość, z jaką mówi nieprawdę. Podczas debaty prezydenckiej Beata Moskal-Słaniewska stwierdziła, że głosowała za rozwiązaniami dotyczącymi gospodarki odpadami, ponieważ referując projekt jednej z uchwał, wprowadziłem radnych w błąd. Jest to wierutna bzdura. Dodatkowo opowiadanie takich rzeczy ilustruje kompletną nieznajomość podstawowych zapisów stosownej ustawy sejmowej, na podstawie, której Beata Moskal-Słaniewska wraz z innymi radnymi miała obowiązek ustalać zasady dotyczące Świdnicy. Dodam, że uchwałę, którą dzisiaj neguje była radna przyjęto stosunkiem głosów 18 „za”, 0 „przeciw”.

Po drugie, niepoważne traktowanie ludzi, chociaż deklaruje, że jest ich blisko. Podczas tej samej debaty zapytałem kandydatkę o jej inicjatywy dotyczące przedsiębiorczości. Przypomniałem, że prezydent w ciągu ostatniej kadencji aż dziesięć razy przedkładał Radzie Miejskiej projekty uchwał odnośnie ulg i zwolnień podatkowych dla firm inwestujących w Świdnicy. Zapytałem ile projektów lub choćby poprawek do inicjatyw prezydenckich zaproponowała ona osobiście lub wespół z radnymi SLD. Usłyszałem odpowiedź, że żadnego oraz że głosowała za przyjęciem pomysłów prezydenta. Jeśli tak, to skąd wyrażana przez nią wiara, że lepiej zatroszczy się o rozwój gospodarczy miasta niż obecny prezydent Wojciech Murdzek? Dodatkowo przekonywała, że tworzenie projektów nie jest zadaniem radnych. A jak ten pogląd pogodzić z informacją podaną chwilę wcześniej, że rada przyjęła uchwałę dotyczącą ogrodów działkowych autorstwa jej klubu? Według mnie jest to zwyczajne robienie ludzi w konia.

Po trzecie, skrajna obłuda. Podczas kampanii wyborczej prezydent Murdzek był wielokrotnie brutalnie atakowany. Rozpowszechniano oszczerstwa, straszono nim działkowców, zarzucano przyzwolenie na łamanie prawa, a nawet działania przestępcze. Faktem jest także, że w wyniku orzeczenia sądu prezydent ma być nawet przeproszony za to, że rozpowszechniano na jego temat nieprawdziwe, szkalujące go informacje. Mimo tego, Beata Moskal-Słaniewska śmie stawiać się w roli ofiary „brudnej” kampanii wyborczej. Głównie dlatego, że w ostatnim tygodniu przypomniano, że reprezentuje SLD, czego taktownie starała się nie eksponować. To naprawdę niesłychane.  

Nie odnoszę się do ewidentnych braków wiedzy, niezbędnego doświadczenia i sojuszników przydatnych w walce o pieniądze dla Świdnicy. Trzy podane wyżej powody są dla mnie wystarczające, żeby nie chcieć takiego szefa. Uważam je za zdecydowanie ważniejsze argumenty niż to, co mówią ludzie niechętni Wojciechowi Murdzkowi: już się narządził, za bardzo kościelny, a jednocześnie za mało pomagający Kościołowi, czas na zmiany, wypalił się itp.

Moim zdaniem, jeśli ktoś nie dostrzega zalet i osiągnięć obecnego prezydenta, niech rozważy, czy na pewno zmiana na tym stanowisku będzie zmianą na lepsze. Ufam w swój fart. Zawsze miałem w pracy dobrych szefów.

niedziela, 23 listopada 2014

Mimo wszystko......





Okres kampanii wyborczej, a zwłaszcza okres między I i II turą to naprawdę czas niezwykły. Znane mi osoby, a także ludzie nieznani wcześniej ujawniają swe prawdziwe oblicze. Tak już jest, że w momencie próby pojawia się szansa lub konieczność samookreślenia się.

To prawda, przyszło mi przeżyć w ostatnich tygodniach i dniach trochę rozczarowań. Nawet specjalnie się nie dziwię, bo znam życie, że nie każdy pozorny sojusznik jest nim naprawdę. Na szczęście, nie każdy człowiek milczący lub zachowujący dystans okazuje się wrogiem. Chyba nigdy nie potrafię też zrozumieć pewnego sposobu myślenia, odczuwania i postrzegania rzeczywistości.  Odkrywam go w reakcjach i postawach przepełnionych bezrefleksyjną niechęcią, która dominuje nad racjonalną analizą wad i zalet kandydatów, dokonań i szans na przyszłość.

Na szczęście są także spotkania i gesty, które podtrzymują wiarę w istnienie jakiegoś sensu, porządku, systemu wartości. Nie chodzi nawet o moją pracę w samorządzie. Nigdy nie brakowało mi do niej motywacji, bo traktowałem ją, jako moją cząstkę pracy dla Polski. Tej, na którą mam realny wpływ. Dlatego angażowałem się w nią na 100 procent. Sporo osiągnąłem, choć były porażki i błędy. Pozostaje jednak pytanie o siebie i o mój świat całkowicie prywatny dzielony wyłącznie z najbliższymi, z którymi wiążą mnie relacje nie polityczne, lecz prawdziwie ludzkie.

Cieszę się, że w obecnej gorączce, znajdują się prawdziwi przyjaciele, którzy potrafią odwołać się do tej najbardziej osobistej, więc najprawdziwszej sfery życia. Dostałem dzisiaj maila z modlitwą ułożoną przez Matkę Teresę. Trafiła mnie, jak mówią o walkach bokserskich, w punkt. Jednak w przeciwieństwie do starcia na pięści, nie ma nokautu. Jest przekonanie, że trzeba w tym zgiełku i zamieszaniu zadbać o swoje ja.  Nie oznacza to oddalenia od bieżących spraw, lecz podjęcie ich z wiarą, że trzeba słuchać serca i robić dobre, słuszne rzeczy bez względu na okoliczności.

Otrzymanym dobrem warto się dzielić. Poniżej zamieszczam tekst modlitwy.

Mimo wszystko...

Ludzie są nierozumni, nielogiczni i samolubni
Kochaj ich, mimo wszystko

Jeśli czynisz dobro, oskarżają cię o egocentryzm
Czyń dobro, mimo wszystko

Jeśli odnosisz sukcesy, zyskujesz fałszywych
przyjaciół i prawdziwych wrogów
Odnoś sukcesy, mimo wszystko

Twoja dobroć zostanie zapomniana już jutro,
Bądź dobry, mimo wszystko

Szlachetność i szczerość wzmagają twoja wrażliwość
Bądź szlachetny i szczery mimo wszystko

To, co budujesz latami może runąć w ciągu jednej nocy
Buduj, mimo wszystko

Ludzie w gruncie rzeczy potrzebują twojej pomocy,
mogą cię jednak zaatakować, gdy im pomagasz
Pomagaj, mimo wszystko

Dając światu najlepsze, co posiadasz,
otrzymujesz ciosy,
Dawaj światu najlepsze, co posiadasz,
Mimo wszystko


piątek, 14 listopada 2014

Rower na strychu, czyli jeszcze raz o programie.



Dla oceny wiarygodności przedwyborczych deklaracji ważne jest, kto je składa, jak to robi oraz co proponuje. Poniżej zapowiadane wcześniej uzupełnienie krótkiego wykazu propozycji programowych Wspólnoty Samorządowej. Ostatnio także konkurenci chętnie „przyznają” się do tych pomysłów, co nas niezmiernie cieszy, bo zgodnie z naszym hasłem wyborczym: Razem tworzymy Świdnicę. Niemniej, tak dla jasności……

 *Na terenie przyległym do ul. Budowlanej i Łukowej wybudujemy nową halę targową, a obecny Miejski Dom Handlowy i pozostałą przestrzeń zamienimy w trzykondygnacyjny parking kubaturowy.  Poprawią się warunki pracy handlowców z MDH, łatwiejszy będzie do niej dostęp klientów i przybędzie około 40 nowych miejsc parkingowych. To sporo, a najważniejsze dla kierowców, że opłata będzie niższa niż za parkowanie na ulicy.

*Dawny biurowiec przy ul. 1-go Maja zaadoptujemy na mieszkania chronione przeznaczone dla osób bezwzględnie potrzebujących poprawy warunków mieszkaniowych ze względu na wiek lub niepełnosprawność. Opuszczone przez nich mieszkania przeznaczymy dla potrzeb pozostałych świdniczan.

*Do podobnej grupy mieszkańców adresowany jest pomysł zaadoptowania obiektu byłej balneologii przy basenie na ul. Równej na dom spokojnej starości. Zrobimy to w wykorzystaniem prywatnego kapitału, najprawdopodobniej w formule PPP. Obiecujące rozmowy są w toku.

*Wprowadzimy wyprawki dla przychodzących na świat świdniczan. Widzieliśmy, że świetnie sprawdza się to w Policach, zaprzyjaźnionym mieście w Czechach.

* Przystanki, z których odjeżdża największa ilość miejskich autobusów wyposażone będą w tablice elektroniczne informujące o czasie oczekiwania na kolejne kursy. Takie udogodnienia działają w dużych miastach. Przygotowując się do tego w Świdnicy, wyposażyliśmy już autobusy w odpowiednie urządzenia. Praktycznie pozostaje zakupić i zmontować tablice.

*Zbudujemy trybunę krytą na stadionie piłkarskim i „przysuniemy” ją do boiska, co poprawi warunki oglądania meczów. Bieżnia z prawdziwego zdarzenia zastąpi obecną żużlową.

To oczywiście nie wszystko, co zawiera nasz program i wcale nie wszystkie z tych zamierzeń są najważniejsze. Wymieniłem je, żeby konkurenci nie postępowali trochę, jak ruski sołdat, który wynalazł rower. Gdzie? U Niemca na strychu.
Bardziej dociekliwych Czytelników zachęcam do odwiedzenia strony internetowej www.wspolnotasmorzadowa.org

poniedziałek, 10 listopada 2014

Język powiedział. Głowa pomyślała?



To Juliusz Słowacki:
„Chodzi mi o to, by język giętki, powiedział wszystko, co pomyśli głowa”


A to Alicja Synowska o swoim spotkaniu:
„Na spotkaniu poświęconym problemom śródmiejskich przedsiębiorców, restauratorów, rzemieślników i usługodawców Alicja Synowska poruszyła szereg ważnych kwestii. Wysokie czynsze za lokale w Centrum bulwersują wszystkich ich właścicieli. Często przekłada się to na horrendalne opłaty za ich dzierżawienie. …… Najwyraźniej prezydent Murdzek jest jak anty Robin Hood zabiera maluczkim, a rozdaje bogatym”. (pisownia oryginalna)

Zastanawiające, dlaczego pani Alicja wyrażając coś we własnym imieniu, pisze w trzeciej osobie – „ona”. Mam pewną hipotezę, ale niech tam…..
Ważniejsze jest to, że pani, która chce zbawić Świdnicę, wypowiada nonsensy, którymi nawet ja, jej przeciwnik czuję się zażenowany. Czy jest w otoczeniu pani Ali ktoś, kto zlituje się nad nią i wytłumaczy przynajmniej elementarne rzeczy?

Nic. Echo.
Dlatego spieszę donieść, że:

- Na Starym Mieście zdecydowana większość lokali użytkowych (około 90 procent) jest własnością prywatną. Dlatego prezydent Murdzek nie ma żadnego wpływu na ustalaną w nich wysokość czynszu.

- Jest niezmiernie mało prawdopodobne, żeby właściciele prywatnych lokali byli (jak napisała) zbulwersowani stawkami ustalanymi przez samych siebie czynszów. Gdyby tak było, pewnie już dawno by je obniżyli do poziomu zgodnego z oczekiwaniami pani Ali.

- Stawki w niewielu lokalach należących jeszcze do miasta nie są wyższe niż w porównywalnych lokalach prywatnych. Warto też wiedzieć, że prawo nie pozwala decyzją prezydenta zmienić stawek ustalonych w drodze przetargu.

- Dotychczas nikt chyba nie odkrył, że czynsze w lokalach „przekładają się na opłaty za ich dzierżawienie”. Najwyraźniej wicestarosta nie rozumie, że wypowiada coś bezsensownego, najprawdopodobniej myląc pojęcia. Wszakże w użytym kontekście „czynsz” (najmu- przypis mój) to nic innego, jak niezbyt ściśle zastosowany termin „opłata dzierżawna”.

- Najlepsze, co Miasto może zrobić dla firm funkcjonujących w centrum, to zwiększyć ruch potencjalnych klientów. Działania temu służące tworzą długą listę, którą wypada chyba znać, skoro zgłasza się aspiracje do urzędu prezydenta. Wtedy być może zrozumiały byłby dla wicestarosty ich sens, a w rezultacie mogłaby zaniechać szkodliwej krytyki wielu decyzji obecnych władz miasta podejmowanych w celu ożywienia centrum Świdnicy.

Powszechnie wiadomo, że giętkość pani Ali jest ponadprzeciętna. A myśl – no, cóż….. Podobno szybko się uczy. Dlatego dla dobra wszystkich proponuję, żeby nie zawracała sobie na razie głowy prezydenturą i uzupełniła wiedzę. Znając jej ambicje, za cztery lata ponownie da nam okazję, żeby ją sprawdzić.   

niedziela, 9 listopada 2014

Zagadka wyborcza.




Co to jest- każdy wymaga żeby kandydat w wyborach to miał, ale tak naprawdę, właściwie prawie nikt się tym nie interesuje? Odpowiedź jest prosta, chodzi o program wyborczy. Złośliwi powiedzą, że nie ma się czym przejmować, bo każdy jest taki sam.

Otóż, idąc trochę pod prąd tych opinii, chcę podać kilka wybranych szczegółów z programu Wspólnoty Samorządowej, odróżniających go od innych. Jego całość jest uporządkowana w ramach trzech dokumentów dostępnych na stronie internetowej: Program wyborczy, Kontrakt dla świdnickiej rodziny i program Absolwent. Tutaj tylko mały flash. A właściwie jego pierwsza część.

*W listopadzie przejmiemy od spółki Dolmeb teren byłej fabryki mebli przy ul. Westerplatte. Firma wyburzy budynki w kiepskim stanie technicznym, a reszta zaadoptowana będzie przez nas na mieszkania. Przywrócimy do ruchu zamknięty od lat, przebiegający przez fabrykę  odcinek ul. Kliczkowskiej. Zanim to nastąpi, zmodernizujemy jej przebieg na pozostałej długości, w szczególności udrożnimy skrzyżowanie z ul. Kopernika.

*Także w toku, choć na różnym poziomie przygotowania są trzy pomysły adresowane do młodzieży. Są to: urządzenie klubu prowadzonego przez samych młodych w piwnicach centrum organizacji pozarządowych Długa 33, instalacja do ćwiczeń street workout’u w Parku Kasprowicza i darmowy Internet w mieście. Pierwszy hot-spot w wieży ratuszowej już działa. Trwają prace nad uruchomieniem kolejnego na lodowisku

*W ramach programu Absolwent uruchomimy system gromadzenia wirtualnych punktów na indywidualnych kontach absolwentów szkół średnich i uczelni wyższych wiążących swą przyszłość ze Świdnicą. Punkty te przeliczane będą na złotówki, którymi można będzie się posłużyć na przykład kupując lub wynajmując coś od miasta, płacąc za wodę i ścieki lub pokrywając inne należności.

*Reaktywujemy działanie małych podmiotów (spółdzielnie mieszkaniowe, stowarzyszenia) ułatwiających świdniczanom (zwłaszcza młodym) tańszy dostęp do mieszkania. Będzie możliwość włożenia w budowę pracy własnej i osób sobie bliskich. Miasto udzieli dodatkowego wsparcia. Takim systemem w latach 90 –tych i wcześniej świetnie się sprawdził.

*Zmierzymy się ze skutkami upowszechniającej się choroby Alzheimera. Osoby cierpiące na nią są wielkim problemem dla swoich bliskich, gdyż wymagają stałej opieki. Wymusza to konieczność np. rezygnacji z pracy zawodowej członka rodziny sprawującego opiekę. Stworzymy dom dziennego pobytu dla chorych, co zapobiegnie dezorganizacji życia rodzin.

*Stworzymy inkubator rzemiosła i małej wytwórczości. Nowe firmy, zwłaszcza zakładane przez młodych świdniczan znajdą wsparcie na starcie swej działalności.


Może tyle wystarczy. Bo jeśli, jak napisałem w pierwszym akapicie, prawdą jest, że prawie nikogo nie interesują programy wyborcze, to może szkoda dodatkowo zniechęcać nadmierną objętością tekstu. Jednak tych bardziej dociekliwych Czytelników, chcących bardzo świadomie głosować w wyborach zapraszam na stronę www.wspolnotasamorzadowa.org Tam znaleźć można kompletne informacje. 



poniedziałek, 27 października 2014

Jeden rok, jak milion lat?



Podczas czwartkowej konwencji wyborczej Wspólnoty Samorządowej powiedziałem kilka zdań, stanowiących odpowiedź na głosy przeciwników zarzucających nam zawodowe wypalenie i zmęczenie dotychczasową pracą dla miasta. Wymyślili sobie oni, że ośmieszą nas nazywając z powodu długiego okresu sprawowania władzy samorządowymi dinozaurami.

Jednak nam to określenie zupełnie nie przeszkadza, traktujemy je z uśmiechem, chociaż zapewne nie takiej reakcji spodziewali się jego propagatorzy i nie takie były ich intencje. Mądrale, które to wymyśliły, okazały się nie być tak sprytne, jak im się wydawało. Porównując nas do dinozaurów, które muszą zginąć po 12 latach dominacji, nie pamiętały, że to czas śmiesznie krótki w porównaniu z 135 milionami lat nieprzerwanej obecności dinozaurów na Ziemi. Niechcący, więc konkurenci wróżą nam jeszcze wiele lat rządów. Natomiast, my- Wspólnota Samorządowa przyjmujemy ich proroctwo za dobrą monetę. Rzeczywiście, jeszcze wiele dobrego dla Świdnicy mamy do zrobienia i wystarczająco dużo energii i pomysłów by w dalszym ciągu nadawać ton rozwojowi miasta.

Żeby nie być gołosłownym, w kilku odcinkach opiszę nasze, co ciekawsze propozycje programowe. Najważniejszą ich cechą jest to, że są możliwe do realizacji, a nasze umiejętności, doświadczenie i kontakty dają wielkie szanse ich wdrożenia. Słowem- jesteśmy w stanie to zrobić. I to jest podstawowa różnica pomiędzy nami i naszymi konkurentami, także tymi, którzy są lub tylko uważają się za młodzieniaszków.

czwartek, 23 października 2014

"Ściema" i "zamulanie".



W wolnym kraju każdy może się zgłosić i każdy może zrezygnować ze startu w wyborach na prezydenta miasta. Dotyczy to także Rafała Ząbczyka. To jego dobre prawo i nie musi niczego tłumaczyć. Skoro jednak uznał, że warto, powinien unikać „ściemy”. Moim zdaniem, zdecydowanie nie unika. Do takiego wniosku skłania mnie jego wywiad dla lokalnej telewizji.

Rafał przedstawia się w nim, jako bezradna ofiara obraźliwej napaści, pod wpływem, której wycofał się z wyborów. Nie rozstrzygam, czy to możliwe, że tak bardzo dotknął go wpis na facebook’u dokonany przez człowieka, któremu już od trzech lat nie podaje ręki. Nie czytałem tego posta. Potrafię uwierzyć, że był obrzydliwy i mógł wywołać raniące komentarze. Nie zgadzam się jednak na to, żeby bez podania żadnych faktów, Rafał dyskredytował innych kandydatów sugestiami o ich współodpowiedzialości za powstałą sytuację. A to właśnie robi.

Snuje opowieść, jak to zamierzał szlachetnie dyskutować z konkurentami w wyborach prezydenckich, a spotkał się z ludzką podłością, tak wielką, że musiał odpuścić. I choć nie mówi tego wprost, stosując skomplikowaną retorykę sprawia wrażenie, że nieuczciwi rywale do prezydenckiego fotela obawiając się swej porażki, zrobili mu świństwo. Jednak ani słowem nie wspomina, że od plotek dotyczących jego życia osobistego bardziej niebezpieczne mogły się okazać plotki odnoszące się do spraw biznesowych.

Trudno zrozumieć również wyrażane pretensje, że nikt oficjalnie nie stanął w jego obronie. Pomijam drobny fakt, że nie ma specjalnie, przed kim go bronić, bo nie z każdym przystoi uprawiać polemikę. Właściwie, nie ma także gdzie podjąć się jego obrony- nie toczy się na ten temat żadna publiczna dyskusja. Pozostaje jednak pytanie, czy Rafał ma moralne prawo oczekiwać pomocy, o którą się upomina. Ile razy stawał w obronie innych osób publicznych atakowanych w najbardziej ordynarny sposób? Jaki był jego wkład w działania Świdnickiego Forum Rozwoju, którego jest liderem, gdy ludzie ci, delikatnie rzecz ujmując, tworzyli klimat pogardy dla inaczej myślących, zwłaszcza osób bliskich Kościoła?

Sprawa ta w pewnym stopnie obchodzi mnie także ze względów osobistych.  Rafał do tego stopnia „zamulił” swoją wypowiedź w telewizji, że postawił mnie w jednym szeregu z autorem przywoływanego wpisu. Zrobił tak, gdyż nie spodobało mu się to, co napisałem na swoim blogu, chociaż nie ma to żadnego związku z Rafałem. Umieściłem tam (dla jasności- było to już po rezygnacji) ironiczny tekst na temat kandydatki SLD na prezydenta miasta. Ponieważ Marek Dyduch porównał ją do panny młodej, ostrzegałem świdniczan przed lewicową rodziną: szwagrem Millerem, ciotką Senyszyn, wujem Oleksym i kuzynką Anną Grodzką. Zdaniem niedoszłego prezydenta, zrobiłem rzecz straszną. Tylko, nie wiem dlaczego? Przecież często słyszymy, że płeć jest sprawą względną i osoby, które przeszły drogę życiową podobną do Anny Grodzkiej, po prostu są kobietami. Dlatego, jak w życiu - jedne się podobają, inne nie. Dlaczego zatem nie mogę nie mieć ochoty na spoufalanie się z którąś z nich, a nawet wszystkimi? (właśnie tak napisałem!)? Czy, gdybym tak wyraził się o innej kobiecie, byłoby w porządku, a o pani Annie nie jest? A może to Rafał nie traktuje tej pani tak, jak ona tego oczekuje?

A może jest jeszcze inaczej? Może Rafał zrezygnował z wyborów, bo realistycznie ocenił, że nie ma szans? Może orędownicy „postępu”, uważają, że poza nimi, wszyscy pozostali mają prawo tylko milczeć i przyjmować ich dyktat, nawet bez mrugnięcia okiem lub żartu?  Ze współpracy z Rafałem mam i dobre i złe doświadczenia. Nigdy nie interesowały mnie jego prywatne sprawy i tak pozostanie, niezależnie od tego, czy zachowamy swe funkcje po wyborach.

czwartek, 16 października 2014

Miller twoim szwagrem?!



Podczas konwencji wyborczej SLD w Świdnicy były baron tej partii Marek Dyduch zachwycał się swą protegowaną na stanowisko prezydenta miasta. Użył przenośni, że Beata Słaniewska- Moskal jest obecnie, jak narzeczona czekająca na ślub z miastem.
Na ile pani Beata przypomina pannę młodą, każdy oceni sam. Przyznam, że mnie nie zachwyca, ale to kwestia gustu. W każdym razie, nie jestem zainteresowany tą ofertą matrymonialną. Przy czym, oprócz jej osobistych cech niepokoi mnie także, jaką rodziną zamierza mnie uszczęśliwić pani Beata.

 Dzisiejsza wizyta w naszym mieście towarzysza Leszka Millera potwierdza przypuszczenia, że możemy pozyskać niesłychanie barwną familię. Bo oprócz samego szefa SLD zaliczyć do niej można wujaszków Kalisza i Oleksego oraz cioteczkę Senyszyn. Krewnym jest patron rodu, znany „człowiek honoru” generał Kiszczak oraz wzór prawdomówności, dobrego smaku i wysublimowanego dowcipu Jurek Urban. Są też krewni, do których rodzina przyznaje się mniej chętnie: poseł Pęczak, ministrowie Sobotka i Łapiński, producent Rywin i inni. Pamiętać też trzeba o koligacjach wypróbowanych towarzyszy z samej Świdnicy. Panowie Markiewicz i Rataj to przecież esencja lewicowości lokalnej.

Pani Beata mówi, że chce być bliżej ludzi. Wiem to z banerów wyborczych, na których wypowiada ten slogan ktoś odrobinę do niej podobny- może młodsza siostra? Problem w tym, że jeśli zbliżymy się do niej nadmiernie, automatycznie skazani będziemy na bliskie kontakty z jej rodziną. A przynajmniej ja, nie mam ochoty na spoufalanie się z kuzynkami typu Anna Grodzka.
Być może są w Świdnicy ludzie, którym nie przeszkadza, że będą mieli Leszka Millera za szwagra. Myślę jednak, że większość z nas woli się trzymać z daleka od czerwonej dynastii. Mam nadzieję, że pani Beata niepotrzebnie przymierza ślubny welon. Nie przyda się. Wierzę, że świdniczanie dadzą jej kosza.




sobota, 4 października 2014

Nie chcą rewolucji?



Rozpoczęła się ofensywa propagandowa Beaty Słaniewskiej-Moskal kandydatki SLD na prezydenta miasta. Moją uwagę zwrócił tytuł relacji z jej konwencji wyborczej- „Lewica nie chce rewolucji”.  

Dlaczego nie chce? Nie chce, bo pani Beata głosi, że stawia na stabilny rozwój. Czyli zasadniczo ma być prawie tak jak teraz, tylko że wszystkiego więcej i lepiej. Jeden szczegół - prezydentem będzie ona, a nie jak dotychczas, Wojciech Murdzek. Problem polega na tym, że ów „drobiazg” rzutuje na wszystko, bo obecny stan, pozycja i szanse na dobrą przyszłości Świdnicy są w wielkim stopniu zasługą obecnego prezydenta. Jeśli przestanie pełnić swą funkcję, a wraz z nim odejdzie zespół, z którym współpracuje, nic nie będzie takie samo. Nie ma ludzi niezastąpionych, to fakt. Jednak z reklamy piwa wiemy, że „prawie” robi wielką różnicę. Wypowiadanie gładkich słów o zarządzaniu (chociaż z koszmarnymi błędami rzeczowymi!) to „prawie” zarządzanie. Cóż, „prezydent” Słaniewska-Moskal to „prawie” prezydent Murdzek.

Ale dlaczego nie zapowiada rewolucji? Słuchając w telewizji kablowej wywiadu z kandydatką można dowiedzieć się, że wszystko jest źle. Remont dworca kolejowego i centrum przesiadkowe- niepotrzebne. Festiwal Reżyserii Filmowej (w tym roku 17 tys. wejściówek) - niska ranga. Wsparcie finansowe klubów sportowych- nieodpowiednie, a osiągane wyniki- nieistotne, (bo liczy się wyłącznie ilość trenujących). Miliony z Unii Europejskiej- za małe. Remonty szkół (gigantyczny postęp wykonany w tej kadencji) - niewystarczające. Jeśli pani Beata rzeczywiście wierzy w to, co mówi, powinna zapowiadać trzęsienie ziemi. Jednak  to się źle sprzedaje. Dlatego woli deprecjonować obecnego prezydenta, jednocześnie uspakajając, że pod jej i SLD rządami zapanuje harmonia, pokój i sielanka.

Rzecz w tym, że tak nie będzie. I nie tylko w Świdnicy. Nie jest przypadkiem, że podczas spotkania wyborczego promował kandydatkę Marek Dyduch -wpływowy polityk SLD. Nie sądzę, żeby robił to ze szczególnej sympatii do Świdnicy. Po prostu, partia przygotowuje się do ogólnopolskiego marszu po władzę, a nasze miasto jest drobnym elementem ich strategii. Dlatego niezależnie od tego, jak bardzo nad zdjęciami pani Beaty napracują się specjaliści od fotoshopu, jej wizerunek polityczny zawiera także lisi uśmieszek Leszka Milera i towarzyszy.

A rewolucja? Jakby, co to się zrobi, ale po co nią straszyć? Chytrzej jest zmanipulować łatwowiernych działkowców, a potem mizdrzyć się do nich, ewentualnie przygarnąć część biznesu, obrażonego, że pilnując interesu miasta nie zgadzamy się na jego dyktat lub wykorzystać dla swoich celów "występy" osób pokroju Bolesława Marciniszyna, Roberta Garsteckiego i Alicji Synowskiej. Tak SLD zrobiło w poprzednich wyborach. Naprawdę, dzisiaj nie proponuje nic nowego.

wtorek, 23 września 2014

Bombowiec bez sensu i potrzeby.



Jak to napisać, żeby nadwrażliwego Rafała Ząbczyka nie urazić? Spróbuję, posługując się przykładem nowoczesnego samolotu, ot choćby bombowca.  Ma on wbudowany w sobie system rozpoznania swój – obcy, który umożliwia identyfikację przelatujących w pobliżu statków powietrznych. Urządzenie to nie stara się dowiedzieć, dokąd i po co ktoś przelatuje w pobliżu oraz jakie ma intencje.  Ważne jest tylko jedno - czy sygnał innej maszyny jest zgodny ze wzorcem posiadanym przez bombowiec, czy niezgodny. W pierwszym przypadku sąsiada się toleruje. W drugim zakłada się, że obcy to wróg, więc wali się w niego, całym posiadanym uzbrojeniem.

Moim zdaniem, ten niezbyt finezyjny mechanizm sprawdza się tylko na wojnie.  W innych okolicznościach jest źródłem bezsensownej agresji. Dokładnie takiej, jak facebook-owa reakcja pana Ząbczyka na mój wpis na blogu dotyczący budżetu obywatelskiego. Kto zestawi te dwa teksy musi przyznać, że Rafał nie odniósł się rzeczowo do żadnej z uwag przeze mnie sformułowanych. Zamiast tego rozpoczął bombardowanie, bo moje opinie nie odpowiadają zakodowanemu w głowie wzorcowi tego, co uważa za słuszne.

W tym konkretnym przypadku jest zachwycony złożonym przez siebie projektem modernizacji basenu. I wcale nie przeszkadza mu, że wymyślona przez niego wartość zadania pochodzi wprost od czapy, lub raczej pilotki. Jest około dwukrotnie za duża w stosunku do kosztów dokumentacji projektowej, a jednocześnie około dziesięciokrotnie za mała w stosunku do kosztów budowy.  Trzeba wysoko bujać w obłokach, żeby nie dostrzegać absurdalności sytuacji. Czy pan radny wyobraża sobie ogłoszenie przetargu np. na wykonanie kawałka niecki basenowej?

Być może tak, skoro pisze, że prezydent jest od realizacji, a nie modyfikacji jego wniosku, o ile przejdzie w głosowaniu. A ja sadzę, że z budową basenów jest podobnie, jak z bezpiecznym lataniem. Wskazany jest rozsądek, odpowiedzialność oraz umiejętność racjonalnej oceny sytuacji. Niekoniecznie, ktoś nadający na nieco innych częstotliwościach jest wrogiem. Niedorzeczne jest ustawianie mnie na pozycji przeciwnika basenu. Ale jeśli Rafał nie radzi sobie z właściwą obsługą systemu swój – obcy, może niech przez jakiś czas poćwiczy latanie na kukuruźniku.

niedziela, 21 września 2014

Jeszcze o budżecie obywatelskim.



Doszedłem do wniosku, że warto dodać suplement do poprzedniego wpisu, w postaci listy rekomendowanych przez Wspólnotę Samorządową inwestycji w II edycji budżetu obywatelskiego. Zamieszczam go poniżej (dosyć spora objętość) . W wykazie tym nie ma dwóch ciekawych propozycji – przebudowy basenu otwartego i remontu trybun na stadionie. Jest pewnym paradoksem, że WS zdeterminowana zrobić obie rzeczy, nie promuje wniosków, które ich dotyczą. Dlaczego?

Wniosek pierwszy, wyceniony przez zgłaszające go osoby na 1.3 mln  przewiduje wykonanie projektu technicznego i rozpoczęcia modernizacji basenu. Dla porównania kompletna dokumentacja zdecydowanie bardziej skomplikowanego obiektu aquaparku kosztowała 0.9 mln. Wynika z tego, że po zapłaceniu za projekt, pozostaje na roboty budowlane kwota około 0.5 mln, co jest tylko ułamkową częścią całego kosztu. Przez analogię do podobnych realizacji w Polsce, szacuje się go na około 10 mln. Rozpoczynać budowę z kwotą 1.3 mln nie ma sensu.

Drugi wniosek ma właściwie określone koszty- kwota 1.5 mln powinna wystarczyć na wykonanie zadaszenia trybun. Jeśli jednak w wyniku głosowania mielibyśmy wydać tak duże pieniądze, powinniśmy jednocześnie „przybliżyć” trybunę do murawy. Inaczej komfort obserwowania meczów znacząco się nie poprawi. Dlatego warto zająć przestrzeń obecnej asfaltowej drogi i stworzyć zupełnie nowe trybuny, pod którymi znajdzie się miejsce na szatnie z prawdziwego zdarzenia i inne niezbędne pomieszczenia.  W ten sposób automatycznie zwiększy się teren do wykorzystania na basen, co powinien zakładać projekt jego przebudowy.

Jak widać obie inwestycje wzajemnie od siebie zależą, a to jeszcze nie wszystkie uwarunkowania, które trzeba wziąć pod uwagę. Przecież warto pomyśleć, aby basen otwarty stanowił spójną całość z przyszłym aquaparkiem. Jego powstanie w przewidzianej poprzednio formie jest już nieaktualne. Jednak jakiś mniejszy obiekt, nastawiony głównie na obsługę świdniczan, powinien powstać. Warto go usytuować tak, żeby stanowił jednocześnie dogodnie położone zaplecze odnowy biologicznej dla trenujących oraz był łatwo dostępny dla gości campingu prowadzonego przez OSiR.  Potrzebne jest także uwzględnienie  modernizacji obiektu lodowiska rozszerzającej jego funkcję na halę widowiskowo-sportową z lodowiskiem.

Żeby uniknąć chaotycznych, nieskoordynowanych ruchów, które będą przeszkadzały w realizacji każdego kolejnego elementu, koniczne jest posiadanie spójnej wizji obejmującej całość OSiR i terenów przeznaczonych pod aquapark. Wymyśliliśmy z prezydentem Waldemarem Skórskim jak to można zrobić. Uzyskaliśmy wstępną akceptację prezydenta Wojciecha Murdzka, a na początku sierpnia skonsultowaliśmy ją z doświadczonym projektantem obiektów sportowych. W rezultacie zlecone zostało wykonanie koncepcji projektowej, która powinna być gotowa za około 3 tygodnie. Stanie się ona przedmiotem konsultacji z radnymi (w szczególności koalicyjnymi) w celu zdecydowania o jej ostatecznym kształcie. Jestem przekonany, że zarówno obecna, jak i przyszła Rada Miejska będzie gotowa przyjąć propozycję prezydenta, aby w budżecie 2015 roku przeznaczyć pieniądze na prace projektowe. Sadzę jednak, że ich zakres będzie się, z opisanych względów, różnił od tego, co zapisano we wnioskach do budżetu obywatelskiego.

Jeśli zatem któryś z wymienionych projektów zwycięży w głosowaniu, trzeba liczyć się z jego istotną modyfikacją. Dlatego wydaje się nam, że lepiej środki w budżecie obywatelskim przeznaczyć na sfinansowanie innych ciekawych zadań. Na basen otwarty i inne obiekty sportowe pieniądze znajdą się w „dużym” budżecie miasta.











Lista 1 dzielnica CENTRUM

Poz. 1 Najwyższa pora na rewitalizację skweru, który przed laty był ozdobą centrum miasta. Przy okazji stworzone zostanie dobra lokalizacja dla wnioskowanego prze kombatantów Pomnika Polskiego Państwa Podziemnego. Proponowana suma pieniędzy wystarczy na sfinansowanie dokumentacji i pierwszych prac budowlanych.

Poz. 2 Dzieciom ze Szkoły Podstawowej nr 315 trzeba zapewnić bezpieczne miejsce do rekreacji, gdyż placówka obecnie takiego nie posiada. Ponadto projekt jest spójny z koncepcją utworzenia na ul. Sprzymierzeńców zatoki dla autokarów przywożących turystów do katedry.

Poz. 4 Ulica Przechodnia jest jedną z najbardziej urokliwych mieście, choć cieszących się nie najlepsza sławą. Warto to zmienić zwłaszcza ze względu na zakończoną właśnie w sąsiedztwie inwestycję przy ul. Pańskiej i rozpoczynana na rogu ul. Przechodniej i Bohaterów Getta.

Poz. 5 Problemy z parkowaniem pojazdów na starym mieście można złagodzić tworząc miejsca postojowe wewnątrz kwartałów zabudowy. Warto przetestować tę możliwość na przykładzie terenu pomiędzy ulicami Grodzką i Kotlarską.

Lista 2 dzielnica ŚRÓDMIEŚCIE

Poz. 2 i Poz. 5  Ulice Parkowa i Saperów należą do najbardziej uczęszczanych przez pieszych mieszkańców Śródmieścia, lecz stan chodników jest bardzo zły. Warto go poprawić.

Poz. 7  Wielu świdniczan z nostalgią wspomina dawny urok skweru przy ul. Wałowej. Warto zrobić pierwszy krok ku jego rewitalizacji przez zlecenie dokumentacji technicznej spójnej z posiadaną przez miasto koncepcją urządzenia Parku Lotników przy ul. Sikorskiego.

Poz.8 Dawna szkoła podstawowa nr 12, obecnie prowadzona przez stowarzyszenie założone przez nauczycieli i rodziców uczniów nigdy nie miała podwórka z prawdziwego zdarzenia. Plac zabaw dla dzieci poprawiłby sytuację.



Lista 3 dzielnica OSIEDLE MŁODYCH

Poz. 2 W Gimnazjum nr 1 dysponuje sporym  terenem, na którym zbudowano dotychczas tylko boisko do piłki nożnej. Młodzież długo już czeka na kolejne obiekty, które będą „żyły” także poza godzinami lekcyjnymi.

Poz 11 Przy ul. Prądzyńskiego, niedaleko kościoła znajduje się bardzo uczęszczane przez mieszkańców miejsce do rekreacji- plac zabaw, siłownia, ławki. Warto wykonać oświetlenie tego skweru, by przedłużyć czas korzystania z niego oraz przepłoszyć „niebieskie ptaki” okupujących go po zmroku.

Poz. 12, 15, 16 Mieszkańcy Osiedla Młodych mogą trochę zazdrościć sąsiadom z Zawiszowa, gdzie w ostatnim czasie powstało wiele altan na pojemniki na odpady. Dlatego warto poprzeć te projekty, które spowodują poprawę porządku i estetyki Osiedla Młodych poprzez wybudowanie altan śmieciowych.

Lista 4 OSIEDLE ZAWISZÓW

Poz. 2 W samym centrum osiedla w tzw. plastrze miodu znajduje się plac zabaw dla dzieci. Przez wiele lat użytkowania mocno się zestarzał. Dzieci z Zawiszowa zasługują na nowy, bezpieczny plac z atrakcyjnymi, kolorowymi urządzeniami.

Poz. 3 W I edycji budżetu obywatelskiego mieszkańcy zdecydowali o wykonaniu koncepcji terenów rekreacyjnych na obszarze pomiędzy ul. Ks. Dionizego Barana i fabryką Colgate. Architekci stworzyli śmiały projekt adresowany do mieszkańców w każdym wieku. Pewną wyjątkowość uzyskuje on między innymi dzięki zaprojektowaniu torów do jazdy na rolkach i wrotkach oraz miejsc do grillowania. Następnym krokiem do realizacji tego zamierzenia powinno być wykonanie dokumentacji technicznej i uzyskanie pozwolenia na budowę.

Lista 5 OSIEDLE ZARZECZE

Poz 1. Najważniejsza arterią komunikacyjną osiedla jest ul. Kopernika. Dlatego koniecznie trzeba poprawić stan chodników, które są w złym stanie. Przy tej okazji warto wykonać ścieżkę rowerową, która włączy się do projektowanej ścieżki wzdłuż rzeki Bystrzycy.

Poz. 2 Kolonia I i II to chyba najbardziej niedoinwestowane dzielnice naszego miasta. Poparcie mieszkańców tych osiedli w dążeniu do poprawy stanu chodników może być pierwszym krokiem zmieniającym dotychczasowa sytuację.

Poz. 3  Tumany kurzu w dni suche, a błoto i kałuże podczas dreszczów- to „urok” obecnego  wjazdu na teren parafii pw. Miłosierdzia Bożego. W imię miłosierdzia nad mieszkańcami udającymi się do kościoła drogę w tym miejscu urządzić drogę z prawdziwego zdarzenia.


Lista 6  DZIELNICA POŁUDNIOWA

Poz. 1 Rejon ulicy Westerplatte i Strzelińskiej to miejsce, w którym już dawno miasto nie podejmowało inwestycji. Dlatego warto poprzeć projekt przewidujący rozbudowę dosyć zużytego już placu zabaw u zbiegu Westerplatte i Towarowej.
Poz. 2 Dzielnica Kraszowice pozbawiona jest miejsca, o charakterze cenotwórczym, a brzegi rzeki Bystrzyca ciągle są niezagospodarowane. Krokiem w kierunku rozwiązania obu problemów jest urządzenie nad rzeką terenu rekreacyjnego z plażą, boiskiem, placem zabaw i małą architekturą.

Lista 7  DZIELNICA ZACHODNIA

Poz, 1 Promenada nad Zalewem Witoszówki jest popularnym miejscem spacerów świdniczan. Warto poprawić stan jej nawierzchni, utworzyć więcej miejsc parkingowych i zająć się nabrzeżem przy pomostach.

Poz. 3  Rodzice przywożący z całego miasta dzieci do dwóch przedszkoli  przy ul. Ofiar Oświęcimskich mają ewidentny kłopot z zaparkowaniem samochodu. Zostawiając pojazd w ciasnych uliczkach Osiedla Zwierzynieckiego utrudniają życie mieszkańców osiedla. Rozwiązaniem jest wybudowanie zatoki postojowej przy ul. Sybiraków.

Poz. 6 Mieszkańcy budynków w rejonie ulicy Armii Krajowej i Głowackiego mają pomysły na zagospodarowanie wnętrza kwartału. W wyniku pierwszej edycji budżetu obywatelskiego powstał plac zabaw. W ramach inicjatywy lokalnej powstanie toaleta i wybieg dla psów. Żeby uniknąć chaotycznych, nie powiązanych ze sobą działań warto stworzyć projekt techniczny zagospodarowania całej wolnej przestrzeni.




Lista 8 INWESTCJE OGÓLNOMIEJSKIE.

Poz. 1 Już dzisiaj w Szkole podstawowej nr 1 na Zawiszowie lekcje odbywają się „na drugą zmianę”, a osiedle rozrasta się. Konieczna jest rozbudowa szkoły.

Poz. 3  Jest sporo osób starszych lub niepełnosprawnych, które chciałyby swe obecne mieszkanie zamienić na lepiej wyposażone. Dla nich dobrą propozycją są lokale chronione, które można urządzić w dawnym biurowcu przy ul. 1-go maja 23 (dawny budynek urzędu).

Poz. 4 Warto doprowadzić do końca rozpoczęty jakiś czas temu projekt schroniska dla zwierząt. Tym bardziej, że coraz prężniej działają miłośnicy psów i kotów, gotowi wesprzeć działanie placówki.

Poz. 11  Wybudowanie ścieżki rowerowej biegnącej wzdłuż Bystrzycy jest ważne dla amatorów rekreacji, ale przez projektowane „odejścia” do poszczególnych dzielnic ułatwi również bezpieczne poruszanie się rowerem w codziennych sprawach po całym obszarze Świdnicy.

Poz. 12 Najwyższa pora na rewitalizację skweru, który przed laty był ozdobą centrum miasta. Przy okazji stworzone zostanie dobra lokalizacja dla wnioskowanego prze kombatantów Pomnika Polskiego Państwa Podziemnego. Proponowana suma pieniędzy wystarczy na sfinansowanie całej inwestycji.

Poz.16 Przy ul. Jodłowej warto poprawić stan chodnika i stworzyć miejsca parkingowe służące nie tylko społeczności Gimnazjum nr 4.

Poz.19 Gimnazjum nr 2 ma najgorsze boiska sportowe spośród świdnickich gimnazjów.  Młodzież długo już czeka na obiekty, które będą „żyły” także poza godzinami lekcyjnymi.

Poz. 22 Grupa aktywnych młodych świdniczan gotowa jest zorganizować i poprowadzić klub młodzieżowy. Do tego celu (po dokonaniu niewielkiej adaptacji) znakomicie nadają się stylowe piwnice siedziby Centrum Organizacji Pozarządowych przy ul. Długiej 33.





   

sobota, 20 września 2014

Dedykacja nie tylko dla Ali.



Najpierw myślałem, że warto obszernym tekstem zareagować na zaczepki pewnej pani Ali, której nie podoba się mój blog do tego stopnia, że swą dezaprobatę wyraziła podobno nawet wobec szefów regionalnych swej partii.

W ostatnich dniach pani ta wywołała sporą zadymę w Platformie Obywatelskiej, bo chciała wymusić dla siebie „przywilej” poprowadzenia swej partii do…… No właśnie, do czego? Najpierw do skonfliktowania jej ze Wspólnotą Samorządową, ale ostatecznie do kolejnej przegranej batalii o urząd prezydenta naszego miasta. Mądrzejsi od niej działacze PO stwierdzili, że trzecia z rzędu porażka w starciu z prezydentem Wojciechem Murdzkiem nie ma sensu. Tym bardziej, że minione cztery lata były okresem naprawdę efektywnego współdziałania w mieście i powiecie koalicji Wspólnota Samorządowa- PO, a przed nami bardzo ciekawie przedstawiają się perspektywy współpracy w ramach Aglomeracji Wałbrzyskiej. Dlatego bijatyka w ramach kampanii wyborczej nikomu rozsądnemu nie jest potrzebna. Urażona takim obrotem sprawy pani postanowiła odreagować swą frustrację, wydając oświadczenie i udzielając kilku wywiadów. Ich przesłanie jest jasne – jestem ambitna, więc w imię miłości do świdniczan, nie cofnę się przed zrobieniem megarozpierduchy (sorry za określenie), a może okaże się, że wygram. Nie okaże się! I tyle na ten temat.

Zdecydowanie ważniejsze jest, że od poniedziałku startuje druga edycja budżetu obywatelskiego. Autorzy (przynajmniej niektórzy) poddanych pod głosowanie projektów zapewne nasilą działania promujące ich pomysły. Oczywiście, nie ma w tym nic złego. Przeciwnie, jeśli ktoś jest przekonany, że dana inwestycja jest bardzo potrzebna, zadał sobie trud przygotowania wniosku i przekonania pewnej ilości mieszkańców do podpisania się pod nim, ma absolutne prawo agitować na rzecz projektu. Właściwie jest to sednem pojęcia „obywatelskości”, związanego z tą formą przeprowadzania społecznych konsultacji.

Jednak ze względu na to, że jesteśmy już w toku kampanii wyborczej do samorządu powstaje pewne zagrożenie, że „obywatelskość” może się niepostrzeżenie zmienić w „wyborczość” (znowu przepraszam za wyrażenie).  Polega to na traktowaniu zgłoszonych przez siebie propozycji głównie, jak użyteczne narzędzie walki o mandat radnego. Wtedy chwali się dany projekt nie z powodu, że jest świetny, lecz dlatego, że jest nasz.  Na dalszy plan schodzą rzeczywiste jego cechy, a zaczynają dominować walory przydatne w politycznym marketingu. Łatwo wtedy choćby o rozejście się przyjętej nazwy projektu, jego faktycznego zakresu rzeczowego i realnie szacowanej wartości.  Proszę mi wierzyć, wiem, o czym mówię. Jako szef komisji, która weryfikowała wszystkie złożone wnioski i ułożyła ostateczne listy głosowanych projektów mógłbym podać kilka ewidentnych przykładów. Dla jasności, nie chcę deprecjonować żadnego ze złożonych projektów. Zwracam jedynie uwagę na pewien problem.

Pewną próbą, pewnie niedoskonałą, poradzenia sobie z nim jest akcja podjęta przez Wspólnotę Samorządową. W naszym środowisku, głównie w gronie osób, które dotychczas nie były aktywne w polityce, wytypowaliśmy projekty szczególnie zasługujące na uznanie. Co ważne, staraliśmy się nie przywiązywać wagi do tego, kto je zaproponował. W rezultacie powstała lista, choć subiektywna, to w możliwie małym stopniu obciążona kryteriami politycznymi. Znajdują się na niej pomysły osób z kręgu Wspólnoty Samorządowej (tylko część wszystkich zgłoszonych), ale także środowisk nam nie znanych lub przeciwnie- dobrze nam znanych, jako konkurenci w wyborach. Od poniedziałku ruszamy z kolportażem ulotek zawierających tą listę. Na ile pozwoliła na to objętość tekstu ulotki, sformułowaliśmy lapidarne uzasadnienia naszych wyborów. Mam nadzieję, że dla sporej ilości świdniczan będą miały one znaczenie. A nawet, jeśli nie dla wszystkich, nasza akcja przyczyni się do wzrostu zainteresowania budżetem obywatelskim.  O to przecież także nam chodzi.

Na koniec dedykacja dla świdniczan ( nie tylko o imieniu Alicja), którzy sądzą, że cały świat kręci się wokół ich wybujałych ambicji. Życzę wam więcej realizmu, ale także optymizmu. Świdnica naprawdę sobie poradzi bez waszych frustracji, ale będzie lepsza, gdy zaangażujecie się w pozytywne działania.








   

środa, 3 września 2014

Awans, ale po co?



Nie milkną komentarze dotyczące wyboru Donalda Tuska na stanowisko szefa Rady Europy. To jest, bez wątpienia, ważne wydarzenie, którego konsekwencji i znaczenia dla Polski (pozytywnego lub negatywnego) jeszcze nie potrafimy, w tej chwili, właściwie określić. Mam w tej sprawie swoje przypuszczenia, lecz nie chcę wikłać się w spekulacje oraz słowne potyczki zwolenników i przeciwników premiera.

Jako własny komentarz do sprawy opiszę tylko to, co mi się przypomniało, gdy wybór stał się faktem. Otóż, pamięcią powróciłem do rozmowy ze znajomym burmistrzem jednego z miast położonych niedaleko Częstochowy. Ten mój kolega ma za sobą wieloletnią historię rządzenia miastem i chyba jest w tym dobry. W pewnym momencie uległ jednak pokusie uzyskania tzw. awansu w postaci wyboru na posła na Sejm RP. Po jednej kadencji wyrzekł się prestiżu, niezłych dochodów i skutecznie zawalczył w wyborach samorządowych o możliwość powrotu z Warszawy do swojego miasta. Osobom dziwiącym się tej decyzji tłumaczył, że realna władza w niewielkim mieście daje o wiele większe możliwości zrobienia czegoś sensownego, niż bycie członkiem organu, który teoretycznie jest władzą najwyższą. Dlatego odpuścił sobie grę pozorów, że jest kimś ważnym, chociaż w rzeczywistości był jedynie bezwolnym trybikiem w politycznej machinie. Wybrał drogę, która wydała mu się skuteczniejsza i prawdziwsza w dążeniu do pomyślności swej małej ojczyzny.

Czy Donald Tusk będąc ważną osobistością w UE, zdoła lepiej przysłużyć się Polsce niż sprawując stanowisko premiera? Czy potrafi, na przykład, z poziomu tego stanowiska zmienić ustalenia dotyczące pakietu klimatycznego, który w obecnej postaci jest śmiertelnym zagrożeniem dla polskiej gospodarki oraz  poziomu codziennego życia rodaków? Tego nie wiem. Przekonamy się o tym, chyba dosyć szybko. Faktem jest jednak, że nie słyszałem o staraniach premiera jakiegokolwiek dużego kraju w Europie, aby zamienić konkretną władzę na stanowisko w UE. Dlaczego takich działań nie podejmują?   

Tę kwestię daję pod rozwagę osobom zaglądającym na mój blog. A ponieważ jesteśmy już w okresie bezpośrednio poprzedzającym wybory samorządowe, dodam jeszcze informację dotyczącą obecnego prezydenta Świdnicy. Będzie kandydował na to stanowisko ponownie, chociaż ma możliwość wyboru innych ścieżek dla zrobienia tzw. kariery. Cóż, banalną prawdą jest, że ludzie nie są jednakowi

sobota, 30 sierpnia 2014

Złe wiadomości



Na wstępie bardzo przepraszam wszystkich, którzy uważają, że:
- nie ma sensu poprawiać estetyki miasta
- jeśli już koniecznie ją poprawiać, to w każdym miejscu, byle oddalonym co najmniej 1 km od jakiegokolwiek kościoła
- upiększanie terenów publicznych powinno polegać wyłącznie na sianiu trawy
- najlepiej, jeśli wszystkie pieniądze Miasto wyda na pomoc społeczną.
O wybaczenie proszę także ekspertów, którzy zawsze wszystko wiedzą najlepiej i słusznie, dla zasady „skopią” każdy pomysł władzy.

Niestety, na wczorajszej sesji Rady Miejskiej zdecydowano o sfinansowaniu z budżetu miasta nowego ogrodzenia prywatnej posesji (tzw. dziury) od wielu lat znajdującej się na placu św. Jana Pawła II. Wiem, że trudno będzie pogodzić się z faktem, że za około dwa tygodnie miejsce to wyglądać będzie mniej więcej tak, jak na załączonej wizualizacji. Co prawda, to nie będzie ósmy cud świata, ale na pewno lepsze niż obecne blaszane panele. Na pocieszenie zmartwionym tą wiadomością dodam, że właściciel tego terenu w najbliższym czasie nie rozpocznie budowy kamienicy (toż byłby dla nich cios!). Dlatego proszę, odpuśćcie mu winę polegającą na tym, że wyraził zgodę na wykonanie płotu z wielkoformatowych fotografii przedstawiających panoramę miasta oraz zachęcających do odwiedzenia najciekawszych miejsc w Świdnicy.

To pewnie przykre, ale z panoramy nie zamierzamy wydłubać sylwetki świdnickiej katedry. O zgrozo (!), znajdzie się wśród nich także zdjęcie Kościoła Pokoju. Co prawda to nie ten, przed którym, jak mówią zwolennicy postępu, „klęczy krasnal obok wrót donikąd” (tak określają pomnik papieża JPII i Porta Santa). Jednak, to także kościół, a w nim ciemnogród odprawia swe zabobony, więc czuję się winny, że wpadł mi do głowy pomysł dotyczący płotu.

Na koniec, wypada też wyrazić ubolewanie wobec zwolenników tezy, że w Świdnicy wszystko dzieje się przeciwko ludziom.  Zajrzałem na nowy skwer na ul. Wyszyńskiego. Ten, który zdaniem krytyków powstał na przekór mieszkańcom i, jak pisano jeszcze niedawno, „żeby ksiądz miał, po czym chodzić”.  Na „niepotrzebnym” deptaku, jest wiele „niepotrzebnych ławek”. Dziwnym trafem zdecydowana większość była zajęta. Aaa, fe!

Ostatnia zła wiadomość to dzisiejsze otwarcie dla mieszkańców kompleksu rekreacyjno-sportowego przy ul. Ułańskiej. Spotkałem tam bardzo wielu ludzi, od najmłodszych do najstarszych. Co najgorsze, sprawiali wrażenie zadowolonych.


Dlatego jeszcze raz serdecznie przepraszam wszystkich, których do żywego dotknęła lawina tych skandalicznie pozytywnych informacji. Sorry, ale nie obiecuję poprawy.

sobota, 23 sierpnia 2014

Definitywny koniec wakacji.



Podczas krótkiego urlopu z premedytacją całkowicie odizolowałem się od mediów. Nie czytałem gazet, nie włączałem telewizora, nie zaglądałem na portale internetowe. Świetnie mogłem się bez nich obyć. Newsy ze świata całkowicie zastępowały mi informacje o temperaturze wody w Jeziorze Rożnowskim, a jedynymi interesującymi relacjami były te, które budowałem z przyjaciółmi, uczestnikami wakacji Ruchu Komunia i Wyzwolenie.

Niestety, nieuchronny był powrót do normalności, chociaż nie wiem, czy to dobre słowo. Natychmiast zostałem, bowiem zbombardowany wiadomościami, publikacjami, relacjami korespondentów, które przekonują, że świat zdecydowanie zmierza do nienormalności.

Gwiazdą mediów stało się podobne do mężczyzny stworzenie boże imieniem Rafalala, które twierdzi, że jest kobietą i co prawda nie nosi wąsów, jak niedawny zwycięzca festiwalu Eurowizji, ale ma bicepsy na tyle duże, że sprawiło łomot gościowi wątpiącemu w kobiecość owego dziwoląga.

Jak donosił jeden z portali internetowych, hitem wśród gadżetów sprzedawanych na krakowskim Rynku są, czekoladowe figurki towarzyszy Lenina i Putina. W dwóch wymiarach i trzech smakach. Portal nie donosił o ewentualnych przypadkach niestrawności wśród nabywców tych cudeniek.

Natomiast, według tzw. poważnej prasy naszym autentycznym przysmakiem narodowym mają stać się jabłka jedzone na złość Putinowi. Podobno owoce te dobrze wpływają na pamięć, więc jem je zawzięcie. Dzięki temu znakomicie pamiętam zapewnienia premiera Tuska, że putinowska Rosja radzi sobie ze smoleńskim śledztwem, a właściwie jedynym problemem wartym uwagi Polaków jest ciepła woda w kranie. Równie dobrze zapamiętałem słowa naszego ukochanego przywódcy o tym, jak bardzo liczą się z nami w UE oraz wypowiedzi prasowe ministra Sikorskiego, uzasadniające podporządkowanie naszej polityki zagranicznej Niemcom. Niedawno nasz eksportowy elegant zapowiadał rozlokowanie w kraju dwóch brygad NATO. Dzisiaj okazuje się, że w odpowiedzi na agresywna politykę Rosji pozostało nam gryzienie jabłek i słuchanie rządowej propagandy, że wszystkiemu i tak winien jest Kaczyński.

Świetnie, że nieco więcej normalności dostrzegam w mediach lokalnych. Jednak i tutaj unoszą się opary absurdu, wynikające przede wszystkim z bliskości wyborów samorządowych. Pewnie będzie jeszcze gorzej, bo niektóre redakcje najwidoczniej czerpią niewytłumaczalną satysfakcję z bezkrytycznego udostępniania swych łam osobom wypowiadających nawet największych niedorzeczności. Dla mnie to oznacza jedno- definitywny koniec wakacji. Jedyna korzyść mają z tego ci, którzy lubią zaglądać na mój blog. Po prostu, będę musiał częściej pisać.