Lubię, gdy podczas przedświątecznej krzątaniny gra muzyka.
Pomaga mi skupić się na poprawnym wykonaniu prac domowych zadawanych przez
żonę. A poza tym, jak pięknie dźwięki z głośników współgrają z odgłosami
pracującego odkurzacza lub robota kuchennego!
W sobotę, zamiast sięgać po którąś z posiadanych płyt,
zdecydowałem się na muzykę z youtube. Nie wybrałem konkretnego wykonawcy lub
utworu, lecz, chyba po raz pierwszy, zaryzykowałem sprawdzenie, co się kryje
pod tytułem „Moja składanka”. Wiadomo, że system tworzy ją samodzielnie na
podstawie analizy dotyczących mnie zarejestrowanych danych. I dla mnie
oczywiste jest, że korzystając z
Internetu, godzę się na bycie podmiotem inwigilacji. Jednak odkrycie do jakiego
stopnia jestem znany „wielkiemu bratu” wzbudziło we mnie pewne zdziwienie.
Dobrze, że tym razem dotyczyło rzeczy przyjemnej. Naprawdę, sam układając
playlistę, nie trafiłbym lepiej w swój gust i klimat dnia.
A teraz niecierpliwych odsyłam od razu do ostatniego
akapitu, bo tam to, co najważniejszeJ
Rzecz jasna, można też kontynuować czytanie „po całości”.
Zaczęło się od „Pod niebem pełnym cudów” w wykonaniu Kingi Preis
i Adama Nowaka z koncertu 25 lat zespołu „Raz, dwa, trzy” we Wrocławskim Forum
Muzyki, „W wielkim mieście” z tego samego koncertu oraz „Somwhere over the
rainbow” Israela Kamakawiwo’ole. Potem
nastąpił ciąg lirycznych kawałków, które zawsze wprawiają mnie w błogostan:
„Będę z Tobą” Katarzyny Groniec, „Czas” Beaty Rybotyckiej i Grzegorza Turnaua.
Później nieco głośniej, chociaż nieznacznie wystąpił
Genessis „The Carpet Cawlers”, Peter Gabriel z Kate Bush „Don’t give up”,
Sinead O’Connor „You made me the thief of your life” i Mettalica z „Nothing else matters”.
Nie zabrakło także religijnych piosenek, które „rozwaliły”
mnie podczas sierpniowej pielgrzymki na Jasną Górę: „Tak mnie skrusz, tak mnie
złam”, czy „Przychodzisz Panie mimo drzwi zamkniętych”.
Skoro youtube ma mnie tak dobrze sformatowanego, nie mogło
zabraknąć utworów z Piwnicy pod Baranami: „Przychodzimy, odchodzimy”, „To nasza
młodość”, „Dezyderata”, a także piosenki, o której mogę chyba powiedzieć, że kiedyś
była najważniejsza, o decydującym wpływie na moje życie, chociaż wtedy
słuchając jej w radio, nie potrafiłem nawet zrozumieć, o czym śpiewał Ralpf
McThell –„Streets of London”.
Ponieważ zajęć miałem sporo, internetowy koncert trwał i
trwał, a pomieściły się w nim jeszcze inne różności: pogodne stare piosenki
Petera Skellerna (np. You a lady”) i
Gilebrta O’Sullivana oraz najwspanialsze nudziarstwo świata - Dire Straits „
Telegraph roads” , „Your latest trick”,„Tunnel
of love”, „Private investigations”.
W klimat Bożego Narodzenia wprowadzała wspaniała „Kolęda dla
nieobecnych” autorstwa Zbigniewa Preisnera oraz „Niechciana kolęda” Kuby
Kubowicza, która chyba jak żadna inna nie prowokuje mnie do pytania, czy tak naprawdę
mam serce gotowe do przyjęcia Dobrej Nowiny.
I gdy słuchałem tego wszystkiego, coraz bardziej będąc pod
wrażeniem, jak bardzo trafione są propozycje youtuba, przyszła mi do głowy
pewna myśl. Jeśli ten bezosobowy, bezduszny, czasem bywający wręcz wrogi dla
człowieka system informatyczny tak świetnie
mnie zna i może podarować mi chwilę prawdziwej przyjemności, o ile bardziej
mogę spodziewać się dobra od Tego, „ w którym żyjemy, poruszamy się i jesteśmy”
(wg. św. Pawła). Dla youtuba ja sam i to czym żyję jest tylko ciągiem
zapisanych cyfr przetwarzanych w mega wydajnych komputerach. Dla Niego jestem
kimś, komu powiedział „tak”, powołując do istnienia. Dlatego na nadchodzące święta
wszystkim życzę pewności, że On jest tuż obok. Nie tylko kiedyś w Betlejem wcielił
się w postać człowieka (to może być sentyment) i nie tylko zostawił wskazania
(to może być ideologia), ale przede wszystkim, stale nam towarzyszy i daje się rozpoznać.
Jak i w kim? W drugim człowieku, czasem tym, którego wcześniej nawet nie podejrzewaliśmy,
że może być Jego narzędziem. Życzę pięknych, błogosławionych Świąt Bożego Narodzenia.