poniedziałek, 31 lipca 2017

I dobrze, i na kolanach.



Ty mnie Styka nie maluj na kolanach, ty mnie maluj dobrze! Podobno tak miał się zwrócić Najwyższy Suweren do krakowskiego malarza, który tworząc niezbyt udany obraz, wykazywał ekstremalną egzaltację religijną. Anegdota ta wielokrotnie przywoływana jest, gdy ktoś niedoróbki w swej pracy tłumaczy wyjątkowo szlachetnymi motywami podejmowanego działania. Jak ulał, pasuje ona także do obecnej sytuacji z zawetowanymi przez prezydenta Andrzeja Dudę ustawami dotyczącymi wymiaru sprawiedliwości.

Podzielam krytyczną ocenę stanu sądownictwa i pogląd o konieczności zarówno systemowych, jak i personalnych zmian. Wierzę w najlepsze intencje polityków promujących w ostatnim czasie ustawy dotyczące Sądu Najwyższego i Krajowej Rady Sądownictwa. Niemniej, jako malutka część Suwerena Narodowego proszę: reformujcie dobrze! 

Celem do osiągnięcia nie jest zadowolenie środowisk zainteresowanych jedynie pozornymi zmianami. Nic nie przekona histerycznej opozycji dążącej do wywołania rewolty i obalenia rządu. Jednak naprawdę, nie ma żadnego powodu, aby nie wymagać, ustaw przygotowanych  starannie, a przez to wolnych od wad dotyczących choćby zasad prawidłowej legislacji. Ponadto uchwalanie nowego prawa, nawet wobec totalnej obstrukcji przeciwników, musi respektować procedury obowiązujące w parlamencie. Nie jest nadmiernie wygórowanym żądanie, aby zmodyfikowane rozwiązania brały pod uwagę doświadczenia historyczne naszej młodej demokracji i były skrojone nie tylko na potrzeby obecnego obozu rządzącego, który przecież nie będzie miał władzy wiecznie. pasowały do   Wśród ludzi popierających „dobrą zmianę” uzasadnione jest też oczekiwanie, że nowe przepisy prawa dopracowane będą także pod względem politycznym, czyli uzgodnione w obozie władzy. Czy to nie za dużo pobożnych życzeń? 

Przekonamy się o tym jesienią. Nie mam pewności, ale mimo wszystko, jestem raczej optymistą.  Liczę na rozsądek polityków prawicy i  nie gorszą mnie doniesienia o indywidualnych ambicjach i występujących różnicach zdań. Wszakże nie są to perfekcyjnie  zaprogramowane cyborgi, lecz żywi ludzie podobni do swoich wyborców, więc niedoskonali. Dla obywateli dobrze życzącym Polsce nie powinna być problemem jednoczesna, choćby minimalna, akceptacja wiodących postaci: Andrzeja Dudy, Beaty Szydło, Jarosława Kaczyńskiego, a nawet Zbigniewa Ziobry. Pełną listę i kolejność nazwisk niech każdy ustali  według swoich preferencji. Pamiętając przy tym, że różnorodność osobowości nie musi być naszą słabością, lecz bogactwem, jak w ostatnich zwycięskich kampaniach wyborczych. 

Nie wymądrzając się nadmiernie, chcę tylko przestrzec, że trwałe poparcie społeczne wyrażane nie jest ani wynikami sondaży, ani determinacją polityków w obronie swych racji podczas dyskusji toczonych w parlamencie lub telewizyjnych studiach. Miarą społecznej aprobaty, jest znajomość i akceptacja konkretnej reformy w takim stopniu, żeby nie „było obciachem” opowiedzenie się za nią w swym najbliższym otoczeniu, środowisku codziennego życia i pracy. Wiem, że wielu moich znajomych i ja sam miałem z tym problem w odniesieniu do ustawy o SN. Okazało się, że na całkiem podobne trudności wskazywali niektórzy posłowie Zjednoczonej Prawicy.  

A zatem, reformujmy dobrze! – co w moim zakresie odpowiedzialności i możliwości działania odbieram, jako wezwanie mnie dotyczące. A rozumieniu co znaczy „dobrze”, według mnie,  służy także przyjęcie postawy klęczącej. Dlatego do wielu absolutnie zasadniczych racji i masy osobistych powodów pielgrzymowania na Jasna Górę dokładam intencję dotyczącą Polski. Wyruszam dzisiaj z modlitewną pamięcią zarówno o tych, którzy zgadzają się, jak i kontestujących treść moich wpisów na blogu. Jedni i drudzy mogą odetchnąć przez co najmniej 10 dni, w których na pewno nic nowego nie napiszę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz