Dzisiejszą
sensacją w Świdnicy stała się publikacja jednego z portali. Napisano w niej, że
mąż obecnej prezydent miasta pani Beaty Moskal-Słaniewskiej z SLD był
wieloletnim, bardzo aktywnym szpiclem SB donoszącym na nieznajomych, znajomych,
a nawet rodzinę. Materiał (wyważony, treściwy, wskazujący wiarygodne źródła)
wywołał falę komentarzy. Także w stylu: to intryga i nieprawda, jeśli nawet
prawda, to nikomu nie stała się krzywda, a jeśli nawet się stała, to z donosami
nie ma nic wspólnego pani BMS. Tego nie oceniam, ale gdy słyszę wypowiadane
łącznie słowa „donos”, „intryga” oraz BMS mam przede wszystkim własne
skojarzenia.
Jutro mam się
stawić na Policji w Dzierżoniowie, gdzie będę przesłuchiwany w związku z
donosem pani BMS do prokuratury. Dotyczy sprzedaży terenu, na którym zbudowano
Kaufland. Oczywiście, jest on bezpodstawny, o czym pani prezydent doskonale wie,
ale cóż……. Skoro jedzący jej na co dzień z ręki radni SLD tak oceniają sprawy,
to cóż, ona biedna, mogła innego zrobić. Nieprawdaż?
Dodam, że nie
jest to moja pierwsza wizyta na Policji z powodu donosu pani BMS. Zupełnie
niedawno byłem w Wałbrzychu. Tam przesłuchiwano mnie w sprawie budowy aquaparku.
Pani BMS wraz z innymi radnymi opozycyjnymi wobec pana Murdzka zablokowała realizację
inwestycji, a gdy zajęła miejsce
prezydenta „wykryła” przestępstwo polegające na niezbudowaniu obiektu. Ważne, że
ta zabawa w donosy bezpośrednio obciąża świdnickich podatników, gdyż pani BMS
wynajęła prawnika, aby przygotował to doniesienie do prokuratury. Pan ten uczestniczył
w przesłuchaniu. Sądząc po jego zaangażowaniu, jest „godnie” wynagradzany.
Nadmienię
jeszcze, że nie jest to także moja ostatnia wizyta na Policji. Z medialnych
doniesień wynika, że pani BMS doniosła na mnie w co najmniej jeszcze dwóch
innych sprawach, więc kolejne przesłuchania nastąpią. Nie wiem, czy i w tych
przypadkach prezydentka dała zarobić adwokatowi, który uczestniczył w jej
komitecie wyborczym. Natomiast, wiem, że starania pani BMS o udowodnienie, że
jestem przestępcą nie powiodą się, gdyż jej zarzuty są całkowicie „dęte”.
Różnica w
skutkach pisania donosów przez małżonków może być bardzo duża. Te z lat 80-tych, być może, komuś złamały życie. Te obecne,
też mogły poważnie zaszkodzić (tak interpretuję intencje ich inspiratorki), jednak
jej nadzieje się nie spełnią. Podsumowując, obie działalności mocno obleśne i
służące złej sprawie. Paradoks polega na tym, że „literatura” tworzona przez
ps. „Medyka” mogła w sobie zawierać kłamstwa, a pisanina pani BMS na pewno
zawiera fałsz.