Sztaby wyborcze kandydatów prześcigają się w realizacji pomysłów,
jak na ostatniej prostej zjednać sobie wyborców. Ja już dokonałem osobistego
wyboru. Dlatego na kilka minut przed rozpoczęciem debaty telewizyjnej, być może
przesądzającej o wyniku głosowania, zestawiam,
nie tylko na własny użytek, argumenty na rzecz poparcia Andrzeja
Dudy.
Prezydent największą rolę odgrywa w trzech dziedzinach:
reprezentacji Polski, jako głowa państwa, polityki zagranicznej i polityki
obronnej. Kilka słów o każdym z tych zagadnień.
Jak obecny prezydent radzi sobie z zadaniami reprezentacji
Polski oraz budowaniu jej autorytetu ( nie wspomnę o tzw. majestacie
Rzeczypospolitej), każdy widzi. Lista małych wpadek i całkiem sporych
kompromitacji jest ogromna. Niestety, trudno zaprzeczyć, że pierwszy obywatel
stał się synonimem obciachu. Szkoda miejsca na rozwijanie tematu.
O tym, że można w skomplikowanych relacjach międzynarodowych
skutecznie bronić interesów państwa pokazały dużo mniejsze od nas Węgry. Kwintesencją
polskiej polityki zagranicznej ostatnich lat był „hołd berliński” ministra
Sikorskiego oraz podpisanie się pod postanowieniami paktu klimatycznego, który
jest ewidentnie destrukcyjny dla ekonomii
naszego kraju. Pod patronatem Bronisława Komorowskiego, na użytek walki
z prezydentem Lechem Kaczyńskim i PiS-em, wbrew elementarnym faktom ignorowano
zagrożenie ze strony Rosji i absolutnie błędnie układano relacje z nią. Nie
zmieniła tego nawet katastrofa smoleńska. Dopiero po agresji na Ukrainę, niczym
nawróceni neofici, obecny prezydent i ministrowie zaczęli prześcigać się w
antyrosyjskiej retoryce i czynieniu pustych gestów, wykorzystywanych przeciwko
nam przez rosyjską propagandę. Wybranie Donalda Tuska na „króla” Europy nie
może przesłonić faktu, że Polska jest osamotniona. Kraje „starej” unii promują
przede wszystkim własne racje i traktują nas protekcjonalnie. Państwa Europy
Środkowej i Wschodniej, którym mieliśmy ambicje przewodzić, nie liczą się z
nami lub są niechętne. USA są zdezorientowane naszą chwiejnością. Rosja jest
wobec nas otwarcie wroga. Tak wygląda bilans ostatnich lat w polityce
zagranicznej, w której na mocy konstytucji i utrwalonej praktyki wielka rolę
odgrywał Bronisław Komorowski. Nie wierzę, że podczas swej drugiej kadencji
dokonałby sensownych korekt. Czy jest do tego zdolny Andrzej
Duda? To się dopiero okaże, ale jest na to uzasadniona nadzieja. Tym bardziej,
że kandydat publicznie ogłosił, że w przypadku zwycięstwa ważną osobą w jego
kancelarii będzie prof. Krzysztof Szczerski. Jego bardzo wysokich kompetencji w
sprawach międzynarodowych nikt rozsądny nie może podważyć.
Bronisław Komorowski będący ministrem obrony narodowej a
potem prezydentem miał ogromny wpływ na stan naszej obecnej obronności. Do
niedawna mało się o niej mówiło, bo tworzono obywatelom iluzję bezpiecznej
Europy. Fakty są takie, że Wojsko Polskie może „zaimponować” potencjalnym
agresorom jedynie ilością generałów, bo nawet nie ich jakością. Nominacje generalskie
nierzadko wywołują zdumienie kadry
oficerskiej. Wielu doświadczonych żołnierzy,
między innymi pilotów i weteranów misji wojskowych opuszcza armię. Przyjęto
kompletnie chybioną koncepcję organizacji sił zbrojnych, pomijając całkowicie
konieczność istnienia obrony terytorialnej. Program Narodowych Sił Rezerwowych
sami jego twórcy uznali za absolutną pomyłkę. Przez lata nie zmieniono
dyslokacji jednostek wojskowych. Wschód Polski jest praktycznie odsłonięty, a
stany osobowe w tej części Polski są najniższe. Ostatnie zmiany w systemie
dowodzenia (sztab generalny, rodzaje wojsk, minister) pogłębiają chaos zarówno
w czasie pokoju, jak i podczas ewentualnego zagrożenia wojennego. Dopuszczono
do znacznej destrukcji przemysłu zbrojeniowego. Jest to między innymi
praprzyczyna ostatnich kontrowersji dotyczących śmigłowców. Jaką nieudolność,
zakrawającą wręcz na sabotaż, wykazywano w ciągu ostatnich 10 lat w związku z
produkcją np. armatohaubicy „Korab” wie każdy, kto choć trochę interesuje się
militariami. Owszem, podejmowano także dobre decyzje, jak choćby dotyczące
dwóch nadmorskich dywizjonów rakietowych lub transporterów „Rosomak”. Jednak to
za mało, bo nawet F16 na tle, których Bronisław Komorowski prezentował się w
kampanii wyborczej mają tylko w części wykorzystywany swój potencjał z powodu
braku odpowiedniego uzbrojenia i wystarczającej ilości wyszkolonych pilotów.
Negatywnie na naszą zdolność do obrony rzutuje także niewystarczająca wiarygodność
wobec jedynego sojusznika, który ma możliwość przeciwstawienia się Rosji. To
jest jeden z powodów dla, których są opory w oddaniu nam do dyspozycji lub
rozmieszczeniu w Polsce najnowocześniejszych systemów uzbrojenia. W tym
kontekście reakcja naszych władz państwowych na Smoleńsk, gdzie oprócz
prezydenta zginęli NATO-wscy generałowie, a na pokładzie samolotu znajdowała
się wojskowa aparatura łączności, zdecydowanie wykracza poza obszar symboliki i
emocji. Polska samodzielnie nie wygra wojny z Rosją. Jednak czy możemy liczyć,
że broniąc się zadamy agresorowi straty zniechęcające go do podjęcia decyzji o
ataku lub dotrwamy do momentu odsieczy wojsk NATO? Jej warunkiem jest
trzymiesięczna samodzielna obrona? Czy ktoś dostrzega jej realne szanse. Jeśli
nie, najbardziej racjonalną decyzja jest błyskawiczna zmiana na stanowisku
zwierzchnika sił zbrojnych. Jest nim Prezydent RP.
Nie chcę przedłużać tekstu o wątki zarzucanych Bronisławowi
Komorowskiemu powiązań z dawną i obecną agenturą. Nie podejmuję się rozstrzygać
o ich prawdziwości. Przyznam jednak, że jeśli prezydent podczas przesłuchania
przez prokuratora nie potrafi odpowiedzieć na pytania dotyczące raportu z
likwidacji WSI i zasłania się brakiem pamięci nawet co, do faktu, czy czytał
ten raport, to nie wygląda dobrze. Być może kwestie te poruszone będą podczas
rozpoczynającej się za chwilę debaty. Nie
sądzę, żeby zmieniła ona moją ocenę dotychczasowej pracy obecnego prezydenta i
rozwiała nadzieje na dobrą kadencję Andrzeja
Dudy. Jeśli okażę się inaczej, będę miał odwagę przyznać się do pomyłki.