wtorek, 29 kwietnia 2014

Czy ktoś nie lubi pani Ali?

Czy niektórzy dziennikarze, aż tak bardzo nie lubią pani Alicji Synowskiej, że nierzetelnie tworzą jej wizerunek w mediach?

To pytanie przyszło mi na myśl po zapoznaniu się z informacjami lokalnych redakcji dotyczącymi dzisiejszego startu kampanii wyborczej Alicji Synowskiej do Parlamentu Europejskiego. Dziennikarskie relacje zawierają tak wiele absurdów, że chyba tylko złośliwością wobec pani Alicji mogę wytłumaczyć ich nasilenie. Dlatego czuję się zobowiązany stanąć w jej obronie.



Po pierwsze, nie wierzę doniesieniom, że główną motywacją pani Alicji do podjęcia przez nią misji w europarlamencie jest troska o to, żeby dotacjami z UE nie degradować Świdnicy. I nie chodzi nawet o to, że przypisuje się kandydatce skrajnie krytyczną ocenę dotychczasowego sposobu wykorzystywania środków unijnych przez Świdnicę. Ważniejsze jest to, że jak powszechnie wiadomo, Parlament Europejski w żadnej mierze nie nadaje się na miejsce dyskusji o rzeczach, które, jeśli wierzyć dziennikarzom, są w centrum jej zainteresowań. Jasne jest przecież, że 51 (tylko tylu!) deputowanych z Polski decydować będzie o sprawach dotyczących całej Europy lub pozycji zajmowanej w niej przez Polskę. Skrajną głupotą byłoby sądzić, że do tej tematyki zaliczać się będzie także stan świdnickich parków. Nie wierze, żeby tej oczywistości nie rozumiała pani starosta. Dlatego nieufnie podchodzę do publikacji, które sugerują, że jej wyobrażenia o roli odgrywanej przez europosłów są tak mylne. Nie dopuszczam też, myśli, że Alicja Synowska traktuje świdniczan jak durniów, którzy nie dostrzegają różnicy pomiędzy zadaniami i kompetencjami posła do Parlamentu Europejskiego i radnego miejskiego. Najpewniej lokalni dziennikarze nie zrozumieli tego, co w hotelu Piast mówiła kandydatka. Innego wytłumaczenia nie znajduję.



Po drugie, moje wątpliwości budzi podawana przez media informacja, że Alicja Synowska pomimo jej deklaracji, że w Brukseli pilnować będzie spraw ważnych dla Polski i Świdnicy zamierza jesienią ubiegać się o stanowisko prezydenta miasta. Musi przecież zdawać sobie sprawę, że pomimo jej nadzwyczajnej pracowitości i ponadprzeciętnych zdolności trudno byłoby pogodzić pracę na obu frontach. A nawet gdyby się udało, czego ze względu na jej walory, do końca wykluczyć nie można, niestety, prawo zakazuje łączenia tych funkcji. Ja, po prostu, nie wierzę, żeby pani Alicja zataiła ten stan rzeczy przed swoimi wyborcami. Nie dam także wiary, że mogłaby cynicznie wykorzystywać udział w wyborach do Parlamentu Europejskiego wyłącznie, jako promocję przed wyborami samorządowymi. Jedyna sensowna opcja polega na tym , że pani starosta zamierza zdobyć mandat eurodeputowanej i pomiędzy momentem, w którym zakończy uzdrawianie sytuacji powiatu, a dniem, w którym z sukcesem zatroszczy się o stan miasta, jednak zdoła skutecznie przypilnować naszych interesów w Europie. Ze względu na terminy wyborów musiałoby się to stać pomiędzy końcem maja i listopada. Nie jest to łatwe. Dlatego mam pretensje do dziennikarzy, że z niezrozumiałych powodów nie podkreślają, jak bardzo ambitnego wyzwania jest gotowa się podjąć Alicja Synowska.



Po trzecie, mało wiarygodne wydaje mi się, żeby słowa wkładane przez dziennikarzy w usta pani starosty były wczoraj rzeczywiście wypowiedziane. Przecież na sali, w której inaugurowała swą kampanię wyborczą znajdowali się posłowie PO wielokrotnie komplementujący funkcjonowanie w mieście koalicji ich partii z ugrupowaniem prezydenta Wojciecha Murdzka. W spotkaniu brali też udział doświadczeni samorządowcy: Zygmunt Worsa, Sabina Cebula i Teresa Mazurek. Chociaż ostatnio zdystansowali się od Wspólnoty Samorządowej, znane są ich pozytywne wypowiedzi na temat prezydenta miasta, z którym współpracują od kilkunastu lat. Można było wręcz odnieść wrażenie, że w relacjach pomiędzy prezydentem i tymi osobami jest wiele autentycznego szacunku oraz uznania dla efektów jego pracy. Dlatego, albo ja kompletnie nie znam się na ludziach, albo publikacje prasowe są zmanipulowane, albo pani Alicja nie mogła powiedzieć, że np.

„Wszystko to, z czego Świdnica była znana, czyli między innymi zieleni jest niszczone. Czy to jest rewitalizacja, czy raczej degradacja?”.

Nie wyobrażam sobie, żeby nikt z obecnych nie zareagował, gdyby faktycznie padły takie słowa. A skoro dziennikarze na ten temat zgodnie milczą, jestem przekonany, że Alicja Synowska nie mogła pleść takich bzdur.



Wniosek z tego jest taki, że jednak należy mieć ograniczone zaufanie do publikacji prasowych. A chcąc dysponować pewnymi informacjami, warto docierać do ich źródła. Szczęśliwie się składa, że pani Alicja Synowska stale podkreśla wagę bezpośrednich kontaktów z potencjalnymi wyborcami. Jestem przekonany, że w ramach swej kampanii do Parlamentu Europejskiego zorganizuje publiczne spotkania z mieszkańcami, podczas których będzie sposobność zadania kilku pytań. Bardzo na to liczę i już cieszę się z tej możliwości.





5 komentarzy:

  1. ja uważam ,ze jest coś w tym prawdy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale mi wstyd za ten wpis. Nieładnie :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Uśmiechnięty emotionek może sugerować, że autorem komentarza jest dziennikarz żartujący sobie z mojego żartu. Tak na wszelki wypadek, jeśli ktoś nie zauważył ironii zawartej w moim wpisie, zapewniam, że nie mam żadnych krytycznych uwag do medialnych relacji z wydarzenia w hotelu Piast.

    OdpowiedzUsuń
  4. Napisałam, że jest mi wstyd, gdy to czytałam. I nie dlatego, że za jednym pociągnięciem pióra próbowano z dziennikarzy zrobić kłamczuchów albo nieudaczników, a z pani Alicji, której zresztą sympatią nie darzę) zwyczajną głupią gąskę. Wstyd było mi dlatego, że takie rzeczy uprawia prezydent mojego miasta. Cóż. Każdy orze, jak może. Zwłaszcza przed wyborami.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nikt od początku w 2009 roku nie wyraził większego przywiązania do mojego bloga od Pani, która czyta, choć nie rozumie, o czym, a dodatkowo jeszcze się tego wstydzi. Serdecznie pozdrawiam Panią najwierniejszą czytelniczkę.

    OdpowiedzUsuń