piątek, 27 września 2019

O miłości BMS. Głównie własnej.


W Świdnicy odbył się wiec wyborczy, którego centralną postacią był premier Mateusz Morawiecki. Jak to bywa w każdym miejscu w Polsce przy takich okazjach, opowiadał o dokonaniach  PiS i wynikających z tego korzyściach dla lokalnej społeczności. 

Słowa  premiera skrytykowała prezydent Świdnicy Beata Moskal-Słaniewska. Rozumiałbym ją, gdyby ograniczyła się do wypunktowania błędu przy podawaniu nazwy ulicy, której remont jest współfinansowany przez rząd. Nawet byłbym rad, że nieco utarła nosa mądralom z „warszawki”, którzy przygotowując swego szefa do wystąpienia, odwołali się do własnej (nie)wiedzy, zamiast polegać, na przykład, na znajomości rzeczy przez kandydującego do Sejmu obecnego posła, a wcześniej długoletniego prezydenta miasta Wojciecha Murdzka.  

Niestety, prezydentka z SLD zamiast drobnego wytyku sformułowała totalną krytykę. Jej sens jest taki: rządzący PiS jest głuchy na potrzeby świdniczan i nic dobrego dla nas się nie wydarzy, a jeśli nawet cokolwiek uzyskamy, to wyłącznie dzięki aktywności perfekcyjnej prezydentki i jej umiejętności współpracy z innymi. No i cóż powiedzieć? Chyba to, że jej megalomania sięgnęła szczytów. Przykład? Proszę bardzo.

Według BMS, dotację na renowację katedry w wysokości 17 mln zawdzięczamy jej wezwaniom, a nie zabiegom parlamentarzystów i ministrów z PiS. Ich starania skwitowała słowami „dobrze, że w końcu”, usiłując wmówić niezorientowanym, jakoby w tej sprawie faktyczną moc sprawczą miała jej korespondencja z parlamentarzystami. Zresztą, to nie pierwszy raz. Rok temu w rezultacie zgodnych starań posłów Michała Dworczyka, Anny Zalewskiej i Wojciecha Murdzka  wpisano katedrę na tzw. listę prezydencką zabytków. W rezultacie udało się pozyskać 1.5 mln wsparcia. Wtedy BMS także sugerowała publicznie, że to jej zasługa, bo napisała list… Jakie realne znaczenie mają jej wystąpienia doniosły lokalne media w tym tygodniu.  Okazało się, że zamiast niezbędnej modernizacji przebiegającej przez miasto drogi krajowej, jej zarządca zlikwidował istniejący od lat żywopłot, w części przynajmniej ograniczający negatywne oddziaływanie arterii. Faktycznie, wszyscy stają na baczność otrzymując pismo od BMS! 

Zresztą o drogach w wystąpieniu prezydentki było więcej. Zdecydowanie zarzuciła premierowi  nieprawdę, że coś się wreszcie ruszyło w sprawie włączenia Świdnicy w system dróg ekspresowych. Ogromna jest w ostatnim czasie ilość informacji udowadniających, że nie miała racji. Odsyłam do nich zainteresowanych.

Spory tupet wykazała także BMS sugerując, że miasto świetnie sobie radzi „bez łaski” ze strony rządzących w sprawie dróg lokalnych.  Niesamowitym osiągnięciem jest, według niej, zdobycie w tym roku 3.7 mln na przebudowę ul. Kraszowickiej. Tyle tylko, że w tym samym czasie liczne samorządy skutecznie pozyskały dofinansowanie na kilka zadań. Zapewne dla świdniczan najważniejsze są inwestycje na terenie naszego powiatu. W 2019 uzyskał on w ramach rządowego programu łącznie prawie 8 mln zł na pięć inwestycji. Dlaczego taka ilość, choć przez lata obowiązywała zasada: jeden samorząd – jedna droga? Dlatego, że rząd i popierająca go większość sejmowa z PiS zwielokrotnili środki na te cele.

I cóż z tego – BMS wzrusza ramionami z poczuciem wyższości, strzelając focha w kierunku urzędującego ( prawdopodobnie także przyszłego) premiera. Przecież, jak zauważyła, on oraz inne „pisiory” zaśpiewały podczas wiecu tylko dwie zwrotki Mazurka Dąbrowskiego. A za jej rządów w Świdnicy śpiewa się wszystkie cztery. Bo przecież nikt tak nie kocha Świdnicy i Polski jak BMS oraz  popierani przez nią kandydaci na posłów z SLD i Platformy. I nikt też bardziej nie kocha prezydentki niż ona sama.