W Świdnicy po raz kolejny powrócono do sporu na temat wykorzystania
w celach promocyjnych pamięci o niemieckim asie lotnictwa z okresu I wojny
światowej Manfredzie von Richtchofenie. Bezpośrednim powodem dyskusji jest
zamiar przeznaczenia 130 tys. zł na akcję marketingową, w tym budowę repliki
samolotu „Czerwonego Barona”. Władze miasta wiążą z tym pomysłem nadzieje na
przyjazd rzeszy turystów. Twierdzą, że będą nim zachwyceni pasjonaci historii z
całego świata. Przeciwnicy traktują go, jako popularyzację pruskiego
militaryzmu. Przypominają, że brat Manfreda dowodził bestialskim nalotem
Luftwaffe 1 września 1939 r. na pozbawiony jakiegokolwiek znaczenia wojskowego Wieluń.
Podczas tego aktu terroryzmu miasto zrównano z ziemią, a pod gruzami poniosły
śmierć setki cywilów.
Moim zdaniem, pojedynczy happening nie przyniesie ani
zakładanych korzyści, ani negatywnych skutków. Po prostu, jego siła oddziaływania
będzie zbyt nikła, gdyż w Świdnicy w ruinę popadły pamiątki po Richtchofenie, a
nowych akcentów związanych z historią lotnictwa obecnie się nie planuje.
Kładę akcent na słowo „obecnie”, gdyż chcę przypomnieć inicjatywę,
której wdrożenie może przynieść Świdnicy
korzyści, a jednocześnie godzi strony spierające się o postać niemieckiego
pilota. W listopadzie 2013 r. przedstawiona została publicznie koncepcja zagospodarowania
parku przy ul. Sikorskiego. Autor korzystając ze wsparcia ówczesnych władz
miasta opracował projekt, którego wiodącym motywem było przypomnienie wybitnych
lotników walczących podczas I wojny światowej na różnych frontach, wśród nich Polaków.
Był to pomysł nowatorski, przez co mógł budzić zainteresowanie zarówno świdniczan,
jak i naszych gości. Idea łącząca w jednym miejscu pamięć o żołnierzach wrogich
armii, na pewno ma wymowę antywojenną. O
szczegółach można przeczytać pod linkiem, który podaję na końcu tekstu.
Dlaczego prezydent Beata Moskal-Słaniewska i rządzące
miastem SLD odrzuciło pomysł stworzenia Parku Asów Lotnictwa? Być może jest to
przejaw programowej negacji zamierzeń poprzedników. Można też domniemywać, że
nie rozumieją sensu różnicowania charakteru świdnickich parków (łączna
powierzchnia to prawie 64 hektary). Niewykluczone,
że szczytem ich aspiracji jest urządzanie ładnych rabatek z kwiatami. Za tą
hipotezą przemawia rezygnacja z instalacji w Parku Centralnym plenerowych interaktywnych
stanowisk do zabawy-nauki. W miejscu, gdzie pierwotnie planowano zbudowanie
kaskad wodnych, na których dzieci poznawałyby na przykład jak działa hydroelektrownia
lub śluza wodna, ma powstać ogród różany. Argumentacja? - bo tak było przed wojną!
Tak, czy inaczej, nietuzinkowe zagospodarowanie parku przy
ul. Sikorskiego jest jeszcze możliwe. Co prawda, w ogłoszonym przetargu na
prace w nim nie ma mowy o elementach związanych z historią lotnictwa. Skoro
jednak władze miasta przez ponad rok korygują projekt budowy basenu, a ostatnio
znacząco zmieniają także projekt budowy stadionu, mogłyby także zmodyfikować
swe zamierzenia dotyczące parku. Wykazując się kreatywnością i determinacją
można ciekawie go urządzić, a dodatkowo uzyskać hit promocyjny. Czy nadzieja na
to, jest wiarą w cud? W Świdnicy parę cudów się zdarzyło, więc mimo wszystko
chcę pozostać człowiekiem wiary.
http://swidnica24.pl/park-asow-lotnictwa-w-swidnicy-foto/