Greps z
kultowego kabaretu „Dudek”: „…woda napotykając na otwór, czyli szczelinę, wypływa. Praw
fizyki pan nie zmienisz i nie bądź pan głąb” przeszedł do historii, jako
wzorcowy przykład robienia ludzi w balona za pomocą argumentów niby
oczywistych, lecz w istocie kompletnie bezsensownych, bo nie dotyczących istoty
interesującej ich sprawy. Przywołałem ten satyryczny numer nie tylko z sympatii
dla weteranów estrady. Sądzę, że jest bardzo a propos uchwały budżetowej na
2017 rok przyjętej dzisiaj przez świdnickich radnych popierających prezydent Beatę Moskal-Słaniewską (SLD).
Od dłuższego
czasu pani prezydent i jej pudelki uprawiają nachalną propagandę sukcesu,
której kluczowym, nieomal kanonicznym
motywem, jest podkreślanie rozmachu inwestycyjnego obecnej władzy. Tym tłumaczy
się ogromne tempo zadłużania miasta i lawinowo rosnący deficyt budżetu. W
istocie liczby przerażają. Podam tylko kilka. W 2014 roku (ostatnim roku
rządów, w których również ja miałem swój udział) deficyt budżetu był minimalny
i wynosił 2.2 mln. W pierwszym roku nowej władzy utrzymano go na prawie
niezmienionym poziomie 1.9 mln. Jednak w 2016 nagle wzrósł do 19. 2 mln, a w
2017 planuje się go w wysokości aż 28.4 mln., pomimo wykorzystania także
całości tzw. wolnych środków „zachomikowanych” przez lata przez poprzednią
ekipę – około 12 mln. Towarzyszy temu coraz szybsze zadłużanie miasta. Oficjalnie
w tym i przyszłym roku pożyczy się 62.2 mln, ale w pamięci trzeba mieć jeszcze
konieczność spłacenia za ŚPWiK około 30 mln obciążeń za modernizację basenu na
ul. Śląskiej. Łącznie daje to ponad 90 mln. I tu właśnie dochodzimy do analogii
pomiędzy chwytami stosowanymi przez panią prezydent i majstra ze skeczu.
Pani BMS
tłumaczy świdniczanom tak: skoro inwestujemy, to musi być wielki deficyt i
zadłużenie, ale warto, bo mamy niepowtarzalna szansę na bezprecedensowe
wsparcie unijnymi dotacjami. Czyli
wypisz, wymaluj- woda pod ciśnieniem tryska przez dziurę i nic się nie poradzi.
Pozornie logiczne, ale w rzeczywistości jest to ściema, o czym można się
przekonać spoglądając na dane dotyczące budżetów miasta w kolejnych latach. W
2014 wydatki majątkowe (w uproszczeniu inwestycje) wynosiły 38.9 mln. Pod
rządami pani prezydent w latach 2015-2017 będą łącznie większe o 23.6 mln.
Jednak, jak wskazałem wcześniej, miasto w 2016 i 2017 pożyczy aż 62.2 mln (na
koniec kadencji będzie to około 150 mln). Zatem, wbrew nachalnej propagandzie
rządzących, zainwestujemy zaledwie co trzecią pożyczaną złotówkę. A gdzie podzieje się różnica – prawie 40 mln?
Odpowiedzi można poszukać choćby w pozycjach budżetu dotyczących wynagrodzeń i
ich pochodnych. W roku 2014 na płace wydano z budżetu łącznie 60 mln. W 2017
planuje się na ten cel już 71.5 mln. Generalnie, wydatki bieżące budżetu
pomiędzy rokiem 2014 i 2017 wzrastają aż o 43 mln. I nawet jeśli uwzględni się,
że część z nich dotyczy wypłat rządowych pieniędzy na program 500+, to i tak
„przejadamy” (lub „przejadają”) zdecydowanie więcej, niż wynosi przyrost
dochodów własnych miasta. Jeśli zestawi się te niezbite fakty z wypowiedzią pani BMS z
dzisiejszej sesji Rady Miejskiej: ”Przygotowania wymagały od nas ogromnej
dyscypliny i oszczędności w wydatkach bieżących, a zaczęliśmy od siebie,
urzędników i placówek miejskich.”, to
widać, że odwołania do kabaretu są całkowicie uprawnione.
Jak w takim
razie, jest możliwe, że ten „cud gospodarczy” trwa, a miasto się nie zawala. To proste, ustala się spłaty długów na czas
po 2020 roku. Oznacza to, że mamy przed sobą jeszcze trzy lata względnego „karnawału”,
a potem zacznie się „post”. Będzie to post ścisły. Nie mam pojęcia, gdzie w tym
czasie będzie obecna pani prezydent, ale świdniczanie na pewno zostaną tu,
gdzie są obecnie.
Być może dzisiaj, komuś się wydaje, że jakieś
abstrakcyjne miliony deficytu, kredytów itp. go nie dotyczą, bo to sprawa
krawaciarzy z urzędu miejskiego. Jest jednak w błędzie. Wydatki na utrzymanie
miasta związane są z mnóstwem rzeczy, z którymi na co dzień się spotykamy,
nawet jeśli, nie mamy świadomości, z czego są finansowane. Wiem z wieloletniego doświadczenia
zarządzania miastem, jak trudno jest ograniczyć wydatki bieżące choćby o 1
procent. A cóż dopiero robić to, jeśli najpierw wywinduje się je na poziom o 20
procent wyższy i wywoła wrażenie, że jest to stan niejako naturalny. Niestety, wkrótce
będzie konieczne przejście na program oszczędnościowy i okaże się to dla wielu mieszkańców
niezwykle bolesne. Klient ze skeczu, któremu woda zalewała mieszkanie prosił hydraulika o drobną
naprawę. Żeby uszczelnić wyrwy, przez które wypływają pieniądze miejskie trzeba
będzie bardziej radykalnych działań. Na nic zda się kit, który dzisiaj bardzo
chętnie wciskają obywatelom pani BMS ze swymi klakierami.
Prawdopodobnie
władza nie zmieni swego kursu, wprost na
zderzenie z twardymi realiami finansowymi. Reguły demokracji sprawiają, że jeszcze
przez dwa lata świdniczanie mogą tej władzy zrobić co najwyżej, to co w skeczu pan
Kobuszewski sugerował panu Michnikowskiemu. Potem się zobaczy. Ja mam
satysfakcję, że przynajmniej mnie nie
będą dotyczyły słowa: ”… i nie bądź pan głąb”. I to jest rzecz niezależna od
tego, jak wielu świdniczanom również przeszkadza bycie traktowanym przez panią
BMS, jak część główki kapusty?
Więcej o
budżecie na stronie Wspólnoty Samorządowej: http://wspolnotasamorzadowa.org/stanowisko-klubu-radnych-wspolnota-samorzadowa-w-radzie-miasta-w-swidnicy-z-dnia-29-12-2016-r-w-sprawie-przedlozonego-przez-prezydent-beate-moskal-slaniewska-projektu-uchwaly-budzetowej-miasta-na-201/