Wiodąca rola
odgrywana w świdnickich czarnych marszach potwierdza, że pani prezydent Beata
Moskal-Słaniewska ma osobliwe upodobanie do wygłaszania publicznie dziwnych
zaklęć . (Aż strach pomyśleć, o wypowiadanych na osobności:)). Na jednym z portali znalazłem taki
fragment relacji z pewnego wydarzenia sprzed tygodnia:
„Z kolei
prezydent Świdnicy zaznaczyła, że nie do końca wierzyła, że z tego miejsca,
gdzie właśnie powstało biuro, uda się wypędzić ducha poprzedniej działalności.”
Któż
zgadnie, jakie demony pani prezydent stara się w ten sposób przepędzić? Otóż,
niespodzianka, bo wcale nie chodzi o monstra wymieniane podczas drugiego czarnego
protestu (ot, takie lewicowe gusła). A zatem, nie jest to ani bies brunatnego
kaczyzmu, ani licho męskiego szowinizmu, ani Boruta w koloratce, ani nawet duszek
reformy edukacji. Zacytowane zdanie dotyczy ducha przedsiębiorczości, który
zakorzenił się (o zgrozo!) w jednym ze świdnickich lokali użytkowych. A fe!
Owe ladaco
tkwiło w tym miejscu od dziesięcioleci, w ciągu których prowadzono tu
działalność handlową i usługową. Nie jest to specjalnie dziwne, bo lokal
świetnie nadaje się na sklep lub gastronomię. Położony jest na parterze, w
ścisłym centrum miasta, tuż przy Rynku, ma wejście wprost z ulicy, sąsiaduje
przez ścianę z innymi sklepami. Słowem,
dobre miejsce na niezbyt wielki, prywatny biznes.
Pani prezydent
zdecydowała się jednak podarować ten lokal jednej z partii politycznych, która urządziła
w nim biuro poselskie. Nawiasem mówiąc, urzędować ma w nim posłanka nie z
naszego okręgu, lecz z Wrocławia. Słowo „podarować”, należy rozumieć, jako
ustalenie symbolicznego czynszu najmu, podczas, gdy wcześniej najemcy płacili
za niego całkiem godziwe pieniądze. Kosztem dla miasta są także środki jakie
MZN przeznaczył w 2012 roku (mogę się mylić o rok) na sfinansowanie sporego
remontu oraz zwrot nakładów poprzedniemu najemcy za zakres prac remontowych
wykonanych przez niego osobiście. Razem to kilkadziesiąt tysięcy złotych. Prawda,
że inne biura poselskie także płacą niewiele, jednak zajmują lokale typowo
biurowe, których miasto ma nadmiar, a czynsz w nich, z zasady, jest niski. Faktem
jest jednak i to, że żadnemu wcześniejszemu prezydentowi nie przyszła do głowy
równie głupia decyzja dotycząca lokalizacji siedziby polityków.
W
poprzedniej kadencji wymyślaliśmy i wdrażaliśmy różne pomysły, bo ożywić
centrum miasta. Nasi następcy przekonali się, że nie jest to łatwe, o czym
świadczy ogromna ilość pustostanów w śródmieściu po dwóch latach ich rządów. Za
„naszych czasów” brak odpowiednich lokali stał się (niestety) główną barierą
dla kontynuowania programu, w ramach którego udostępniano lokale przedsiębiorcom
„na dorobku”. Proponowano im na początek czynsz preferencyjny, który stopniowo
wzrastał do rynkowej wysokości. Dlatego wkurzam się, gdy pani prezydent w imię
politycznych interesów, lecz wbrew interesowi miasta bezsensownie dysponuje atrakcyjnym
lokalem. Jakże dalekie jest to od kupieckich tradycji Świdnicy. Stąd niby
żartobliwa, ale w istocie żałosna treść zaklęcia wygłoszonego przez panią
prezydent podczas celebry w nowym biurze poselskim.
Obserwując
sposób działania obecnej władzy, obawiam się, że będziemy świadkami wielu podobnych
czarów. Najbliższe zdarzą się już na piątkowej sesji Rady Miejskiej. Pani prezydent
postara się wytłumaczyć, że dowodem właściwego zarządzania finansami miasta
jest osiągnięcie w tym roku deficytu budżetowego w wysokości 19 mln zł i
pokrycia go emisją obligacji na kwotę 29 mln zł. Nie mam złudzeń, że dla większości
radnych będzie to genialne posunięcie, równie udane, jak program aktywizacji
śródmieścia poprzez urządzenie w nim biur dla wszystkich posłów i senatorów RP.
Ale cóż, moc czarów pani Beaty Moskal-Słaniewskiej działa. Jeszcze działa.