W
Clackton-on-Sea (partnerskim mieście Świdnicy) jest sympatyczny nadmorski bulwar.
Wśród ozdobnych roślin urządzono alejki
ze stylowymi ławkami. Na ich oparciach zamocowano niewielkie metalowe tabliczki
poświęcone jednostkom wojskowym, w których podczas II wojny światowej walczyli mieszkańcy
dystryktu. Na deptaku postawiono także niewielki pomnik weteranów wojennych.
Jego uroda może nie powala, ale dobrze współgra on z typowo rekreacyjnym
charakterem otoczenia. W każdym razie, patriotyczna tożsamość Anglików budowana
jest w tym miejscu niejako przez osmozę, podczas zwyczajnych zabaw i spacerów całych
rodzin, dziadków z wnukami, czy zakochanych młodych par. Dzieje się to ciągle,
choć bez zbytniego patosu, sztywniactwa i nadęcia.
Coś
podobnego chciała zrobić w Świdnicy ekipa prezydenta Murdzka, wykorzystując przeznaczony
do rewitalizacji skweru obok Banku Zachodniego. Niestety, zdążyliśmy wykonać tylko
koncepcję uwzględniającą powstanie pomnika Polskiego Państwa Podziemnego. Potem
przyszła nowa władza, która kontynuuje nasz zamysł kapitalnego remontu skweru,
ale pozbawionego patriotycznego motywu. Nawet gorzej, bo projekt, który za chwilę
będzie wdrażany, pozostawia nienaruszony obelisk, na którym po wojnie
zawieszono czerwoną gwiazdę sławiącą armię sowiecką.
Czy zmiana
władzy powoduje, że poprzedni pomysł automatycznie stał się zły? Moim zdaniem,
nie. Dlatego sformułowaliśmy bardzo wyważony w treści apel do obecnej pani prezydent i
radnych na rzecz dokończenia pierwotnego zamierzenia. Odzew na jego
upublicznienie jest całkiem obiecujący. Podczas dzisiejszego biegu pamięci Żołnierzy Wyklętych
bez problemu uzyskaliśmy prawie 250 podpisów pod petycją. Są jednak i inne reakcje.
Zdaniem prezydent
Słaniewskiej-Moskal proponowana lokalizacja pomnika PPP jest zła, bo nie umożliwia
odbycia tam masowych zgromadzeń. Rzecz jednak w tym, że myślenie pomysłodawców pomnika
idzie w zupełnie innym kierunku. Nam nie chodzi o gigantyczny monument otoczony
wielką przestrzenią, która w jakimś stopniu ożywać będzie jeden, dwa dni w
roku, a poza tym zionąć będzie pustką. Nam chodzi o to, by wzorem
Clackton-on-Sea przesłanie Polski Podziemnej docierało nie tyle wskutek sporadycznych oficjalnych ceremonii, ale
raczej w sposób bardzo naturalny, przez codzienne obcowanie z elementami
przypominającymi to dziedzictwo. Zresztą, dla organizowania uroczystości wcale
nie potrzeba mega placów, czego dowodem są coroczne obchody rocznicy Zbrodni Katyńskiej
na niewielkim skwerze przy pl. Św. Małgorzaty.
Mocno
zaskakuje alternatywna propozycja pani prezydent budowy pomnika PPP na miejscu
pozostałości po mauzoleum niemieckiego pilota Manfreda von Richthofena. Zaledwie
dwa tygodnie temu kierownik Referatu Turystyki UM ogłosił zamiar promowania
Świdnicy właśnie poprzez wykorzystanie sylwetki Czerwonego Barona. Dlatego
pomijając nawet wątpliwą stosowność umieszczania w tym miejscu kotwicy Polski
Walczącej, nieuchronną konsekwencją takiej decyzji będą znaczne kontrowersje.
Polskie Państwo Podziemne zamiast łączyć współczesnych Świdniczan, podzieli ich
na pozornych kosmopolitów lansujących znanego w świecie asa lotnictwa i rzekomych
zwolenników Ciemnogrodu, akcentujących przywiązanie do niepodległościowej tradycji.
Czy potrzebujemy takich sporów?
Czy nie
lepiej pozostać w zgodzie z pierwotnym, przemyślanym przez autorów i akceptowanym
przez kombatantów pomysłem? Zwłaszcza, że proponujemy bardzo spokojny tryb
pracy. W tym roku postulujemy zorganizowanie konkursu dla artystów, w wyniku
którego wybrać można najlepszy projekt. W przyszłym roku nastąpiłaby jego
realizacja. Wierzę, że w dobrej sprawie można wznieść się ponad polityczne
antagonizmy i osobiste animozje. Czy ktoś jest przeciw?