Mam
wątpliwości, czy prezydent Beata Moskal-Słaniewska, zgodnie ze swoim hasłem
wyborczym, rzeczywiście jest bliżej ludzi. Zdecydowanie potwierdziło się
jednak, że przynajmniej czasem, bierze pod uwagę to, co mieszkańcy mówią i
piszą. Tyle tylko, że reakcja na te głosy
bywa zadziwiająca.
Konkretnie,
chodzi mi o skwer przy ul. Franciszkańskiej. Faktem jest, że nie wszystkim
podobał się rodzaj nasadzonej tam zieleni, a niektórym także zagłębienia w
posadzce skweru kryjące oprawy iluminacji świetlnej. Ostatnio także ja wtrąciłem
swe trzy grosze do dyskusji o placu. Dla mnie problemem było kiepskie
utrzymanie roślin (jak mogą wyglądać np. trawy można zobaczyć nieopodal, przy
hotelu „Fado”). Zwracałem uwagę, że przez brak ich należytej pielęgnacji
następuje wręcz totalne zachwaszczenie (wpis na blogu w dn. 26 czerwca „Dziki
na chwastowisku”) gazonów i kwater posadzkowych.
Najwyraźniej
pani prezydent wzięła sobie do serca głosy obywateli i „pogodziła” wszystkich. Po
kilku miesiącach zastanowienia, wybrała styl działania propagowany niegdyś
przez pewnego jegościa z Białegostoku – nie będzie niczego. Zdemontowano
elementy iluminacji- bo, po co nam takie fanaberie poprzedniej władzy? Wykopano
wszystkie rośliny – bo, w jakim celu trudzić się utrzymaniem zieleni
wymagającej troski nieco większej niż np. popularne bratki? Zasypano kwatery w
posadzce ziemią- bo dlaczego ma być nierówno, skoro, jak widać po śladach
zostawionych na powstałych klepiskach, świetnie się chodzi i jeździ po nich na
tzw. szagę? Jeszcze jeden drobiazg- przy okazji wykopków zniszczono i
pozostawiono nie naprawiona jedną z kamiennych płyt. Ale któż z obecnej władzy
przejmował by się czymś, co „betonuje
Świdnicę”?
I co dalej?
Nic, pełny spokój. Czy tak zostanie na stałe? Trudno powiedzieć, być może nie.
W każdym razie, od trzech tygodni koszmarek przy ul. Franciszkańskiej straszy. Dlatego
ludzie, którzy przychodzą tam posiedzieć na ławeczkach lub dać się pobawić
dzieciom figurami dzików, z niedowierzaniem pukają się w czoło. Nie mogą się
nadziwić, że władza podejmuje tak niedorzeczne decyzje, demolując poprzedni
wystrój placu bez zaproponowania niczego w zamian . Dodam od siebie, że fatalny
jest także termin, w jakim wykonano „rozwałkę” lub, jak ktoś woli, „ siermiężną
urawniłowkę” placu. Jesteśmy wszakże w
pełni sezonu turystycznego. Choćby jutro w świdnickim Rynku zapowiadany jest
zlot właścicieli ekskluzywnych samochodów. Jakie wrażenia odniosą świdniczanie i goście,
widząc skwer w obecnej postaci?
Zawsze
drażniło mnie, gdy ktoś na wyrost przedstawiał się, jako tzw. głos ludu.
Dlatego wyłącznie we własnym imieniu (choć wiem, że podobnie myśli wielu
świdniczan), apeluję do pani Beaty Moskal-Słaniewskiej, żeby czym prędzej ponownie nadała skwerowi estetyczny wygląd i charakter miejsca do odpoczynku.