Wreszcie dowiedziałem się, i nie tylko ja, dlaczego nie
będzie w Świdnicy fiesty balonowej.
Jak już pewnie wszyscy słyszeli, Ballon Festival 2015 (tak
brzmi oficjalna nazwa imprezy) powędrował do Krzyżowej. Organizator tego
wydarzenia Krzysztof Zapart wyjaśniał, że spotkał się
z obojętnością, a nawet
wręcz niechęcią prezydent Beaty Moskal-Słaniewskiej. Z tego powodu, mimo
szczerych chęci zorganizowania zlotu w naszym mieście, zmuszony był przenieść
go do sąsiedniej gminy. Taki obrót sprawy wywołał komentarze, że pani prezydent
„wypięła się” na hitową imprezę, bo nie docenia jej znaczenia lub odgrywa się
na panu Krzysztofie, jako sympatyku Wojciecha Murdzka.
Okazało się - nic z tych rzeczy. Beata Moskal Słaniewska tłumaczyła
przed kamerą TeleTop, że zrezygnowała z tej imprezy gdyż….. nie była ona zapisana w budżecie!
W zasadzie,
to nawet nie zrezygnowała, bo skoro nie umieszczono
jej w budżecie, to nie było, z czego się wycofywać. Co innego, gdyby taka
pozycja znalazła się w planie wydatków budżetowych. Jednak trzeba, najpierw ją tam
wstawić. A ponieważ tego nie zrobiono, to właściwie brak zapisu budżetowego
sprawia, że festiwal jest ulotny, jak nomen
omen, balon na gorące powietrze. Proste? Zrozumiałe?
Nie proste i nie mądre, wręcz infantylne, co łatwo stwierdzić, stawiając
kilka pytań.
Kto tworzy budżet?
Oczywiste, że to prezydent wnioskuje do Rady Miejskiej, której
zdecydowana większość wręcz „je z ręki” Beaty Moskal Słaniewskiej. Gdyby
chciała, bez trudu przekonałaby radnych do udzielenia wsparcia finansowego
imprezie. Zresztą, w okresie trzech miesięcy obecnych rządów korekt budżetu
było już wiele. Tym bardziej nie ma powodu sądzić, że radni zlekceważyliby tak
znakomity pomysł.
Czy w gminie wiejskiej Świdnica obowiązują inne niż w naszym
mieście reguły tworzenia budżetu? Jasne, że identyczne. Dlaczego więc, wójt
Teresa Mazurek może zorganizować festiwal w swojej gminie, skoro kiedyś
przecież także nie miała w uchwale budżetowej ujętych wydatków dotyczących tej
imprezy? Wszakże Krzysztof Zapart zaproponował współpracę naszym sąsiadom
zupełnie niedawno, dopiero, gdy odbił się od ściany niechęci w Świdnicy.
Sprzed kilku dni pochodzi zapowiedź, że w Świdnicy odbędą
się targi turystyczne, które w zamyśle pani prezydent mają zatrzeć fatalne
wrażenie po rezygnacji z Festiwalu Reżyserii Filmowej, Kongresu Regionów i
Ballon Festiwal. Czy impreza ta została uprzednio zapisana w budżecie miasta?
Czy radni uchwalili już, że zgadzają się na to? Odpowiedź jest oczywista. Nie
ma takiego tytułu w planie wydatków. A jednak nie przeszkadza to władzy w
nagłaśnianiu imprezy.
Skąd biorą się wnioski o zmianę budżetu? Z przekonania
władzy, że warto wykonać coś, co wcześniej nie było planowane. Inaczej mówiąc,
najpierw musi być wola zrobienia tej rzeczy. Zapis w budżecie jest tylko jej
konsekwencją, formalnym wymogiem narzuconym przez obowiązujące przepisy.
Podsumowując, uważam, że
pani prezydent po prostu oszukuje mieszkańców, wskazując procedury budżetowe,
jako przeszkodę w organizacji festiwalu balonowego w Świdnicy. Fatalnie, że
stosując tego rodzaju argumenty przywołuje
najgorsze stereotypy urzędnika. Według nich, to tępak żyjący we własnym
urzędniczym świecie, osoba mająca klapki na oczach, nie wykazująca żadnej
inicjatywy, kierująca się zasadą- jak mam „papier z pieczątką”, to coś zrobię,
a jak nie mam, to nie kiwnę palcem nawet w najsłuszniejszej sprawie. Czy pod
rządami Beaty Moskal Staniewskiej promowany będzie taki styl pracy?
Oby nie. Zresztą cynizm i obłuda zawarte w tłumaczeniu
pani prezydent nie są najgorszą rzeczą, która może nas dotknąć, jako
mieszkańców. Załóżmy na chwilę, że mówi prawdę. O czym to świadczy?
Proszę wyobrazić sobie, że do urzędu przychodzi inwestor ze
świetnym, wiarygodnym planem stworzenia miejsc
pracy. Oczekuje pomocy miasta w budowie drogi do swojej fabryki. Co odpowie mu
Beata Moskal Słaniewska? Czy usłyszy on, że pani prezydent nie potrafi
przebrnąć przez banalnie proste procedury zmiany uchwały budżetowej? Powie mu
się, że jeśli kiedyś przypadkiem budowa tej drogi znajdzie się w budżecie, to
może wróci się do jego pomysłu? Czy zaproponuje mu się, żeby napisał i zostawił
w jakimś pokoju stosowne podanie, to może kiedyś ktoś je rozpatrzy?
To naprawdę nie jest abstrakcyjny przykład. Od podobnej sprawy
zaczęły się rozmowy na temat ostatniej, bardzo znaczącej rozbudowy fabryki
Nifco. Ekipa Wojciecha Murdzka zareagowała właściwie. Dzięki temu, na piątkowym
uroczystym otwarciu kolejnej części zakładu Beata Moskal Słaniewska miała
szansę powiedzieć:
„To jest jedno z najważniejszych wydarzeń w tym roku w
Świnicy. Nie ma nic ważniejszego od rozwoju gospodarczego, który przyczynia się
do rozwoju miast. Japońska kultura pracy jest wielką wartością, której my też
się uczymy”.
O
jaką kulturę pracy chodziło Beacie Moskal Słaniewskiej? Tworzenie planów
pięcioletnich, jak za czasów PRL?
Nie wierzę, że pani prezydent, nie raz przedstawiająca się, jako znawca
biznesu nie słyszała, że jednym z najważniejszych zagadnień teorii i praktyki
zarządzania jest zarządzanie zmianą. Chodzi o zdolność właściwego reagowania na
nowe sytuacje, których pojawienie się jest czymś absolutnie naturalnym we
współczesnym świecie. Od tego zależy prawie wszystko. Firmy, które tego nie
potrafią, upadają, bo nie są w stanie ani przeciwstawić się zagrożeniom, ani nie
wykorzystują swoich szans. To samo dotyczy każdej innej organizacji. Dzisiaj,
choć miał znakomity pomysł, zignorowany został Krzysztof Zapart. Kto będzie
następny? Ilu potencjalnych możliwości rozwoju nie wykorzystamy, bo prezydent
Świdnicy nie jest w stanie oderwać się od logiki politycznych gierek, osobistych
animozji lub biurokratycznych schematów?
Trzeba reagować, żeby nie spełnił się skrajnie czarny scenariusz
dla naszego miasta. Z dwojga złego, wolę
chyba żeby władza mnie oszukiwała, niż wykazywała się katastrofalną ignorancją.
Dlatego ze względnym spokojem reaguję na fakt, że w sprawie festiwalu pani
prezydent zrobiła mnie i mieszkańców w przysłowiowego balona.