Wszystkim zaglądającym na mój blog życzę dobrych, błogosławionych Świąt Bożego Narodzenia.
Chciałbym, aby te Święta utwierdziły w nas pewność, że Światłość, która przychodzi w Wigilijną Noc jest stałą Obecnością, na dobre i na złe. Rozpoznanie Jej i przylgnięcie do Niej niech będzie motywacją do życia stale poszukującego prawdy, miłości, piękna oraz prawdziwego pokoju.
środa, 25 grudnia 2013
wtorek, 17 grudnia 2013
Pociąg ruszył. Mamy apetyt na więcej.
Od poniedziałku, po kilkunastu latach przerwy, możemy ponownie jeździć pociągiem do Wrocławia. Wydarzenie opisywały świdnickie media, więc nie będę powtarzał znanych już informacji. Wolę napisać o rzeczach, które chyba nie są jeszcze oczywiste.
Co dalej z dworcem Świdnica Miasto?
W marcu powinna ruszyć kasa biletowa. Dla szynobusów nie jest konieczna, ale chcemy zapewnić możliwość nabywania w Świdnicy biletów na wszystkie połączenia kolejowe. Wcześniej kasy nie da się otworzyć, ponieważ Koleje Dolnośląskie najwcześniej pod koniec lutego będą dysponowały niezbędnym dla niej specjalistycznym wyposażeniem.
Uruchomienie linii do Wrocławia daje szanse na znalezienie w końcu podmiotu zainteresowanego prowadzeniem na dworcu gastronomii. Dotychczasowe próby zakończyły się niepowodzeniem, chociaż dwie sale konsumpcyjne i zaplecze kuchenne prezentują się znakomicie. Faktem jest jednak, że trudno zachęcać kogokolwiek do rozpoczęcia działalności w nieczynnym obiekcie. Prawdą jest również, że największą przeszkodą zniechęcającą do zainwestowania w bar lub restaurację są przepisy prawa. Wykluczają sprzedaż jakiegokolwiek alkoholu, a to pod wielkim znakiem zapytania stawia frekwencję w takiej knajpce i możliwość jej utrzymania się na rynku.
Co dalej z cenami biletów?
Ustalenie taryf należy do Kolei Dolnośląskich, a Miasto oferuje dodatkowe preferencje w postaci rabatów na przejazdy autobusami MPK. Kolejarze i przedstawiciele Urzędu Marszałkowskiego deklarują, że obecne ceny powinny być utrzymane, co najmniej, do końca 2014 roku.
Co z ilością kursów?
Kolejarze tłumaczą, że w przyszłym roku modernizowany ma być wrocławski węzeł kolejowy. W trakcie prac z trzech czynnych torów od strony zachodniej, dostępny będzie jeden, który stanie się tzw. wąskim gardłem. To jest, ich zdaniem, powód, że obecnie nie przewidziano więcej kursów na trasie Świdnica- Wrocław. Po zakończeniu prac deklarowane jest znaczące zwiększenie ich ilości. Mając w pamięci, że na linii Wrocław- Trzebnica również startowano z niewielką liczba odprawianych szynobusów, a obecnie jest ich zdecydowanie więcej, zapewnienia kolejarzy i reprezentantów samorządu wojewódzkiego brzmią wiarygodnie. Zobaczymy.
Co dalej z Centrum Przesiadkowym?
Gołym okiem widać, że prace posuwają się naprzód, choć nie tak szybko, jak byśmy chcieli. Powodem są niedoskonałości dokumentacji technicznej. Ponadto generalny wykonawca (bardzo doświadczona firma budowlana) stara się „ugrać” na kontrakcie, choć trochę więcej korzyści, niż w nim zapisano. Stąd nieco wyolbrzymia istniejące trudności – to taka metoda uzasadniania zwiększonych kosztów. Ta swoista rozgrywka trwa i nieco opóźnia prace, bo my oczywiście nie jesteśmy bierni wobec zapędów wykonawcy. Jednak jesień przyszłego roku jest zupełnie realnym terminem finału inwestycji.
Co dalej z torami?
Według zapewnień przedstawicieli samorządu wojewódzkiego i samych kolejarzy, jest praktycznie zapewnione finansowanie przebudowy szlaku pomiędzy Świdnicą i Jaworzyną. Przede wszystkim ma być zmodernizowany jeden z dwóch torów, którego zły stan powoduje, że do Jaworzyny jedziemy 10 minut dłużej niż w przeciwnym kierunku. Ponadto linia ma być zelektryfikowana. Ważne jest także to, że w zakres prac włączona ma być również nawierzchnia peronów w Świdnicy, które w dalszym ciągu należą do PKP, a nie Miasta. Obecnie kolejarze miejscowo poprawiają bruk, ale nie jest to działanie kompleksowe. Dla kierowców ważne jest, że w ramach rewitalizacji linii przebudowie ma podlegać także przejazd na ul. Wałbrzyskiej. Po przesunięciu rogatek, powstanie dodatkowy pas ruchu, który wpłynie na płynność przemieszczania się pojazdów. Całościowe koszty modernizacji szacowany jest prawie na 140 mln. Źródłem ich pokrycia mają być środki unijne, których duża część przeznaczona ma być na infrastrukturę kolejową.
Brzmi to wszystko bardzo obiecująco. Jednak nauczeni doświadczeniem, zachowujemy pewien dystans wobec informacji płynących z Urzędu Marszałkowskiego i z PKP. W stu procentach możemy brać odpowiedzialność tylko za rzeczy, które zależą bezpośrednio od nas samych. Mamy jednak ewidentny powód do optymizmu. Wszakże później niż kiedyś nas zapewniano, ale pociąg między Świdnicą i Wrocławiem ponownie kursuje. Jak widać, nasza konsekwencja w działaniu może dawać efekty. Bądźmy, więc dobrej myśli, co do przyszłości istniejącego od niedzieli połączenia kolejowego.
Co dalej z dworcem Świdnica Miasto?
W marcu powinna ruszyć kasa biletowa. Dla szynobusów nie jest konieczna, ale chcemy zapewnić możliwość nabywania w Świdnicy biletów na wszystkie połączenia kolejowe. Wcześniej kasy nie da się otworzyć, ponieważ Koleje Dolnośląskie najwcześniej pod koniec lutego będą dysponowały niezbędnym dla niej specjalistycznym wyposażeniem.
Uruchomienie linii do Wrocławia daje szanse na znalezienie w końcu podmiotu zainteresowanego prowadzeniem na dworcu gastronomii. Dotychczasowe próby zakończyły się niepowodzeniem, chociaż dwie sale konsumpcyjne i zaplecze kuchenne prezentują się znakomicie. Faktem jest jednak, że trudno zachęcać kogokolwiek do rozpoczęcia działalności w nieczynnym obiekcie. Prawdą jest również, że największą przeszkodą zniechęcającą do zainwestowania w bar lub restaurację są przepisy prawa. Wykluczają sprzedaż jakiegokolwiek alkoholu, a to pod wielkim znakiem zapytania stawia frekwencję w takiej knajpce i możliwość jej utrzymania się na rynku.
Co dalej z cenami biletów?
Ustalenie taryf należy do Kolei Dolnośląskich, a Miasto oferuje dodatkowe preferencje w postaci rabatów na przejazdy autobusami MPK. Kolejarze i przedstawiciele Urzędu Marszałkowskiego deklarują, że obecne ceny powinny być utrzymane, co najmniej, do końca 2014 roku.
Co z ilością kursów?
Kolejarze tłumaczą, że w przyszłym roku modernizowany ma być wrocławski węzeł kolejowy. W trakcie prac z trzech czynnych torów od strony zachodniej, dostępny będzie jeden, który stanie się tzw. wąskim gardłem. To jest, ich zdaniem, powód, że obecnie nie przewidziano więcej kursów na trasie Świdnica- Wrocław. Po zakończeniu prac deklarowane jest znaczące zwiększenie ich ilości. Mając w pamięci, że na linii Wrocław- Trzebnica również startowano z niewielką liczba odprawianych szynobusów, a obecnie jest ich zdecydowanie więcej, zapewnienia kolejarzy i reprezentantów samorządu wojewódzkiego brzmią wiarygodnie. Zobaczymy.
Co dalej z Centrum Przesiadkowym?
Gołym okiem widać, że prace posuwają się naprzód, choć nie tak szybko, jak byśmy chcieli. Powodem są niedoskonałości dokumentacji technicznej. Ponadto generalny wykonawca (bardzo doświadczona firma budowlana) stara się „ugrać” na kontrakcie, choć trochę więcej korzyści, niż w nim zapisano. Stąd nieco wyolbrzymia istniejące trudności – to taka metoda uzasadniania zwiększonych kosztów. Ta swoista rozgrywka trwa i nieco opóźnia prace, bo my oczywiście nie jesteśmy bierni wobec zapędów wykonawcy. Jednak jesień przyszłego roku jest zupełnie realnym terminem finału inwestycji.
Co dalej z torami?
Według zapewnień przedstawicieli samorządu wojewódzkiego i samych kolejarzy, jest praktycznie zapewnione finansowanie przebudowy szlaku pomiędzy Świdnicą i Jaworzyną. Przede wszystkim ma być zmodernizowany jeden z dwóch torów, którego zły stan powoduje, że do Jaworzyny jedziemy 10 minut dłużej niż w przeciwnym kierunku. Ponadto linia ma być zelektryfikowana. Ważne jest także to, że w zakres prac włączona ma być również nawierzchnia peronów w Świdnicy, które w dalszym ciągu należą do PKP, a nie Miasta. Obecnie kolejarze miejscowo poprawiają bruk, ale nie jest to działanie kompleksowe. Dla kierowców ważne jest, że w ramach rewitalizacji linii przebudowie ma podlegać także przejazd na ul. Wałbrzyskiej. Po przesunięciu rogatek, powstanie dodatkowy pas ruchu, który wpłynie na płynność przemieszczania się pojazdów. Całościowe koszty modernizacji szacowany jest prawie na 140 mln. Źródłem ich pokrycia mają być środki unijne, których duża część przeznaczona ma być na infrastrukturę kolejową.
Brzmi to wszystko bardzo obiecująco. Jednak nauczeni doświadczeniem, zachowujemy pewien dystans wobec informacji płynących z Urzędu Marszałkowskiego i z PKP. W stu procentach możemy brać odpowiedzialność tylko za rzeczy, które zależą bezpośrednio od nas samych. Mamy jednak ewidentny powód do optymizmu. Wszakże później niż kiedyś nas zapewniano, ale pociąg między Świdnicą i Wrocławiem ponownie kursuje. Jak widać, nasza konsekwencja w działaniu może dawać efekty. Bądźmy, więc dobrej myśli, co do przyszłości istniejącego od niedzieli połączenia kolejowego.
wtorek, 10 grudnia 2013
Mama i tato
W piątkowe popołudnie i wieczór wcieliłem się w rolę Świętego Mikołaja. To już wieloletnia tradycja w Fundacji Pomocy Biednym Dzieciom „Ut Unum Sint”. W okolicach 6 grudnia odwiedzamy rodziny, z których młodsze dzieci, na co dzień chodzą do naszego fundacyjnego przedszkola lub starsze spotykają się w prowadzonym przez nas oratorium.
Największe wrażenie zrobiła na mnie wizyta w domu, w którym przebywa kilkoro dzieci oczekujących na adopcję. Tymczasowo znajdują się w rodzinie zastępczej. Najwyraźniej obecni opiekunowie troskliwie się nimi zajmują, bo dzieciaki sprawiały wrażenie całkowicie beztroskich, wręcz szczęśliwych. Jednak doprawdy opadła mi szczęka, gdy podczas wręczania im mikołajowych paczek padło skierowane do dwojga z nich pytanie, co chciałyby dostać pod choinkę. Z pełną naturalnością i całkowitą pewnością odpowiedziały: chcemy mamę i tatę! Pragnienie takie oczywiste, że aż niewyobrażalne w swej prostocie. Sądzę, że taka odpowiedź wskazuje także to, co w gruncie rzeczy, jest najważniejsze dla każdego człowieka. Chcemy być przygarnięci, akceptowani i kochani. Dwoje malców wypowiedziało to tak bardzo wprost, że poczułem się uderzony ich stwierdzeniem. A w następnych odwiedzanych mieszkaniach przymierzałem prawdziwość ich życzenia do sytuacji dzieci, które tam zastałem. Rodziny były bardzo różne. Potrzeba miłości dokładnie taka sama. Uświadomienie sobie tego pomaga w „zejściu na ziemię”. Wszystko jest ważne: wydarzenia na Ukrainie, huragan na wybrzeżu i budżet obywatelski w Świdnicy. Ponad tym jest jednak proste oczekiwanie: chcę mamy i taty. Od piątku towarzyszy mi myśl- co z tym doświadczeniem powinienem, co mogę z nim zrobić?
Wydaje mi się, że po przeczytaniu tego wpisu przez zaglądające tu osoby, nie będzie to tylko moja rozterka.
Opisane wydarzenie ma dla mnie jeszcze inny kontekst. Przed południem uczestniczyłem w spotkaniu z księdzem profesorem Dariuszem Oko. Stał się znany w Polsce z tego, że w sposób rzeczowy, wykazując znajomość faktów podejmuje skuteczną polemikę z krzewicielami ideologii gender. Sieroty po komunizmie usiłują narzucić nam kolejną niebezpieczną utopię. Jej praktycznym produktem są między innymi propozycje zastąpienia tradycyjnej rodziny znanej w naszej cywilizacji wynalazkami typu: dwóch facetów, z których jeden udaje, że jest mężczyzną, a drugi kobietą. Coś usłyszałem od księdza Oko, trochę na ten temat poszperałem w Internecie i gazetach. Znalazłem wiele argumentów pokazujących absurdalność genderyzmu. Jednak najbardziej utwierdziło moje przekonania na jego temat to, co chodząc w przebraniu Świętego Mikołaja usłyszałem od kilkuletniej dziewczynki i jej brata.
Największe wrażenie zrobiła na mnie wizyta w domu, w którym przebywa kilkoro dzieci oczekujących na adopcję. Tymczasowo znajdują się w rodzinie zastępczej. Najwyraźniej obecni opiekunowie troskliwie się nimi zajmują, bo dzieciaki sprawiały wrażenie całkowicie beztroskich, wręcz szczęśliwych. Jednak doprawdy opadła mi szczęka, gdy podczas wręczania im mikołajowych paczek padło skierowane do dwojga z nich pytanie, co chciałyby dostać pod choinkę. Z pełną naturalnością i całkowitą pewnością odpowiedziały: chcemy mamę i tatę! Pragnienie takie oczywiste, że aż niewyobrażalne w swej prostocie. Sądzę, że taka odpowiedź wskazuje także to, co w gruncie rzeczy, jest najważniejsze dla każdego człowieka. Chcemy być przygarnięci, akceptowani i kochani. Dwoje malców wypowiedziało to tak bardzo wprost, że poczułem się uderzony ich stwierdzeniem. A w następnych odwiedzanych mieszkaniach przymierzałem prawdziwość ich życzenia do sytuacji dzieci, które tam zastałem. Rodziny były bardzo różne. Potrzeba miłości dokładnie taka sama. Uświadomienie sobie tego pomaga w „zejściu na ziemię”. Wszystko jest ważne: wydarzenia na Ukrainie, huragan na wybrzeżu i budżet obywatelski w Świdnicy. Ponad tym jest jednak proste oczekiwanie: chcę mamy i taty. Od piątku towarzyszy mi myśl- co z tym doświadczeniem powinienem, co mogę z nim zrobić?
Wydaje mi się, że po przeczytaniu tego wpisu przez zaglądające tu osoby, nie będzie to tylko moja rozterka.
Opisane wydarzenie ma dla mnie jeszcze inny kontekst. Przed południem uczestniczyłem w spotkaniu z księdzem profesorem Dariuszem Oko. Stał się znany w Polsce z tego, że w sposób rzeczowy, wykazując znajomość faktów podejmuje skuteczną polemikę z krzewicielami ideologii gender. Sieroty po komunizmie usiłują narzucić nam kolejną niebezpieczną utopię. Jej praktycznym produktem są między innymi propozycje zastąpienia tradycyjnej rodziny znanej w naszej cywilizacji wynalazkami typu: dwóch facetów, z których jeden udaje, że jest mężczyzną, a drugi kobietą. Coś usłyszałem od księdza Oko, trochę na ten temat poszperałem w Internecie i gazetach. Znalazłem wiele argumentów pokazujących absurdalność genderyzmu. Jednak najbardziej utwierdziło moje przekonania na jego temat to, co chodząc w przebraniu Świętego Mikołaja usłyszałem od kilkuletniej dziewczynki i jej brata.
niedziela, 1 grudnia 2013
O marudzeniu
Czasem słyszy się, że marudzenie jest naszym narodowym hobby. Może tak jest, a może nie. W każdym razie, zgodnie z oczekiwaniami, w związku ze świdnickim budżetem obywatelskim głos zabierają także marudy. Pierwszą jestem ja sam, bo marudzę, że inni marudzą. To źle, ale jest z tego także pewna korzyść. Po prostu, wiem, o czym piszę.
Generalnie, są różne rodzaje marudzenia. Na przykład takie, w gruncie rzeczy, dobrotliwe i przyjazne. Coś w rodzaju napomnień żeby, wychodząc z domu brać parasol, bo może padać deszcz lub dobrych rad w stylu: ubezpiecz się, bo licho nie śpi. Powtarzane nazbyt często i bez potrzeby trochę męczą, ale nie można ich autorom odmówić autentycznej troski i dobrej woli.
W takich kategoriach traktuję głosy osób zwracających nam uwagę na przykład, że do niektórych mieszkań nie dotarły ulotki informujące o budżecie obywatelskim, choć miały trafić do wszystkich. Ktoś inny wskazuje, że Internet nie jest jeszcze powszechnie stosowany, więc nie można polegać na nim w komunikowaniu się z osobami nieco starszymi. Często także słyszę obawę, czy mieszkańcom będzie się chciało zaangażować i, choćby wziąć udział w głosowaniu na najlepsze projekty.
Nasza reakcja na podobne komentarze jest właściwie jedna - odpowiadamy, że staramy się, niedociągnięcia próbujemy poprawić, dziękujemy za podpowiedzi.
Inaczej rzecz się ma z marudzeniem, którego celem jest podważenie sensu tworzenia budżetu obywatelskiego lub totalna negacja naszej metody wprowadzenia go. Zdaniem malkontentów właściwie wszystko jest nie tak, za późno, za mało itd.
Wiem, że spora ilość takich głosów wynika po prostu z ogólnej frustracji. Przykładowy pan Kowalski (przepraszam czytelników o tym nazwisku) jest zwyczajnie wkurzony na wszystko. Wnerwia go praca lub przygnębia jej brak, irytują afery na szczytach władzy, oburzają matactwa przy śledztwie smoleńskim, a na dodatek Lewandowski nie strzela goli. Jeśli dociera do Kowalskiego zaproszenie do współdecydowania o przeznaczeniu 3.5 mln zł, najczęściej myśli on, że ktoś go robi w konia. Uważać może też tak: te nieroby (czyli prezydent, radni i urzędnicy) już dawno powinni wszystko zrobić, jak należy, więc po co zawracają mi…
Szczególny przypadek to eksperci od wszystkiego, na których nie poznali się bliźni i nie powierzyli im wystarczająco odpowiedzialnych stanowisk. Rozwiązaliby wszystkie problemy, ale skoro nie dano im szansy, skupią się na oglądaniu serialu o Kiepskich lub pisaniu jadowitych postów na internetowych forach.
Wobec takich marud jesteśmy trochę bezradni. Najczęściej są zamknięci na jakąkolwiek argumentację, która mogłaby zmienić ich postawę. Dlatego nie będziemy ich przekonywać za wszelka cenę. Tylko pozytywne fakty mogą przywrócić w nich, choć odrobinę optymizmu. Tymczasem staramy się, żeby nie zarazili nas swoim pesymizmem.
Odrębną kategorią marudzących krytyków wprowadzenia przez nas budżetu obywatelskiego są ludzie kierujący się politycznym wyrachowaniem. Napiszę o nich następnym razem. Wszakże marudzenie w nadmiernych dawkach jest ponad siły nawet najbardziej cierpliwych Czytelników.
Na koniec informacja, która jest dobrą odtrutką na marudzenie każdego rodzaju. Przez te kilka dni, jakie upłynęły od rozpoczęcia naboru wniosków na inwestycje w ramach budżetu obywatelskiego, wpłynęło ich już ponad 30. Oznacza to, że są wśród nas ludzie aktywni. Przede wszystkim oni utwierdzają nas w przekonaniu, że dobrze zrobiliśmy organizując budżet obywatelski.
Generalnie, są różne rodzaje marudzenia. Na przykład takie, w gruncie rzeczy, dobrotliwe i przyjazne. Coś w rodzaju napomnień żeby, wychodząc z domu brać parasol, bo może padać deszcz lub dobrych rad w stylu: ubezpiecz się, bo licho nie śpi. Powtarzane nazbyt często i bez potrzeby trochę męczą, ale nie można ich autorom odmówić autentycznej troski i dobrej woli.
W takich kategoriach traktuję głosy osób zwracających nam uwagę na przykład, że do niektórych mieszkań nie dotarły ulotki informujące o budżecie obywatelskim, choć miały trafić do wszystkich. Ktoś inny wskazuje, że Internet nie jest jeszcze powszechnie stosowany, więc nie można polegać na nim w komunikowaniu się z osobami nieco starszymi. Często także słyszę obawę, czy mieszkańcom będzie się chciało zaangażować i, choćby wziąć udział w głosowaniu na najlepsze projekty.
Nasza reakcja na podobne komentarze jest właściwie jedna - odpowiadamy, że staramy się, niedociągnięcia próbujemy poprawić, dziękujemy za podpowiedzi.
Inaczej rzecz się ma z marudzeniem, którego celem jest podważenie sensu tworzenia budżetu obywatelskiego lub totalna negacja naszej metody wprowadzenia go. Zdaniem malkontentów właściwie wszystko jest nie tak, za późno, za mało itd.
Wiem, że spora ilość takich głosów wynika po prostu z ogólnej frustracji. Przykładowy pan Kowalski (przepraszam czytelników o tym nazwisku) jest zwyczajnie wkurzony na wszystko. Wnerwia go praca lub przygnębia jej brak, irytują afery na szczytach władzy, oburzają matactwa przy śledztwie smoleńskim, a na dodatek Lewandowski nie strzela goli. Jeśli dociera do Kowalskiego zaproszenie do współdecydowania o przeznaczeniu 3.5 mln zł, najczęściej myśli on, że ktoś go robi w konia. Uważać może też tak: te nieroby (czyli prezydent, radni i urzędnicy) już dawno powinni wszystko zrobić, jak należy, więc po co zawracają mi…
Szczególny przypadek to eksperci od wszystkiego, na których nie poznali się bliźni i nie powierzyli im wystarczająco odpowiedzialnych stanowisk. Rozwiązaliby wszystkie problemy, ale skoro nie dano im szansy, skupią się na oglądaniu serialu o Kiepskich lub pisaniu jadowitych postów na internetowych forach.
Wobec takich marud jesteśmy trochę bezradni. Najczęściej są zamknięci na jakąkolwiek argumentację, która mogłaby zmienić ich postawę. Dlatego nie będziemy ich przekonywać za wszelka cenę. Tylko pozytywne fakty mogą przywrócić w nich, choć odrobinę optymizmu. Tymczasem staramy się, żeby nie zarazili nas swoim pesymizmem.
Odrębną kategorią marudzących krytyków wprowadzenia przez nas budżetu obywatelskiego są ludzie kierujący się politycznym wyrachowaniem. Napiszę o nich następnym razem. Wszakże marudzenie w nadmiernych dawkach jest ponad siły nawet najbardziej cierpliwych Czytelników.
Na koniec informacja, która jest dobrą odtrutką na marudzenie każdego rodzaju. Przez te kilka dni, jakie upłynęły od rozpoczęcia naboru wniosków na inwestycje w ramach budżetu obywatelskiego, wpłynęło ich już ponad 30. Oznacza to, że są wśród nas ludzie aktywni. Przede wszystkim oni utwierdzają nas w przekonaniu, że dobrze zrobiliśmy organizując budżet obywatelski.
Subskrybuj:
Posty (Atom)