poniedziałek, 29 lipca 2013

Dziczyzna z wosku (na razie).

Dzisiaj wykonawca rzeźby dzików, które staną w centrum skweru przy ul. Franciszkańskiej przedstawił pierwszy model swej pracy. Wykonał go w skali 1:10, a tworzywem jest wosk.

Prezentacja wypadła naprawdę znakomicie. Zarówno grono urzędników uczestniczących w realizacji zadania, jak i Aleksander Mazij - autor projektu byli bardzo zadowoleni z tego, co zobaczyli. Kompozycja dobrze prezentuje się przestrzennie. Udało się także wystarczająco dokładnie dopracować szczegóły np. herb i kłódkę na wieku skrzyni pamięci, binokle na pysku jednego z warchlaków lub pióro w pysku innego.

Kolejnym krokiem do zrobienia jest przygotowanie modelu w skali 1:1. Uzgodniono, że w połowie września artysta zaprosi nas po raz pierwszy do swej pracowni. Odbiór ostateczny nastąpi w październiku. Wtedy model zostanie pocięty na kilkanaście części, które w zakładzie w Gliwicach posłużą do wykonania form odlewniczych. Potem poszczególne elementy będą odlane z brązu i zostaną zespawane, a powierzchnie odpowiednio wyprawione. Całość prac mogłaby się zakończyć jeszcze w tym roku. Jednak uznaliśmy, że instalowanie rzeźby późna jesienią nie ma sensu. Plenerowa impreza na otwarcie najprawdopodobniej nie udałaby się z powodu złej pogody.

Udany eksperyment z konkursem na rzeźbę przeznaczoną na skwer upewnia mnie, że warto organizować podobne przedsięwzięcia. Dlatego najprawdopodobniej wkrótce ogłosimy konkurs dotyczący placu Jana Pawła II.

 Pomnik papieża planowany przez stowarzyszenie „Pamięć i wdzięczność” (także wybrany w konkursie) nie rozwiązuje problemu, jaki mamy z tym placem. Sylwetka klęczącego Ojca Świętego nie będzie wystarczającą dominantą, zamykającą perspektywę placu od strony ul. Długiej. Powinien powstać tam akcent architektoniczny w miejscu, w którym zbiegają się centryczne linie zaznaczone na posadzce placu. To „coś” musi mieć właściwe gabaryty. Swą treścią komentować pomnik papieża, a jednocześnie nowoczesną formą i atrakcyjnym materiałem, z którego będzie wykonane, bardzo harmonijnie współgrać z dość tradycyjną rzeźbą. Zadanie postawione uczestnikom nie będzie łatwe. Dlatego chyba bardziej liczyć powinniśmy na prace „osób z branży”, niż zupełnych amatorów. Chociaż nie raz już przekonaliśmy się, że inwencja twórcza nie zna granic, a nieprofesjonaliści potrafią zaskoczyć ciekawymi pomysłami.
Tak, czy inaczej bądźmy dobrej myśli, że właśnie tak będzie w tym przypadku.

wtorek, 23 lipca 2013

Pogłoski mocno przesadzone.

Mieszkańcy miasta i gminy Świdnica oraz Marcinowic będą korzystać z lepszych autobusów. Po kilkuletnich staraniach nasze MPK zdobyło dofinansowanie unijne w wysokości 4.8 mln zł na zakup 8 nowych autobusów dla komunikacji miejskiej. To kolejny przykład skutecznego pozyskiwania pieniędzy na inwestycje w miejskich spółkach. Co z tego wynika?

Po pierwsze wniosek, że warto dbać o własne spółki. Chodzi o stałe zainteresowanie ich działalnością, a gdy trzeba, udzielanie im przez Miasto wsparcia w granicach istniejących możliwości prawnych i finansowych. Ważne jest także powołanie przez prezydenta Wojciecha Murdzka właściwych osób do kierowania firmami. Tak się składa, że w Świdnicy zarządy spółek komunalnych od lat pracują w niezmienionym składzie. Niedawno w mediach niektórzy sfrustrowani radni bardzo krytykowali ten stan rzeczy. Myślę, że niesłusznie, a ciągłość pracy szefów ma znaczenie także dla drugiego wniosku.

Brzmi on: warto być konsekwentnym. Wszakże MPK bez powodzenia ubiegało się o dotację już wcześniej. Mimo początkowego fiaska starań, nie załamano rąk, lecz pilnowano swego „interesu”. Gdy pojawiła się, początkowo niewielka, szansa na sukces, ponowiono próbę. Pełna mobilizacja, zaangażowanie w sprawę prezydenta miasta i życzliwych nam osób w Platformie Obywatelskiej, przyniosło skutek.

Po trzecie, przydatne są dobre relacje z politykami, którzy decydują o podziale pieniędzy na poziomie samorządu wojewódzkiego. Dzisiaj są to głownie osoby z PO. Być może przypadkiem jest, że niektóre pierwsze próby pozyskania środków z UE np. na centrum przesiadkowe zakończyły się niepowodzeniem, mimo że projekty te były wstępnie wysoko oceniane prze ekspertów. Być może jeszcze większym przypadkiem jest to, że w obecnej kadencji, po zawiązaniu w Świdnicy koalicji Wspólnota Samorządowa – PO, część zaległych spraw pomyślnie sfinalizowano. Ewidentne jest jednak, że koalicja działa efektywnie, pomimo naturalnych, istniejących w każdej koalicji dyskusji i sytuacji zapalnych.

Po czwarte, nie dla każdego powodem do radości jest korzystna dla Świdnicy, dobra współpraca WS i PO. W ostatnich dniach ujawniło się kilku pyskaczy, którzy najchętniej wywróciliby do góry nogami obecne status quo. Stąd te krokodyle łzy wylewane nad postępowaniem prezydenta Wojciecha Murdzka, który choćby zdaniem pana Bolesława Marciniszyna, nadmiernie kombinuje w relacjach z Rafałem Dutkiewiczem i Grzegorzem Schetyną. Niewykluczone, że z perspektywy Bolka najlepiej byłoby, gdyby wszyscy skłócili się ze wszystkimi. Według mnie, wywołaniu chaosu służyła także nieudana, prowadzona między innymi przez Tadeusza Grabowskiego, akcja odwołania Joanny Gadzińskiej z funkcji przewodniczącej Rady Miejskiej. Parafrazując jednak popularne zdanie pisarza Marka Twaina, pogłoski o śmierci koalicji WS-PO są mocno przesadzone. Przeciwnie, uzyskiwane dobre rezultaty i obiektywne osiągnięcia konsolidują koalicję.

I dlatego bądźmy zadowoleni z uzyskanych pieniędzy na zakup autobusów oraz oczekujmy ze spokojem, że jeszcze parę dobrych rzeczy uda się koalicji w tej kadencji wspólnie zrealizować.

czwartek, 4 lipca 2013

Obiady do kontroli. Natychmiast!!


Wreszcie wiadomo, co miał na myśli radny Tadeusz Grabowski, gdy ostatnio w gazecie wytaczał armaty przeciwko swym koleżankom i kolegom ze Wspólnoty Samorządowej. Zarzucał nam tworzenie sieci podejrzanych zależności i konserwowanie „układu”. Trudno było się zorientować, o czym lub o kim mówi, bo bardzo unikał konkretów. Dlatego z pomocą w objaśnianiu kulis lokalnej polityki pospieszył mu jego obecny sojusznik - przewodniczący klubu radnych PiS, radny Robert Garstecki. Ostatnio panowie blisko współpracują, więc pan Garstecki w wywiadzie prasowym dopowiedział to, co jak sądzi, było do tej pory ściśle strzeżoną tajemnicą Wspólnoty i ostatecznie może nas pogrążyć w oczach świdniczan. Otóż, okazało się, że według pana Roberta, tym, co najbardziej kompromituje prezydenta Wojciecha Murdzka, jest jego siostra (radna miejska) oraz rosół z makaronem. Ujął to tak:
„Jaką mamy pewność, czy pani radna nie konsultuje swoich decyzji podczas wspólnych niedzielnych obiadów ze swoim bratem? Nie wiem, czy pokrewieństwo jest tutaj najlepszą rekomendacją dla pełnienia tak ważnej funkcji w mieście.”
Faktycznie powiało grozą! Na szczęście Robert Garstecki zachował czujność, nie jest bierny, a nawet wie, co należy uczynić wobec powagi sytuacji. Mówi tak:
„Należy zbudować trwałą, apolityczną grupę radnych, którzy, pomimo różnic światopoglądowych, będą w stanie działać razem w imię naprawy złej sytuacji wytworzonej przez środowisko prezydenta Wojciecha Murdzka (…)
Z nimi chcę budować nową jakość.”
  I rzeczywiście buduje! Sam będąc całkowicie „apolitycznym” radnym reprezentującym zupełnie „apolityczny” PiS od dłuższego czasu knuje ze zdecydowanie „apolitycznymi” radnymi SLD i absolutnie „apolitycznym” Tadeuszem Grabowskim usuniętym z klubu Wspólnoty Samorządowej. Chcą zawiązać koalicję sprzeciwu wobec prezydenta. Nie jest jednak jasne, czy uda się temu „apolitycznemu” towarzystwu uzgodnić wspólny plan działań na rzecz zwalczenia „afery obiadowej”. Podobno ścierają się różne koncepcje. Radny Robert Garstecki w ramach dążenia do pełnej transparentności, domaga się ujawnienia jadłospisu prezydenta i kontroli listy niedzielnych gości przez Komisję Rewizyjną.  Radykałowie w SLD proponują likwidację niedzieli lub przynajmniej świątecznych, rodzinnych obiadów. Frakcja umiarkowana zadowala się zobowiązaniem panów do zmywania naczyń po posiłku.
A co z rzekomym problemem zaangażowania w sprawy społeczne członków tej samej rodziny? Pewnie nic. Bo tak naprawdę, nie ma niczego złego w tym, że Bogusława Murdzek w kolejnych już wyborach uzyskała mandat radnej i szefuje Komisji Budżetu, a Wojciech Murdzek jest prezydentem. Gdy wyborcy udzielali im swego zaufania, wiedzieli o ich pokrewieństwie. Nie ma, więc żadnych rzeczowych argumentów przeciwko takiemu stanowi rzeczy. I kto, jak kto, ale członek świdnickiego PiS-u chyba ma tego pełną świadomość. Wszakże w ostatnich wyborach o funkcję prezydenta i jednocześnie radnego ubiegał się Mariusz Barcicki – klubowy kolega pana Garsteckiego. I nikomu w PiS nie przeszkadzało, że na liście wyborczej nazwisko to pojawiło się trzykrotnie, bo startowała także córka i (najprawdopodobniej) syn pana Barcickiego. Nie zauważyłem również zgorszenia w szeregach tej partii, z tego powodu, że mąż lokalnej liderki PiS- pani Anny Zalewskiej jest radnym powiatowym. O pokrewieństwie Jarosława i śp. Lecha Kaczyńskiego wiedzą wszyscy.

Na tym kończę swój, niezbyt poważny tekst na temat kompletnie niepoważnego problemu wyszukanego przez pana Garsteckiego.