Na świdnickich portalach internetowych zamieszczono oświadczenie w sprawie budowy obwodnicy miasta podpisane: Liderzy Platformy Obywatelskiej w Powiecie Świdnickim. Nie jestem szczególnie przekonany, że szeregowi członkowie i sympatycy partii są zachwyceni formą i treścią tego wystąpienia. Mnie natychmiast po przeczytaniu przypomniał się gabinet polonistyczny w szkole, do której chodziłem. Na ścianie umieszczone było tam zdanie z wiersza Juliusza Słowackiego: „Chodzi o to, aby język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa.” Skąd takie skojarzenie? Po prostu sądzę, że tekst oświadczenia jest ciekawym materiałem do jednoczesnej analizy zdolności językowych i intelektualnych lokalnej elity PO. Wnioski z takich badań mogą być naprawdę zaskakujące, dlatego nie podejmuję się ich formułować. Ograniczę się tylko, pamiętając o cytacie z wieszcza, do skomentowania kilku fragmentów pisma.
Najpierw o tym, co dotyczy używania głowy. Ale jeszcze wcześniej przypomnę, że obwodnica składać się ma z dwóch odcinków. „Duża obwodnica” to droga spinająca od południa wyloty ze Świdnicy w kierunku Wrocławia i Wałbrzycha. Za jej budowę odpowiedzialna jest administracja rządowa tj. GDDKiA podległa Ministrowi Infrastruktury. „Mała obwodnica” od zachodu otoczy miasto, łącząc drogi wylotowe na Wałbrzych i Strzegom. Jej realizacja należy do samorządu województwa.
Czy te drogi już wybudowano? Może realizację, choć jednej z nich rozpoczęto? A może, przynajmniej ogłoszono przetarg lub uzyskano decyzję na realizację inwestycji drogowej (ZRID)? Niestety, nie. Na czym więc polega sukces, którego osiągnięcie wmawiają nam działacze PO? W końcu lipca dyrektor GDDKiA z Warszawy poinformował nas, że nie zleci wykonania projektu technicznego „dużej obwodnicy”, bo nie ma jej w planach realizacyjnych na lata 2008-2012. Ale, jeżeli nie przystąpi się teraz do projektowania, to ze względu na brak dokumentacji technicznej, nie ma szans, żeby świdnicka obwodnica była umieszczona w harmonogramie także na kolejny okres programowania. Nawet gorzej, bo grozi nam, że straci ważność uzyskana w lutym br. tzw. decyzja środowiskowa. Starania wrocławskiego oddziału GDDKiA o jej wydanie trwały od czerwca 2006 i kosztowały grubo ponad pół miliona złotych. W ich trakcie, w porozumieniu z samorządami stworzono ostateczną koncepcję programową i zlecono podziały geodezyjne. Wcześniej gmina i miasto Świdnica uchwaliły stosowne plany zagospodarowania przestrzennego. Jeśli decyzja „przeterminuje się”, okaże się, że po kilku latach intensywnych prac będziemy prawie w punkcie wyjścia, a przez to wykonana praca i pieniądze pójdą na marne.
Uwaga! Akapit najbardziej nudny! Nie umiałem zredagować go prościej. Osobom niecierpliwym zalecam przejście do kolejnego :)
Zdecydowanie lepiej wygląda sprawa „małej obwodnicy”? I chwała za to samorządowi województwa! Jednak liderzy powiatowi PO piszą rzeczy zdumiewające. Ich zdaniem w końcu maja Zarząd Województwa ze Zbigniewem Szczygłem w składzie, zabezpieczył w budżecie kwotę 32 mln zł na tę inwestycję. Z pisma marszałka Marka Łapińskiego z 25 maja nie wynika, żeby w budżecie była choćby złotówka. Na stronie internetowej Urzędu Marszałkowskiego, także nie ma potwierdzenia głoszonych przez działaczy PO rewelacji. Marszałek Marek Łapiński informuje o zapisaniu w wieloletnim planie inwestycyjnym 18.35 mln na obwodnicę i zamiarze ogłoszenia przetargu na budowę w tym roku. Jednak na sfinansowanie zadania wymagana jest kwota około 30 mln. Brakujące pieniądze być może będą pochodziły z UE. Nastąpi to jednak chyba nie wcześniej niż w połowie przyszłego roku, gdyż dopiero teraz zlecane jest niezbędne przy korzystaniu ze środków unijnych studium wykonalności z terminem jego sporządzenia do marca 2011. Jakby nie patrzeć, montaż finansowy tej inwestycji nie został zakończony, chociaż autorzy oświadczenia podają, że od dwóch miesięcy jest to oczywistym faktem. W obecnej sytuacji wątpliwe jest, więc wyłonienie w tym roku wykonawcy robót drogowych, chyba, że Zarząd Województwa zdecyduje się rozstrzygać przetarg mimo braku formalnych umów na dofinansowanie inwestycji. Jeśli tak postąpi, nie wiem, czy pan Zbigniew Szczygieł potrafi wytłumaczyć się, dlaczego zupełnie niedawno krytykował identyczną metodę postępowania przy realizacji naszego dojścia do autostrady A4. Jego słowa tak mocno wzięli sobie do serca radni powiatowi PO, że zdecydowali o przeprowadzeniu kontroli tej inwestycji przez Komisję Rewizyjną Rady Powiatu. Jeśli obecnie Platforma zmieniła zdanie, to dobrze. Ale, po co było tworzenie zamieszania wokół łącznika z autostradą?
Zupełnie nie rozumiem, co mieli na myśli autorzy oświadczenia pisząc, że Wspólnota Samorządowa oszukuje mieszkańców, że petycja kierowana do Ministra Infrastruktury wywrze skuteczną presję na rząd. Czy Platforma chce nam przekazać, że minister Cezary Grabarczyk z zasady nie przejmuje się wystąpieniami mieszkańców miast średniej wielkości? Czy nacisk będzie nieskuteczny, bo minister postanowił nie budować obwodnicy i zdania swego nie zmieni? A może nasza petycja nie jest potrzebna, bo minister wkrótce ogłosi, że nasza droga stała się priorytetem rządu? Ta trzecia możliwość najbardziej by nas ucieszyła. W świetle tego, co napisałem poprzednio, jest jednak najmniej prawdopodobna.
Ostatnia uwaga dotycząca tego, co w głowie, odnosi się do czytelnego w oświadczeniu przekonania autorów o absolutnie wyjątkowej roli odgrywanej przez Zbigniewa Szczygła. Nie przeszkadza mi specjalnie nawet, jeśli jego partyjni towarzysze z terenu powiatu uważają, że historia Dolnego Śląska rozpoczęła się właściwie w 2007 roku, gdy ich pupil rozpoczął przygodę z samorządem wojewódzkim. Chciałbym jednak, żeby promując swego lidera nie deprecjonowali dobrej woli i rezultatów aktywności wielu osób, które ewidentnie mają wkład w starania o wybudowanie obwodnicy. Myślę tu o pozostałych członkach Zarządu Województwa tej i poprzedniej kadencji, przedstawicielach wrocławskiego oddziału GDDKiA oraz zarządcy dróg wojewódzkich, a także samorządowcach i urzędnikach pracujących na terenie naszego powiatu. Żeby obwodnica Świdnicy powstała wymagany jest wysiłek wielu osób. Apeluję do działaczy PO o odrobinę realizmu. Sprawa tej inwestycji nie została jeszcze załatwiona, tylko dlatego, że praktycznie ogłosili to już panowie Zbigniew Szczygieł, Tomasz Kurzawa, Robert Jagła i Krzysztof Grudziński.
Na koniec, krótko o tym, co dotyczy sprawności językowej liderów powiatowej PO. Uwagi dotyczące stosowanej składni i stylu pominę, chociaż momentami są bardzo… oryginalne. Retoryka typowa dla „języka miłości” używanego przez ich partię. Nic specjalnego. Ot, taka prowincjonalna wersja „niesiołowszczyzny”. Nie ma nad czy się rozwodzić. Frapujące jest dla mnie jedynie zamieszczone na końcu oświadczenia, bez żadnych dopowiedzeń odrębne słowo „dziękujemy”. Komu? Za co? Czy należy je rozumieć w ten sposób, że zespół działaczy Platformy winszuje sobie nawzajem z powodu tak wielce udanego tekstu, który razem ułożyli? Czy raczej należy je potraktować, jako wyraz wdzięczności dla czytelników, którzy zechcieli produkt ich zbiorowej pracy przeczytać? Na wszelki wypadek, żeby ewentualnie nie uchybić szanownym działaczom, na ich „dziękujemy” odpowiadam uprzejmie: „Nie ma, za co. Doprawdy, nie ma.”
Ponieważ na oświadczenie PO oficjalnie zareagowała Wspólnota Samorządowa, w poniższym poście zamieszczam pełny tekst naszej riposty.
niedziela, 8 sierpnia 2010
Zapraszamy PO do zbierania podpisów, obwodnica jest ważna dla mieszkańców
Treść oświadczenia działaczy Platformy Obywatelskiej, dotyczące trwającej akcji społecznej na rzecz budowy obwodnicy miasta jest dla nas ogromnym rozczarowaniem. Nie wiemy, dlaczego tak trudno zrozumieć przedstawicielom Platformy to, co jest zupełnie jasne dla licznych mieszkańców naszego miasta podpisujących się pod petycją w tej sprawie. Obywatele Świdnicy cztery lata temu przekonali się, że zbiorowe wystąpienie dotyczące tzw. odrolnienia może pomóc w zmianie krzywdzącego prawa. Podjęcie dzisiaj podobnych działań na rzecz powstania obwodnicy także ma realne szanse powodzenia!
Dlatego niepokoi nas, że lokalni politycy rządzącej partii z niezwykłą agresją zwalczają próbę jednoczenia świdniczan wokół ważnego celu tylko dlatego, że inicjatorem tych działań jest Wspólnota Samorządowa.
Osoby organizujące akcję zbierania podpisów i te podpisujące się pod listem do Ministra Infrastruktury i Marszałka Województwa nie kierują się sympatiami politycznymi, lecz przekonaniem, że warto upomnieć się o swe żywotne interesy w sytuacji, gdy wcześniejsze deklaracje administracji rządowej i wojewódzkiej nie są realizowane.
W ostatnich dniach pismem z Warszawy Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad poinformowała miasto, że uważa nawet „wykonanie dokumentacji technicznej za przedwczesne” i że odcinek południowy drogi nie jest uwzględniony do realizacji przed rokiem 2012.
Zdecydowanie lepiej sprawy mają się z „małą obwodnicą”, jednak nie są prawdziwe zawarte w oświadczeniu PO dane na jej temat. Być może z powodu niedostatecznej wiedzy, autorzy oświadczenia ewidentnie mylą liczby, fakty i procedury. W ten sposób szerzą dezinformację. A przecież chodzi nam wszystkim o rzecz oczywistą, żeby wojewódzka „mała obwodnica” powstała w tym samym czasie, co powiatowa inwestycja łącznika do autostrady A4 (wrzesień 2011). Zaawansowanie prac prowadzonych przez samorząd województwa nie daje wielkich nadziei na realność tego terminu. Dlatego uzasadniony jest doping do szybszego działania.
Powyższe fakty oraz termin tegorocznych wyborów do Sejmiku Województwa oraz przyszłorocznych wyborów do Sejmu przemawiają za trafnością wyboru momentu, w którym zainicjowaliśmy obecną akcję społeczną.
Nie uzurpujemy sobie prawa wyłączności do jej prowadzenia. Przeciwnie, będziemy się cieszyć, jeśli przedstawiciele Platformy Obywatelskiej wykorzystają w dobrym celu posiadane kontakty z członkami swojego rządu, posłami lub nowym Prezydentem RP. Jesteśmy gotowi wspólnie z lokalnymi działaczami PO organizować zbiórkę podpisów. Szczerze pogratulujemy im, jeśli robiąc to samodzielnie, uzyskają ich więcej niż Wspólnota Samorządowa. Uprzejmie prosimy tylko o jedno. Niech zechcą zauważyć, że ewentualne powstanie obwodnicy nie będzie samodzielnym dziełem wyłącznie ich faworyta Zbigniewa Szczygła. Bo nie umniejszając mu niczego, przecież jest tylko członkiem (i to od niedawna) Zarządu Województwa kierowanego przez Marka Łapińskiego. Decyzję o wpisaniu tej inwestycji do Wieloletniego Planu Inwestycyjnego województwa podjął poprzedni zarząd, gdy Zbigniew Szczygieł nie był jeszcze nawet radnym. A w końcu, powstanie obwodnicy miejskiej nie byłoby możliwe bez konkretnej pracy wykonanej w kolejnych latach przez samorząd miasta, gminy i powiatu. Ich porozumienie z 1999 roku stanowiło podstawę dalszych działań. Warto pamiętać, że prezydentem był wówczas Adam Markiewicz, wójtem Stanisław Wachowiak, a starostą Wojciech Murdzek. Jak wynika z oświadczenia Platformy Obywatelskiej, najwyraźniej nie mogą mu tego „przebaczyć” jej niektórzy działacze.
koordynator akcji Tadeusz Grabowski
Wspólnota Samorządowa Ziemi Świdnickiej
Dlatego niepokoi nas, że lokalni politycy rządzącej partii z niezwykłą agresją zwalczają próbę jednoczenia świdniczan wokół ważnego celu tylko dlatego, że inicjatorem tych działań jest Wspólnota Samorządowa.
Osoby organizujące akcję zbierania podpisów i te podpisujące się pod listem do Ministra Infrastruktury i Marszałka Województwa nie kierują się sympatiami politycznymi, lecz przekonaniem, że warto upomnieć się o swe żywotne interesy w sytuacji, gdy wcześniejsze deklaracje administracji rządowej i wojewódzkiej nie są realizowane.
W ostatnich dniach pismem z Warszawy Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad poinformowała miasto, że uważa nawet „wykonanie dokumentacji technicznej za przedwczesne” i że odcinek południowy drogi nie jest uwzględniony do realizacji przed rokiem 2012.
Zdecydowanie lepiej sprawy mają się z „małą obwodnicą”, jednak nie są prawdziwe zawarte w oświadczeniu PO dane na jej temat. Być może z powodu niedostatecznej wiedzy, autorzy oświadczenia ewidentnie mylą liczby, fakty i procedury. W ten sposób szerzą dezinformację. A przecież chodzi nam wszystkim o rzecz oczywistą, żeby wojewódzka „mała obwodnica” powstała w tym samym czasie, co powiatowa inwestycja łącznika do autostrady A4 (wrzesień 2011). Zaawansowanie prac prowadzonych przez samorząd województwa nie daje wielkich nadziei na realność tego terminu. Dlatego uzasadniony jest doping do szybszego działania.
Powyższe fakty oraz termin tegorocznych wyborów do Sejmiku Województwa oraz przyszłorocznych wyborów do Sejmu przemawiają za trafnością wyboru momentu, w którym zainicjowaliśmy obecną akcję społeczną.
Nie uzurpujemy sobie prawa wyłączności do jej prowadzenia. Przeciwnie, będziemy się cieszyć, jeśli przedstawiciele Platformy Obywatelskiej wykorzystają w dobrym celu posiadane kontakty z członkami swojego rządu, posłami lub nowym Prezydentem RP. Jesteśmy gotowi wspólnie z lokalnymi działaczami PO organizować zbiórkę podpisów. Szczerze pogratulujemy im, jeśli robiąc to samodzielnie, uzyskają ich więcej niż Wspólnota Samorządowa. Uprzejmie prosimy tylko o jedno. Niech zechcą zauważyć, że ewentualne powstanie obwodnicy nie będzie samodzielnym dziełem wyłącznie ich faworyta Zbigniewa Szczygła. Bo nie umniejszając mu niczego, przecież jest tylko członkiem (i to od niedawna) Zarządu Województwa kierowanego przez Marka Łapińskiego. Decyzję o wpisaniu tej inwestycji do Wieloletniego Planu Inwestycyjnego województwa podjął poprzedni zarząd, gdy Zbigniew Szczygieł nie był jeszcze nawet radnym. A w końcu, powstanie obwodnicy miejskiej nie byłoby możliwe bez konkretnej pracy wykonanej w kolejnych latach przez samorząd miasta, gminy i powiatu. Ich porozumienie z 1999 roku stanowiło podstawę dalszych działań. Warto pamiętać, że prezydentem był wówczas Adam Markiewicz, wójtem Stanisław Wachowiak, a starostą Wojciech Murdzek. Jak wynika z oświadczenia Platformy Obywatelskiej, najwyraźniej nie mogą mu tego „przebaczyć” jej niektórzy działacze.
koordynator akcji Tadeusz Grabowski
Wspólnota Samorządowa Ziemi Świdnickiej
środa, 4 sierpnia 2010
1 sierpnia
Godzina 17.00 Zawyły syreny. Pamiętamy? Chcę pamiętać. Chwilę zastanawiam się – jak? Sięgam po album zespołu LAO CHE „Powstanie Warszawskie”. Wielokrotnie go już słuchałem i zawsze mam wrażenie, że trafia w sedno. Współczesna stylistyka, agresywne brzmienie nie przypominają powszechnie znanych powstańczych piosenek. Mimo tego wywołują emocje, powodujące, że nie można być obojętnym. Myślę, że odwołują się do pewnego doświadczenia przekazywanego przez pokolenia powojennej Polski w tak niezwykły sposób, że nawet u ludzi urodzonych wiele lat po wojnie powstaje wrażliwość pozwalająca odczuć to doświadczenie, jako swoje własne. Co mnie w czasie przesłuchania płyty najbardziej poruszyło? Napiszę o dwóch rzeczach.
Fragment piosenki „Godzina W”:
Tramwajem jadę na wojnę.
Tramwajem z przedziałem: nur fur Deutsche.
Z pierwszo-sierpniowym potem na skroni.
Z zimną lufą Visa w nogawce spodni.
Siekiera, motyka, piłka, szklanka.
Biało-czerwona opaska moja- opaska na ramie POWSTAŃCA,
W kieszeni strach i tytoń w bibule.
Ja nie pękam, idę w śmierć ot tak – na krótką koszulę.
To takie nasze, polskie. Imperatyw moralny, przez który jest czymś naturalnym, wręcz oczywistym rzucić wyzwanie wrogim potęgom i odpowiedzieć na wezwanie w godzinie próby. Nawet, jeśli rozsądek lub intuicja podpowiadają, że składana ofiara będzie przeogromna. Dowódcy i uczestnicy Powstania nie byli szalonymi straceńcami. Wręcz przeciwnie, zadziwiać może stopień osiągniętej przez Państwo Podziemne samoorganizacji i racjonalność myślenia. Tyle tylko, że po raz kolejny w historii Polski mieli do wyboru wyjście złe i jeszcze gorsze. Więc poszli ot tak – na krótką koszulę. Niepotrzebnie, bez szans zwycięstwa, bez sensu? Chociaż Powstanie upadło, a może dlatego, że upadło, odpowiedź udzielana była potem wielokrotnie. Stąd wzięły się symboliczne polskie miesiące: czerwiec, grudzień, sierpień, znowu grudzień i ponownie czerwiec. A podczas tych miesięcy ogromna liczba ludzkich decyzji, żeby po raz kolejny założyć biało-czerwoną opaskę. Mimo kapitulacji Warszawy i dziesięcioleci walki komunizmu o wykorzenienie dziedzictwa Powstania, ono ciągle w nas jest. Stanowi, być może, najcenniejszy składnik naszego myślenia o Polsce.
To dotyczyło pozytywnego myślenia i dobrych emocji. Są także te gorsze, negatywne. Na przykład piosenka „Czerniaków”. Odnosi się ona do heroicznej obrony ostatniego przyczółka nad Wisłą, dzięki któremu mogła nadejść pomoc od stojących po drugiej stronie rzeki Sowietów. Nie przyszła.
Czekałem na Ciebie Czerwona Zarazo,
Byś była zbawieniem witanym z odrazą.
Czerwonych z nami nie ma, jest za to Czerwonka,
hej że, hej że ha, nasza ostatnia Wieczornica.
Chociaż lewi jesteście, na prawym rzeki brzegu kucnęliście.
Druzja (tłum. przyjaciele)………………skurwysyny, nie przyszliście.
Czy ktoś w Polsce w ciągu ostatnich dziesięcioleci inaczej myślał o „zaprzyjaźnionym” Związku Radzieckim i „bratniej” Armii Czerwonej? Jeśli, to wyłącznie margines, bo przecież innej oceny nie miała nawet część popierających dyktaturę w PRL. To nieludzkie oblicze komunistycznego imperium, podobnie jak cynizm Zachodu, były po 1944 roku wielokrotnie potwierdzane. Skąd, więc tak często spotykane dążenie, aby za wszelka cenę sprawić, nawet wbrew naszym interesom, żeby państwa „starej” Europy traktowały nas jak swoich? A nie traktują! A w odniesieniu do Rosji, skąd u wielu naiwna wiara, że Rosja nie postrzega nas, jako potencjalnej ofiary, którą z biegiem czasu należy podporządkować? A tak nas właśnie postrzega! Po wstrząsie 10 kwietnia pojawiła się chyba realna szansa zmiany naszych odniesień. Nie została wykorzystana. Wątpię, aby ktokolwiek, może poza osobami związanymi z rządząca elitą, miał dzisiaj złudzenia dotyczące szans rzetelnego wyjaśnienia okoliczności smoleńskiej katastrofy. Czego możemy się spodziewać, skoro nawet rosyjskie media określają prowadzący sprawę państwowy MAK, jako instytucję uzależnioną od politycznego establishmentu Rosji ( w tym służb specjalnych) i na wskroś skorumpowaną?
Cóż, po odzyskaniu niepodległości w 1990 roku nie stworzyliśmy idealnej Polski. Jednak nawet ta, którą mamy, jest lepsza od widzianej oczami kapitulujących powstańców, wychodzących ze zrujnowanej Warszawy. To jest niezaprzeczalny fakt, który daje nam szanse na przyszłość. Nie musimy o niej myśleć z taką goryczą, jak śpiewa LAO CHE:
Nam jedna szarża – do nieba wzwyż,
I jeden order – nad grobem krzyż.
Jak pokazuje historia, marzenia o lepszej Polsce mogą się spełnić, jeśli dostatecznie wielu z nas jest gotowych dla niej żyć. Dlatego nastawiłem płytę dosyć głośno, żeby słyszeli tę muzykę także pozostali domownicy. A ja? Mam jeszcze jedną więcej motywację, żeby mimo późnej pory, w której kończyłem pisanie, rano pójść z ochotą do pracy.
Fragment piosenki „Godzina W”:
Tramwajem jadę na wojnę.
Tramwajem z przedziałem: nur fur Deutsche.
Z pierwszo-sierpniowym potem na skroni.
Z zimną lufą Visa w nogawce spodni.
Siekiera, motyka, piłka, szklanka.
Biało-czerwona opaska moja- opaska na ramie POWSTAŃCA,
W kieszeni strach i tytoń w bibule.
Ja nie pękam, idę w śmierć ot tak – na krótką koszulę.
To takie nasze, polskie. Imperatyw moralny, przez który jest czymś naturalnym, wręcz oczywistym rzucić wyzwanie wrogim potęgom i odpowiedzieć na wezwanie w godzinie próby. Nawet, jeśli rozsądek lub intuicja podpowiadają, że składana ofiara będzie przeogromna. Dowódcy i uczestnicy Powstania nie byli szalonymi straceńcami. Wręcz przeciwnie, zadziwiać może stopień osiągniętej przez Państwo Podziemne samoorganizacji i racjonalność myślenia. Tyle tylko, że po raz kolejny w historii Polski mieli do wyboru wyjście złe i jeszcze gorsze. Więc poszli ot tak – na krótką koszulę. Niepotrzebnie, bez szans zwycięstwa, bez sensu? Chociaż Powstanie upadło, a może dlatego, że upadło, odpowiedź udzielana była potem wielokrotnie. Stąd wzięły się symboliczne polskie miesiące: czerwiec, grudzień, sierpień, znowu grudzień i ponownie czerwiec. A podczas tych miesięcy ogromna liczba ludzkich decyzji, żeby po raz kolejny założyć biało-czerwoną opaskę. Mimo kapitulacji Warszawy i dziesięcioleci walki komunizmu o wykorzenienie dziedzictwa Powstania, ono ciągle w nas jest. Stanowi, być może, najcenniejszy składnik naszego myślenia o Polsce.
To dotyczyło pozytywnego myślenia i dobrych emocji. Są także te gorsze, negatywne. Na przykład piosenka „Czerniaków”. Odnosi się ona do heroicznej obrony ostatniego przyczółka nad Wisłą, dzięki któremu mogła nadejść pomoc od stojących po drugiej stronie rzeki Sowietów. Nie przyszła.
Czekałem na Ciebie Czerwona Zarazo,
Byś była zbawieniem witanym z odrazą.
Czerwonych z nami nie ma, jest za to Czerwonka,
hej że, hej że ha, nasza ostatnia Wieczornica.
Chociaż lewi jesteście, na prawym rzeki brzegu kucnęliście.
Druzja (tłum. przyjaciele)………………skurwysyny, nie przyszliście.
Czy ktoś w Polsce w ciągu ostatnich dziesięcioleci inaczej myślał o „zaprzyjaźnionym” Związku Radzieckim i „bratniej” Armii Czerwonej? Jeśli, to wyłącznie margines, bo przecież innej oceny nie miała nawet część popierających dyktaturę w PRL. To nieludzkie oblicze komunistycznego imperium, podobnie jak cynizm Zachodu, były po 1944 roku wielokrotnie potwierdzane. Skąd, więc tak często spotykane dążenie, aby za wszelka cenę sprawić, nawet wbrew naszym interesom, żeby państwa „starej” Europy traktowały nas jak swoich? A nie traktują! A w odniesieniu do Rosji, skąd u wielu naiwna wiara, że Rosja nie postrzega nas, jako potencjalnej ofiary, którą z biegiem czasu należy podporządkować? A tak nas właśnie postrzega! Po wstrząsie 10 kwietnia pojawiła się chyba realna szansa zmiany naszych odniesień. Nie została wykorzystana. Wątpię, aby ktokolwiek, może poza osobami związanymi z rządząca elitą, miał dzisiaj złudzenia dotyczące szans rzetelnego wyjaśnienia okoliczności smoleńskiej katastrofy. Czego możemy się spodziewać, skoro nawet rosyjskie media określają prowadzący sprawę państwowy MAK, jako instytucję uzależnioną od politycznego establishmentu Rosji ( w tym służb specjalnych) i na wskroś skorumpowaną?
Cóż, po odzyskaniu niepodległości w 1990 roku nie stworzyliśmy idealnej Polski. Jednak nawet ta, którą mamy, jest lepsza od widzianej oczami kapitulujących powstańców, wychodzących ze zrujnowanej Warszawy. To jest niezaprzeczalny fakt, który daje nam szanse na przyszłość. Nie musimy o niej myśleć z taką goryczą, jak śpiewa LAO CHE:
Nam jedna szarża – do nieba wzwyż,
I jeden order – nad grobem krzyż.
Jak pokazuje historia, marzenia o lepszej Polsce mogą się spełnić, jeśli dostatecznie wielu z nas jest gotowych dla niej żyć. Dlatego nastawiłem płytę dosyć głośno, żeby słyszeli tę muzykę także pozostali domownicy. A ja? Mam jeszcze jedną więcej motywację, żeby mimo późnej pory, w której kończyłem pisanie, rano pójść z ochotą do pracy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)