Słowo „zawał”, jak wiele innych, ma kilka znaczeń. Dla mnie, od piątku doszło jeszcze jedno – „hazardowa” sejmowa komisja śledcza.
Zawał może oznaczać stan katastrofy, na przykład w górnictwie. Coś gwałtownie z ogromną siłą osuwa się, spada, powodując zniszczenia. Już wielokrotnie na naszych oczach z wielkim hukiem walił się w gruzy autorytet sejmu. Pomimo tego, wydawało mi się, że są granice, których żaden szanujący się poseł nie przekroczy. Bo co do tego, że pan Palikot może z jakiegoś powodu paradować na Wiejskiej choćby z gołym tyłkiem, przyjąłem do wiadomości już dawno. Ale – jak się okazuje – dalsze kompromitowanie parlamentu nie jest wyłączną domeną kilku znanych już postaci. Nigdy nie pomyślałbym, dopóki nie zobaczyłem na własne oczy, że zaliczać się będzie do tego grona także poseł Sekuła. Niestety, w taki sposób przewodniczy komisji śledczej, że moim zdaniem dotychczasowa jej praca to najprawdziwszy zawał. Przede wszystkim nie do przyjęcia są jego ingerencje w toku przesłuchiwania posła Chlebowskiego, ilekroć zachodziło podejrzenie, że śledczy złapią go na jakiejś sprzeczności lub niekonsekwencji w zeznaniach. Można się spierać, czy pan Chlebowski potrzebował takiej pomocy. Ewidentnie jednak w momencie potencjalnego zagrożenia przewodniczący spieszył mu z pomocą. Powtarzane przez niego wezwanie „proszę nie dręczyć świadka” przejdzie do historii naszego parlamentaryzmu. Zajmie w niej miejsce tuż obok innych znanych określeń: „kurwików w oczach”, „owsa” i „lewego czerwcowego”.
„Nie dręczyć świadka” nabiera jednak innego znaczenia, gdy uświadomimy sobie, że dzięki mediom świadków jest bardzo wielu. My, obywatele nimi jesteśmy. Z tego wynika, że także nam poseł Sekuła powinien okazywać miłosierdzie nie mniejsze niż swym partyjnym kolegom. Nie chcę wypowiadać się za innych, ale ze mną, niestety na pewno się nie liczy. Ponadto usprawiedliwiając nie stawienie się ministra Drzewieckiego przed komisją z powodu chrypki, przypomina mi, że „zawał” to także termin medyczny – zaburzenia w pracy serca. Stawiano różne diagnozy dotyczące schorzeń, na które cierpi centrum władzy. Objawów jest wiele. Dzisiaj najbardziej uderzający jest dla mnie ten, który powoduje, że ceniony dotychczas poseł, może w interesie swej partii postąpić tak, jak pan Sekuła w ostatni czwartek. Ogłosił przerwę w obradach komisji. Przed jej zakończeniem, zanim jeszcze do sali obrad powrócili pozostali członkowie, zajął swe miejsce. Potem, bardzo się spiesząc, zapytał pustych krzeseł, czy ktoś chce jeszcze zadać pytanie świadkowi Chlebowskiemu. A nie słysząc żadnej odpowiedzi, zamknął posiedzenie zanim zdumieni posłowie zdołali w jakikolwiek sposób zareagować.
I uczynił to wobec wielu zgromadzonych dziennikarzy, mając pełną świadomość, że jego postępowanie zarejestrują kamery telewizyjne. Nie miało to dla niego żadnego znaczenia. Ważny był cel – zakończyć przesłuchanie. Ta zuchwałość kojarzy mi się z określeniem „pójść na zawał”. Czasem posługują się nim absolutnie bezwzględni ludzie, na przykład przestępcy. Oznacza ono działanie, w którym nie liczą się stosowane metody i ich konsekwencje. Nie są ważne skutki, świadkowie, a nawet ewentualne ofiary. Wszystko podporządkowane jest osiągnięciu pożądanego rezultatu. Jeśli w tym przypadku jest nim obrona rządzącej partii przed zarzutami o niedozwolone powiązania ze światem hazardu, najważniejsi politycy Platformy Obywatelskiej najwyraźniej gotowi są zrobić wszystko, aby sparaliżować działanie komisji śledczej. W ich interesie wszakże jest, aby nic sensownego nie udało się ustalić. I naprawdę przerażająca jest bezwzględność z jaką realizują swój plan. Mówi ona więcej o rzeczywistej naturze czołowych postaci tej partii niż tysiące powtarzanych przez nich sloganów o demokracji i budowie społeczeństwa obywatelskiego. Nawet stosowane przez nich, dla odwrócenia uwagi, straszenie „kaczorami” i „siepaczami z CBA” nie może zmienić ich ujawnionego, prawdziwego oblicza. Nie da się zatrzeć wrażenia, że zdobycie i utrzymanie władzy warte jest zapłacenia każdej ceny, popełnienia każdej niegodziwości.
Najgorsze jest to, że trudno uwolnić się od myśli, że metody działania żadnej partii walczącej o najwyższe cele, aż tak bardzo od siebie się nie różnią. Polityka nie jest na pewno zajęciem dla absolutnych pięknoduchów. Nie chcę jednak, pogodzić się z myślą, że nieludzkie tryby w partyjnych strukturach są w stanie zmielić na proch zasady etyczne, jakimi powinni kierować się przyzwoici ludzie angażujący się w politykę. Tak nie może być. Nie wolno się na to zgodzić, być obojętnym. Bo jeśli tak się stanie, będzie to ostateczny i nieodwracalny zawał.
Zawał może oznaczać stan katastrofy, na przykład w górnictwie. Coś gwałtownie z ogromną siłą osuwa się, spada, powodując zniszczenia. Już wielokrotnie na naszych oczach z wielkim hukiem walił się w gruzy autorytet sejmu. Pomimo tego, wydawało mi się, że są granice, których żaden szanujący się poseł nie przekroczy. Bo co do tego, że pan Palikot może z jakiegoś powodu paradować na Wiejskiej choćby z gołym tyłkiem, przyjąłem do wiadomości już dawno. Ale – jak się okazuje – dalsze kompromitowanie parlamentu nie jest wyłączną domeną kilku znanych już postaci. Nigdy nie pomyślałbym, dopóki nie zobaczyłem na własne oczy, że zaliczać się będzie do tego grona także poseł Sekuła. Niestety, w taki sposób przewodniczy komisji śledczej, że moim zdaniem dotychczasowa jej praca to najprawdziwszy zawał. Przede wszystkim nie do przyjęcia są jego ingerencje w toku przesłuchiwania posła Chlebowskiego, ilekroć zachodziło podejrzenie, że śledczy złapią go na jakiejś sprzeczności lub niekonsekwencji w zeznaniach. Można się spierać, czy pan Chlebowski potrzebował takiej pomocy. Ewidentnie jednak w momencie potencjalnego zagrożenia przewodniczący spieszył mu z pomocą. Powtarzane przez niego wezwanie „proszę nie dręczyć świadka” przejdzie do historii naszego parlamentaryzmu. Zajmie w niej miejsce tuż obok innych znanych określeń: „kurwików w oczach”, „owsa” i „lewego czerwcowego”.
„Nie dręczyć świadka” nabiera jednak innego znaczenia, gdy uświadomimy sobie, że dzięki mediom świadków jest bardzo wielu. My, obywatele nimi jesteśmy. Z tego wynika, że także nam poseł Sekuła powinien okazywać miłosierdzie nie mniejsze niż swym partyjnym kolegom. Nie chcę wypowiadać się za innych, ale ze mną, niestety na pewno się nie liczy. Ponadto usprawiedliwiając nie stawienie się ministra Drzewieckiego przed komisją z powodu chrypki, przypomina mi, że „zawał” to także termin medyczny – zaburzenia w pracy serca. Stawiano różne diagnozy dotyczące schorzeń, na które cierpi centrum władzy. Objawów jest wiele. Dzisiaj najbardziej uderzający jest dla mnie ten, który powoduje, że ceniony dotychczas poseł, może w interesie swej partii postąpić tak, jak pan Sekuła w ostatni czwartek. Ogłosił przerwę w obradach komisji. Przed jej zakończeniem, zanim jeszcze do sali obrad powrócili pozostali członkowie, zajął swe miejsce. Potem, bardzo się spiesząc, zapytał pustych krzeseł, czy ktoś chce jeszcze zadać pytanie świadkowi Chlebowskiemu. A nie słysząc żadnej odpowiedzi, zamknął posiedzenie zanim zdumieni posłowie zdołali w jakikolwiek sposób zareagować.
I uczynił to wobec wielu zgromadzonych dziennikarzy, mając pełną świadomość, że jego postępowanie zarejestrują kamery telewizyjne. Nie miało to dla niego żadnego znaczenia. Ważny był cel – zakończyć przesłuchanie. Ta zuchwałość kojarzy mi się z określeniem „pójść na zawał”. Czasem posługują się nim absolutnie bezwzględni ludzie, na przykład przestępcy. Oznacza ono działanie, w którym nie liczą się stosowane metody i ich konsekwencje. Nie są ważne skutki, świadkowie, a nawet ewentualne ofiary. Wszystko podporządkowane jest osiągnięciu pożądanego rezultatu. Jeśli w tym przypadku jest nim obrona rządzącej partii przed zarzutami o niedozwolone powiązania ze światem hazardu, najważniejsi politycy Platformy Obywatelskiej najwyraźniej gotowi są zrobić wszystko, aby sparaliżować działanie komisji śledczej. W ich interesie wszakże jest, aby nic sensownego nie udało się ustalić. I naprawdę przerażająca jest bezwzględność z jaką realizują swój plan. Mówi ona więcej o rzeczywistej naturze czołowych postaci tej partii niż tysiące powtarzanych przez nich sloganów o demokracji i budowie społeczeństwa obywatelskiego. Nawet stosowane przez nich, dla odwrócenia uwagi, straszenie „kaczorami” i „siepaczami z CBA” nie może zmienić ich ujawnionego, prawdziwego oblicza. Nie da się zatrzeć wrażenia, że zdobycie i utrzymanie władzy warte jest zapłacenia każdej ceny, popełnienia każdej niegodziwości.
Najgorsze jest to, że trudno uwolnić się od myśli, że metody działania żadnej partii walczącej o najwyższe cele, aż tak bardzo od siebie się nie różnią. Polityka nie jest na pewno zajęciem dla absolutnych pięknoduchów. Nie chcę jednak, pogodzić się z myślą, że nieludzkie tryby w partyjnych strukturach są w stanie zmielić na proch zasady etyczne, jakimi powinni kierować się przyzwoici ludzie angażujący się w politykę. Tak nie może być. Nie wolno się na to zgodzić, być obojętnym. Bo jeśli tak się stanie, będzie to ostateczny i nieodwracalny zawał.