środa, 9 grudnia 2009

Zaczynam...

Witajcie!
Dłuższy czas wahałem się przed podjęciem decyzji o prowadzeniu bloga.
Pokusa jest spora. Wszakże nie o wszystkim, co ważne chcę, mogę i mam możliwość wypowiadania się jako wiceprezydent miasta. Bo chociaż na pewno nie jestem ortodoksyjnym zwolennikiem konwenansów, przyjmuję do wiadomości pewne ograniczenia wynikające z pełnienia tej funkcji. Co innego jednak swobodne pisanie w czasie wolnym, jak się utarło mówić, „po godzinach”. Stąd tytuł bloga.
Mam także obawy. Pierwsza dotyczy tego, że „po godzinach” to u mnie bardzo niewielki kawałek dnia. Może więc być kłopot z częstotliwością wpisów. Druga, ważniejsza, wiąże się z tym, że chciałbym, by moje pisanie nie było „przeciw” komuś lub czemuś, lecz „za” i „na rzecz” tego, co dobre, racjonalne, wartościowe. To nie wyklucza krytycyzmu ani polemiki. Jednak z obserwacji wynika, że są dwa odmienne sposoby jej prowadzenia. W pierwszym dąży się do przytłoczenia czytelnika pesymizmem i poczuciem beznadziei. Robi się wszystko, by narzucić przekonanie o nadciągającej megakatastrofie, którą możemy przetrwać jedynie stosując się do rad autora. Inaczej świat opanują adwersarze blogera (w domyśle – istne szkieletory). W drugiej metodzie pokazujemy przede wszystkim, że jeśli podniesiemy głowę i rozejrzymy się, to zauważymy, że istniejące problemy, wady i ułomności nie znikają. Ale pomimo tego, dosyć często na naszym niebie świeci słońce. W Świdnicy, na Dolnym Śląsku, w całej Polsce. Bardzo bym chciał właśnie tak redagować mój blog.
Żeby to jeszcze jaśniej wytłumaczyć, posłużę się przykładem. Szukając dobrych wzorców, przeglądałem strony wielu blogerów. Były różne. Ale wśród nich spotkałem też taki, którego zarówno forma jak i treść przypominały produkcję jadowitych komunikatów w ponurym, przerażającym grobowcu. Takie czarne na czarnym. Bez bieli i innych kolorów. Tam promienie słoneczne pewnie nigdy nie docierają. To ja tak nie chcę! Zdecydowanie wybieram życie, jakim naprawdę jest, pamiętając, że – jak powiedział ktoś mądry – jest ono dramatem, ale nie tragedią!
O czym będzie ten blog? Skoro sprawy Miasta tak bardzo mnie pochłaniają, to pewnie zdominują moje pisanie. Zresztą, może jest to jedyna sposobność nieco dokładniejszego przedstawienia niektórych spraw. Media z konieczności muszą posługiwać się skrótem, uproszczeniem. Tutaj jest komfort wniknięcia w szczegóły, bo czytać będą tylko zainteresowani daną problematyką. Czasem pewnie napiszę także coś na inny temat. Jak zadeklarowałem wcześniej interesuje mnie życie, a ma ono tak wiele barw. Mam nadzieję, że także Czytelnicy wniosą tu sporo zdrowego fermentu i dynamizmu. Czekam na Wasze oceny i komentarze. Mile widziane będą także informacje na przykład o ciekawych miejscach i imprezach. Jak ktoś podeśle interesujący link, podpowie książkę wartą przeczytania lub dobry dowcip, będę również wdzięczny.
Tytułem wstępu już wystarczy. Czas wybrać pierwszy temat. Cóż, skoro wielu osobom pisanie kojarzy się z laniem wody, pewnie warto popełnić tekst o nowej taryfie wodociągowej.
Zapraszam wkrótce!

4 komentarze:

  1. Panie Irku,
    w czasach pracy pisanie bloga?
    Oj nieladnie nieladnie...

    Czelenia

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy to już przygotowanie do wyborów samorządowych 2010 roku, i skok wyżej na prezydenta miasta Świdnicy

    OdpowiedzUsuń
  3. Do - Czelenia
    Teksty piszę wyłącznie po godzinach. Pierwszy wpis wymagał małej pomocy technicznej, pozostałe, co łatwo sprawdzić, umieszczane są o różnych porach, wyłącznie po godzinach. Gratuluję czujności:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Do - Anonimowy
    Świdnica ma już prezydenta najlepszego z możliwych

    OdpowiedzUsuń