czwartek, 31 grudnia 2009

Gra miejska

W noworocznym numerze „Wiadomości Świdnickich” znalazła się gra planszowa. Na trasie, którą posuwają się pionki, umieszczono pola z krótkimi opisami niektórych zdarzeń mijającego roku. Redakcja zachęca do zabawy słowami: „Razem ze Świdnicką Grą Miejską 2009 jeszcze raz przeżyjesz to wszystko, co wydarzyło się przez minione dwanaście miesięcy. …ustaw pionki na polu (Start) i zobacz lokalną rzeczywistość w krzywym zwierciadle”.
Pomysł, moim zdaniem, bardzo trafiony. W dowcipny, trochę szyderczy sposób komentując życie miasta, dziennikarze proponują czytelnikom konwencję gry. Zresztą już wcześniej lokalne media niektóre fakty przedstawiały w sposób zbliżony do relacji z zawodów sportowych. Na przykład informacje o nieudanych próbach wyboru następcy Michała Szukały na stanowisko przewodniczącego Rady Miejskiej przypominały doniesienia z meczu Wojciech Murdzek i Wspólnota Samorządowa kontra opozycja (PO i SLD) i nielojalni koalicjanci (PiS). Cóż, można i tak opisywać samorządową rzeczywistość, nie musi to stanowić żadnego problemu. Prawdziwa bieda polega na czym innym.

W minionych miesiącach logika totalnej gry dla samej gry zawładnęła umysłami większości radnych. I do tego stopnia ograniczyła ich zdolność kontaktu z realnym światem, że zapamiętali się w swej walce do upadłego o cokolwiek, choć bez sensu. Wiem, że moja ocena jest radykalna, ale postawa radnych SLD, PO i PiS w ostatnim czasie, a szczególności podczas sesji we wtorek ,29 grudnia, upoważnia mnie do takich stwierdzeń. Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów nie przyjęto w grudniu budżetu na rok następny. Nawet nie umieszczono go w porządku obrad, chociaż projekt zaopiniowany bez jakichkolwiek uwag ze strony Regionalnej Izby Obrachunkowej został przez prezydenta Wojciecha Murdzka złożony na czas. Wcześniej wyczerpana została w całości procedura pracy nad budżetem, ustalona przez radnych stosowną uchwałą. Był czas, aby o wszystko zapytać lub zadziwić świat swoimi własnymi genialnymi pomysłami. Najwidoczniej ich zabrakło, a nieliczne wnioski dotyczące zmian w pierwotnym projekcie dokumentu zostały przez prezydenta prawie w całości uwzględnione w jego ostatecznej wersji. Nie było żadnego powodu, żeby nie głosować budżetu, który radni współtworzyli przez wiele tygodni. A jednak zwyciężyła taktyka: zróbmy zamęt, a może da się w ten sposób zdobyć jakieś punkty.

Niestety, nie doszło także do zapełnienia wakatu na stanowisku przewodniczącego Komisji Rozwoju. Od kilku miesięcy pozostaje ono nie obsadzone z braku chętnych do objęcia funkcji. Obiektywnie niekorzystny brak osoby kierującej pracami komisji był powodem wylewania przez opozycję krokodylich łez i przypisywania odpowiedzialność za ten stan rzeczy Wspólnocie Samorządowej. Gdy w końcu z trudem udało się przekonać panią Grażynę Ciążeńską, by została szefem komisji, z premedytacją wywołano na sesji żenującą dyskusję. W jej wyniku pani radna, znana zarówno ze swej uczciwości, jak i ogromnej wrażliwości, poddała się wywołanej presji i zrezygnowała z kandydowania. Czy o taki stan rzeczy chodziło dryblerom z opozycji i z PiS? Może zakiwali się we własne nogi, bo logikę gry stawiają ponad wszystkim? A co ugrali w ten sposób dla Miasta?

Najwyraźniej perspektywa przyszłorocznych wyborów samorządowych powoduje, że duża część radnych za wszelka cenę szuka okazji żeby rozegrać mecz, skonfrontować się z innymi. Myślą sobie: dzisiaj pograjmy, a potem zobaczymy, co z tego wyniknie. Moim zdaniem dla Świdnicy, na pewno nic dobrego. A dla uczestników rozgrywek i zabaw, chyba podobnie. Bo, nawet jeśli, wielu mieszkańcom znane są zasady gry w kartofla, berka lub dupniaka, wirtuozi tych dyscyplin nie są szczególnie cenieni. Dlatego dla dobra Miasta i samych siebie może warto skupić się na działaniach konstruktywnych, a jedynie w wolnych chwilach dla relaksu i przyjemności zagrać w Świdnicką Grę Miejską 2009. Na mecie czeka obiecująca zapowiedź: „Uśmiech z twojej twarzy nie zniknie przez cały przyszły rok”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz