niedziela, 27 czerwca 2010

Świdnica ponad Rolls-Royce'm

Niech żałuje, kto nie był w świdnickim Rynku w piątkowe popołudnie. Rzadko można spotkać w jednym miejscu tak dużą liczbę luksusowych limuzyn marki Rolls-Royce i Bentley. Dominowały auta mające już kilkadziesiąt lat. Jednak pomimo upływu czasu, ich uroda pozostaje niezaprzeczalna. Wręcz promieniuje, co było wyczuwalne w komentarzach odwiedzających wystawę świdniczan. Znajomy zauważył, że nawet polski Fiat 125p stojący w towarzystwie bardziej sławnych kolegów, prezentuje się jakoś dostojniej.

Ciekawe były reakcje ludzi, którzy wcześniej nie wiedzieli o zlocie ekskluzywnych samochodów, a do Rynku przyszli z zupełnie innych powodów. Zaskoczenie było spore. Gdy się zorientowali, o co chodzi, często pojawiał się uśmiech. Ktoś powiedział: O, kurczę...

Podobne sytuacje, jeszcze częściej, mają miejsce w związku z innym powodem zamieszania, które pojawiło się ostatnio w Rynku. Wystartowała odbudowa wieży ratuszowej. Gdy stawiano ogrodzenie placu budowy, praktycznie nie było przechodnia, który nie zareagowałby co najmniej pytającym spojrzeniem. Bardzo wielu zagadywało, co się dzieje. Gdy odpowiadałem, że ruszamy z budową, nierzadko spotykałem się z niedowierzaniem. Po dwóch tygodniach tych wątpliwości już nie ma. Intensywne rozbiórki, wykopy i zgromadzony sprzęt budowlany nie pozostawiają znaków zapytania. Rozpoczęliśmy!!! I jak zwykle bywa w życiu, gdy cokolwiek nowego się tworzy, od razu przybyło także problemów. Do Rynku wjeżdża więcej samochodów, mieszkańcy bloku śródrynkowego muszą znosić hałas i kurz, właściciele sklepów obawiają się, zmniejszenia liczby klientów. Nie brakuje też trudności z samą budową. Dopiero po wykonaniu koniecznych robót rozbiórkowych okazało się, że nasza wiedza o starej wieży była niekompletna. Gdy dokopano się do jej fundamentów, musiała zostać podjęta decyzja o częściowej zmianie sposobu posadowienia konstrukcji. To z kolei zmusiło nas do niekonwencjonalnego postępowania z historycznymi łękami (to taki rodzaj łukowych sklepień), które są cenne, bo stanowią jedyny widoczny relikt zawalonej wieży. Przez specjalistyczną firmę będą przecięte na kilka (prawdopodobnie trzy) części i ostrożnie przesunięte obok. Po wykonaniu płyty fundamentowej wrócą na swoje miejsce. Kłopotliwe jest także ustawienie dźwigu o 50 metrach wysokości. Przeprowadzone pomiary nośności gruntu na jezdni Rynku wykazały, że jest ona zbyt mała. Dlatego dla zapewnienia całkowitego bezpieczeństwa w środę wykonane będzie palowanie w miejscu, gdzie znajdą się podpory żurawia. Dopiero po tym będzie on montowany.

Jest też cała masa pomniejszych kłopotów, ale wiem, że sobie poradzimy. Po pierwsze dlatego, że widzę, jak tworzy się i cementuje zespół ludzi związanych bezpośrednio z budową, którzy bardzo chcą i potrafią współpracować. Myślę o firmach wykonawczych, konserwatorze zabytków, inspektorach nadzoru, archeologu, projektantach, urzędnikach. Dla większości z nas ta inwestycja będzie najbardziej niekonwencjonalnym zadaniem, jakie kiedykolwiek wykonywaliśmy. Ja sam od czasu, gdy osiem lat temu nie rozstałem się „na chwilę” ze swym zawodem, nigdy nie odczuwałem tak bardzo jak teraz dreszczu pozytywnych emocji związanych z budową.

Po drugie zauważam wielką przychylność, z jaką większość świdniczan przyjęła rozpoczęcie prac. Bardzo wielu ludzi, nie zawsze znanych mi nawet z widzenia, stara się nawiązać rozmowę, ilekroć wchodzę lub wychodzę z placu budowy. Ostatnio jakiś człowiek opowiadał mi: „Panie, na własne oczy widziałem jak w 67 roku stara wieża dupnęła.” Oceniając wiek rozmówcy na nieco ponad 40 lat, musiałbym uznać, że ma nadzwyczajną pamięć. Dlatego bardziej prawdopodobne wydaje mi się, że to co mówił, świadczyło o sentymencie do wieży, chociaż od dawna jej nie ma. I takich osób jest więcej. Gdyby zebrać wszystkich podających się za świadków katastrofy sprzed lat, świdnicki Rynek okazałby się chyba zbyt ciasny.

Co mają wspólnego Rolls-Royce i wieża ratuszowa? Bez wątpienia można bez nich żyć, bo nie są towarami pierwszej potrzeby. Ale jeśli je posiadamy, życie wydaje się lepsze. Fiat 125p w towarzystwie ekskluzywnych samochodów nabierał blasku, chociaż pozostawał tym samym pojazdem. Tym bardziej świdnicki Rynek, bez dwóch zdań już dzisiaj perła architektury, zyska na atrakcyjności. Jeśli mamy uzasadnione powody do dumy z naszej starówki, po wybudowaniu wieży nasza satysfakcja jeszcze się zwiększy. Jest przecież jakaś magiczna siła, jakieś niezwykłe, niezaspokojone pragnienie, które w każdej cywilizacji skłaniało ludzi do stawiania wież. Nie inaczej było przez wieki w Świdnicy. Dlatego jestem pewien, że atmosfera w Rynku, nieuchwytny i trudny do nazwania klimat całej Świdnicy zmieni się. Stanie się tak bez względu na to, ilu mieszkańców i turystów skorzysta z punktu widokowego lub spojrzy na panoramę miasta przez przeszkloną tarczę wieżowego zegara.

Prawie nikogo z nas nie stać na kupno Rolls Royce'a lub Bentley'a. Nie przeszkadza nam to jednak, cieszyć się ich pięknem. Podobnie wieżą będziemy się zachwycać, chociaż na jej odbudowę także nie byłoby nas stać, gdybyśmy liczyli tylko na własne pieniądze. Obowiązujące reguły dofinansowania rewitalizacji miast ze środków unijnych wykluczają wydanie ich na inne, bardziej przyziemne:) cele. A skoro tak, nie szkoda trudzić się z odbudową wieży ratuszowej. Gdy w przyszłym roku oddamy ją do użytku, każdy z nas, nawet na najbardziej luksusowe auta, będzie mógł spojrzeć z wysokości. I dobrze, bo Świdnica górą!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz