wtorek, 8 czerwca 2010

Wciskanie kitu

W nawiązaniu do poprzedniego wpisu, żeby nie być gołosłownym, zebrałem kilka przykładów nieprawdy, którymi posługują się przeciwnicy uchwalenia planu zagospodarowania przestrzennego dzielnicy „Leśna”. Opatrzyłem je swoimi komentarzami.

Pierwsza nieprawdziwa teza: prezydent jest przeciw mieszkańcom, a radni wojujący z prezydentem zawsze ich popierają.

Na przykład radny Mariusz Barcicki powiedział na sesji, że od dawna był obrońcą ogrodów działkowych. Sprzeciwiał się nawet ich likwidacji na ul. Śląskiej. Może i prawda. Warto jednak pamiętać, że na tej ulicy czyniono to dwukrotnie. Pierwszy raz, gdy działkowcy sami opuścili kompleks przy basenie. Zrujnowany teren Miasto chcąc, nie chcąc musiało przejąć. Dzisiaj w tym miejscu funkcjonuje piękny camping, więc poradziliśmy sobie chyba nieźle. Druga likwidacja dotyczy terenu pod aquapark. Właśnie kończy się przetarg na wykonanie dokumentacji technicznej. Do końca roku powinniśmy uzyskać pozwolenie na budowę, a potem z nią ruszyć. Czy chcemy, żeby w naszym mieście powstał park wodny? Jeśli tak, to zastanówmy się, czy rzeczywiście warto chwalić się głosowaniem przeciwko likwidacji ogrodów przy ul. Śląskiej. Dobrze także przypomnieć sobie, czy pozostali radni byli zawsze równie konsekwentni? Wyniki głosowań Rady Miasta nad przyszłością ogrodów przy okazji uchwalania studium uwarunkowań i zagospodarowania przestrzennego Świdnicy podałem w poprzednim tekście.

Druga nieprawdziwa teza: prezydent zabierze działkowcom ukochane ogródki, żeby oddać je obcym.

Argumentację tą z upodobaniem stosuje radny Janusz Solecki. Straszy, że na terenie ogródków w przyszłości nie powstaną domy i mieszkania dla świdniczan, lecz zawładnie nimi deweloper. Po co i dla kogo, jak nie dla mieszkańców miałby budować – tego nie mówi. W każdym razie jest to dążenie naganne do tego stopnia, że pan radny ostatnio wielokrotnie w negatywnym kontekście powtarzał słowo „deweloper”. Może to dziwić, bo całkiem niedawno ich interesów bardzo bronił. Gdy nadawaliśmy naszemu TBS-owi uprawnienia do budowy mieszkań na sprzedaż, przeciwstawiał się temu, argumentując, że utrudni to działania właśnie deweloperów. Z identycznych powodów był przeciw przekazaniu gruntu dla spółki IPD, którą Świdnica stworzyła z innymi miastami i specjalną strefą ekonomiczną. Obawy, że zmarnujemy w ten sposób cenny grunt, nie sprawdziły się. Przy ul. Towarowej od wielu miesięcy pracuje już fabryka „Defalinet”. Na Zawiszowie finiszują prace przy wielorodzinnym budynku mieszkalnym. (W oba miejsca można pojechać, sprawdzić.) Nie sadzę jednak, żeby kiedykolwiek Janusz Solecki przestał cenić przedsiębiorców inwestujących w branży budowlanej. Tym bardziej, że w ostatnich latach w Świdnicy oddali oni do użytku wiele mieszkań. Chodzi raczej o posłużenie się negatywnym stereotypem, jaki częściowo powstał po przetargu na działki przy ul. Świerkowej. Kilkudziesięciu obywateli zainteresowanych zakupem zostało przelicytowanych przez firmę, która zamiast domów jednorodzinnych buduje apartamentowce wielkości dużej „szeregówki”. O tym, że Miasto ze względu na obowiązujące prawo nie mogło zapobiec takiemu biegowi zdarzeń, pan radny doskonale wie. I wie także, że chociaż budowa długo się opóźniała, prace przy pierwszym segmencie na ul. Świerkowej są obecnie bardzo zaawansowane. Wkrótce każdy będzie sam mógł ocenić, że efekt jest dobry. Dlatego spieszy się i próbuje, póki jeszcze można, wykorzystać wywołaną przy tej okazji niechęć do deweloperów dla podsycenia obaw działkowców. Tylko czy próba ich zmanipulowania uzasadnia budzenie niechęci wobec przedsiębiorców tworzących domy?

Trzecia nieprawdziwa teza: prezydent nie liczy się z potrzebami mieszkańców, więc degraduje środowisko ich zamieszkania i odpoczynku.

Tego rodzaju argumentacją wojuje wielu radnych bez względu na przynależność partyjną. Zresztą nie po raz pierwszy. Gdy jakiś czas temu proponowaliśmy zmianę sposobu zagospodarowania targowiska przy ul. Riedla przepowiadano wręcz katastrofalne skutki dla kupców i mieszkańców os. Młodych. Właśnie w imię obrony ich praw i warunków życia zorganizowano protest, pod którym podpis złożyło kilkaset osób. Ciekawe, co jego organizatorzy mają do powiedzenia dzisiaj? Czy to dobrze, że hala targowa i „Stokrotka”, parkingi oraz boisko „Orlik” w SP 4 ze sztuczna trawą i oświetleniem zastąpiły drewniane budy i nierówne klepisko, na którym chłopcy kopali piłkę? Rozsądni ludzie powiedzą, że dobrze się stało. Jednak niektórym radnym, takie zdanie przez gardło na pewno nie przejdzie. Tym bardziej, że podobną histerię usiłują wywołać dzisiaj. Nakręcana jest akcja sprzeciwu przeciwko zapisom planu dotyczącym wnętrza kwartału położonego pomiędzy ulicami Armii Krajowej i Głowackiego. Planujemy tam urządzenie największego w Świdnicy terenu rekreacyjnego wewnątrz zabudowy mieszkaniowej (powierzchnia 2,2 hektara). Na jego obrzeżach powstać mają trzy nowe budynki. Pojawią się też dwa parkingi o łącznej pojemności około 300 miejsc. Nie jest to przesadna wielkość, biorąc pod uwagę, że już obecnie mieszkańcy (około 200 mieszkań) parkują swe samochody dosłownie pod oknami kamienic lub blokują chodniki. Z terenu rekreacyjnego oraz parku przy ul. A. Krajowej korzystać będą ludzie z innych dzielnic, którzy także powinni mieć gdzie zostawić swoje auta. Jednak tej wyważonej propozycji nie akceptują liczni radni, opowiadający nonsensy na temat niedopuszczalnego pogorszenia warunków życia mieszkańców. Czy na pewno blokowanie rozsądnych pomysłów w imię uwzględnienia partykularnych interesów wybranych osób jest rozsądne?

Czwarte nieprawdziwa teza: prezydent dąży do osiągnięcia dochodów kosztem dobra obywateli - zabiera biednym, a rozdaje bogatym.

Najczęściej takie poglądy głosi radny Adam Markiewicz. Trudno jest mu wprost zanegować sens powstania nowych fabryk. Stara się, więc uzasadnić, że budując np. drogi w strefie przemysłowej, niepotrzebnie pomaga się kapitalistom, zamiast rozdać pomoc socjalną i tym, co nie mogą, i tym, co nie chcą pracować. Brak pomysłu, co będzie później, gdy już pieniądze w ten sposób bezpowrotnie wydamy. Ale to nie problem radnego. Wszakże rządzi prezydent Murdzek i Wspólnota Samorządowa, to niech się martwią. W odniesieniu do planu zagospodarowania „Leśnej” pan radny przekonywał, że Miasto chce się obłowić kosztem działkowiczów, sprzedając deweloperom (znowu ci wstrętni krwiopijcy!) teren ogrodów przy ul. Staszica. Prawda jest zupełnie inna. Uzyskiwane na rynku ceny sprzedaży mieszkań w Świdnicy nie są tak wysokie, jak w dużych miastach. Dlatego żaden deweloper nie wykona we własnym zakresie pełnego uzbrojenia terenu niezbędnego dla powstania osiedli mieszkaniowych. Może to zrobić jedynie Miasto. A niezbędne do tego nakłady przewyższają dochody ze zbycia gruntu. Nie ma więc mowy o jakimkolwiek zysku dla budżetu. Chodzi raczej o to, żeby jak najmniej z pieniędzy podatników dopłacać do przygotowania terenów potrzebnych dla powstawania nowych domów. Bo mieszkania muszą być budowane, żeby Świdnica mogła się rozwijać. Jednak rozmowy z działkowcami o ewentualnym sukcesywnym przejmowaniu ogrodów rozpoczną się wyłącznie (dopiero) wtedy, gdy wyczerpią się możliwości zabudowy w innych miejscach, tańszych pod względem inwestycyjnym. Jeśli rzeczywiście będzie taka konieczność, to w przyszłości dowolny prezydent i rada miasta będą musieli rozpocząć likwidację ogrodów. Po prostu wymusi to życie. Natomiast zapisy o docelowym przekształceniu działek w tereny budownictwa mieszkaniowego są ważne już dzisiaj z innego powodu. Jeśli ich nie będzie, to za kilkanaście lat wielomilionowe nakłady na uzbrojenie terenu nie będą ponoszone (choćby częściowo) przez dostawców gazu, energii elektrycznej itp., lecz wyłącznie przez Miasto. Miasto, czyli podatników, w tym działkowców, których interesów radni podobno usilnie bronią. Tyle tylko, że według tych radnych piętnaście lat do szmat czasu, a wybory przecież już jesienią. Po co więc zaprzątać sobie głowę odległymi w czasie problemami? Lepiej teraz próbować ugrać kilka głosów zdezorientowanych działkowiczów.

Generalnie, można zauważyć u wielu radnych rozdwojenie jaźni na tle stosunku do pieniędzy. Nieustannie generują pomysły na ich wydawanie, kompletnie nie przejmując się źródłami pokrycia wydatków. Jednocześnie troskę prezydenta o stan budżetu traktują, jako działanie antyspołeczne. Czy takie podejście wynika z niezrozumienia spraw przez część radnych, czy z ich chęci zmanipulowania obywateli populistyczną retoryką.Można mnożyć przykłady niezgodnych z prawdą stwierdzeń i nieuzasadnionych oskarżeń kierowanych przez politycznych konkurentów prezydenta Wojciecha Murdzka i Wspólnoty Samorządowej. Podałem kilka dotyczących planu „Leśnej”.

Jednak nie mam złudzeń, że w miarę zbliżania się wyborów samorządowych ilość jadu i demagogii sączonej do świadomości wyborców przez naszych oponentów będzie stale wzrastać. Ponieważ obywatele Świdnicy traktowani są przez nich jak naiwne dzieciaki, prawdopodobnie wkrótce ogłoszone będą kolejne rewelacje. Pewnie dowiemy się, że prezydent jest wrogo nastawiony do pasażerów komunikacji miejskiej, nauczycieli, emerytów, rowerzystów, przedszkolaków, zieleni miejskiej, szpaków, bezdomnych psów, kotów itp. A ukoronowaniem tych bredni będzie prawdopodobnie zarzut, że wszyscy mieszkańcy zostaną zabici przez telefony komórkowe, których używania prezydent nie zakazuje. Gdy dojdziemy do takiej granicy absurdu, proszę uprzejmie policzyć ilość komórek w swojej rodzinie, a potem ewentualnie zastanowić się, czy tytuł tego wpisu jest uzasadniony i kogo dotyczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz