Możliwe, że wkrótce
ktoś ogłosi rewelację: to nie pani Kiszczak przyniosła dokumenty do IPN, lecz pan
Kaczyński w jej przebraniu. Ponadto, papiery nie są autentykami pochodzącymi z „prywatnego”
archiwum byłego szefa MSW, lecz osobiście podrobił je pan Macierewicz. Przesadzam,
bo to byłby czysty absurd? I cóż z tego?
Pan Wałęsa od
lat potyka się o własne kłamstwa, opowiadając kolejne, coraz bardziej
kuriozalne historie o swoich powiązaniach (lub ich braku) z SB. Na dzisiaj
obowiązuje wersja (ciekawe jak długo?), że nie pisał donosów, lecz pokwitował kiedyś
odbiór pieniędzy od tajniaka, któremu chciał pomóc w rozliczeniu wydatków
służbowych (sic!). Sądził, że facet jest z kontrwywiadu, a okazał się ubekiem
(sic!). Czy ktoś w to uwierzy? Zwłaszcza, że przez lata bohater zaprzeczał
jakimkolwiek, nawet najmniejszym kontaktom z tajnymi służbami?
Niektórzy udają,
że wierzą. W 1990 roku mieli o panu Wałęsie opinię taką, jak przypominam w
zamieszczonym na końcu linku. Od kiedy, jednak obóz polityczny, któremu
przewodzili bracia Kaczyńscy zaczął odgrywać znaczącą rolę, Wałęsa używany był,
jak użyteczna pałka do walenia po głowie krnąbrnych bliźniaków. I tak zostało
do dzisiaj. Dla elit III RP nie ma najmniejszego znaczenia, że w ostatnich
dniach nawet tak sprzyjający panu Wałęsie ludzie, jak Bogdan Lis, Krzysztof
Pusz, Aleksander Hall potwierdzają fakt jego agenturalnych uwikłań w latach
70-tych. Antypisowców nie interesuje także, kiedy szef Solidarności „zerwał się
ze smyczy” bezpiece, czy potem był szantażowany, z jakiego powodu obalił rząd Jana
Olszewskiego, kto z jego prezydenckiej kancelarii skradł należące do IPN tajne
dokumenty dotyczące agenta Bolka? Wrogowie PiS za wszelką cenę chcą wbić w świadomość
Polaków to, co wyraził, wywołując zachwyt swego środowiska, pan Hołdys, a rozpowszechniły
w sieci internetowe trole: Kaczyński to ch…j. To w zasadzie jest ich pointa
każdej dyskusji, w której uczestniczą. Dlatego nie powinno zdziwić nikogo, jeśli
nagle pojawi się news podobny w treści do pierwszego akapitu mojego tekstu.
Wszystkie chwyty są dozwolone.
Nie wiem, po
co pan Wałęsa, po długim okresie ciszy w sprawie swego życiorysu, ni z tego, ni
z owego, wznowił dyskusję, wzywając do debaty na ten temat. Nie spekuluję,
dlaczego wkrótce po tym, wdowa po gen. Kiszczaku nieoczekiwanie ujawniła skrywane
dotychczas dokumenty. Jasne jest jednak, że to nie PiS sprowokował obecną zadymę.
A jeszcze bardziej jest oczywiste, że nie służy ona polskiej racji stanu. Po pierwsze,
rozbujane nastroje społeczne i możliwa w ich wyniku atmosfera niestabilności politycznej
ewidentnie utrudniają realizację planu Morawieckiego. Bez tego, jest on trudny
w realizacji, chociaż kluczowy dla suwerennego rozwoju gospodarczego Polski. Po
drugie, wkrótce NATO podejmie strategiczne decyzje dotyczące rozmieszczenia
swych wojsk i zasobów w Europie. Obraz Polski wewnętrznie skłóconej, a przez to
nieprzewidywalnej, osłabia argumenty na rzecz militarnego wzmocnienia kraju i zwiększenia
gwarancji bezpieczeństwa ze strony sojuszników.
Dlatego, stonowanie
obecnych nastrojów jest ważne. Nie mam złudzeń, że zmieni się postępowanie
cyników, którzy działają z wrogości wobec
PiS-u. Dla nich najważniejsze jest stworzenie wrażenia, że rządy tej partii to
wyłącznie smoleński krzyż, dekomunizacja, teczki bezpieki itp. Nie specjalnie też
wierzę, że zamilkną ludzie uważający, że byli przez lata poniewierani przez
pana Wałęsę i jego stronników. Liczę jednak w rozsądek wszystkich pozostałych.
Dlatego apeluję o wyciszenie tego typowo zastępczego sporu, który nie ma
dobrego rozstrzygnięcia. Szczególnie osoby mające bardzo emocjonalny stosunek
do Solidarności nie powinny dać się wykorzystywać, jako useful idiots (użyteczni
idioci) nakręcający spiralę konfrontacji. Naprawdę, licytacja, kto był większym
kozakiem w czasie komuny nie ma sensu, bo zawsze znajdą się ludzie, których
świadectwo nas zadziwi. Poniżej link dotyczący takiego przykładu.
Lech Wałęsa
ma swoje ważne, przede wszystkim pozytywne, miejsce w historii. Jej dobrych
kart nikt nie może zniszczyć skuteczniej niż on sam. My pilnujmy raczej, żeby z
powodu własnej naiwności kiedyś nie żałować straconych szans.
Świadectwo kawalera
Krzyża Wolności I Solidarności
Gazeta Wyborcza
o Lechu Wałęsie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz