Zdecydowanie mylą się ci, którzy sądzą, że Beata
Moskal-Słaniewska przejdzie do historii jedynie, jako prezydent-likwidator
kilku ważnych miejskich imprez (np. festiwalu reżyserii) i inwestycji (np. Park
Centralny). Moim zdaniem ludzkość zapamięta ją także, jako prezydenta-odkrywcę.
Wyrażając się precyzyjnie- odkrywcę „prawdziwego” dorobku Wojciecha Murdzka i
jego ekipy.
Niech nikogo nie mylą pozory, że pani Moskal-Słaniewska dotychczas
postępowała zupełnie odwrotnie niż napisałem. Jeśli ktoś odnosił wrażenie, że
raczej zamilczano efekty pracy poprzedniej władzy miejskiej, ulegał złudzeniu. Po
prostu, dla osiągnięcia spektakularnego efektu, żeby coś odkryć, wskazane jest to
wcześniej maksymalnie zakryć. I tylko dlatego, pani prezydent przez ostatnie
miesiące tak rzadko wypowiadała nazwisko Murdzek.
Doceniam, jak bardzo musiała się męczyć, żeby nie popełnić
błędu i nie „spalić” tematu. Choćby wtedy, gdy odbierała dwie bardzo prestiżowe
nagrody przyznane miastu za osiągnięcia 2014 roku. W takim momencie wręcz
spontanicznie cisną się na usta słowa o pracy poprzednika, więc trudno oprzeć
się pokusie powiedzenia czegoś na ten temat. Jednak pani prezydent dała radę,
choć nie było łatwo. Tylko najbliżsi znali prawdę, jak wiele ją kosztowało, żeby
przy okazji odbierania trofeów zacisnąć zęby i nawet nie pisnąć słowa o tym, kto
miał tak znaczący udział w dostrzeganych powszechnie sukcesach Świdnicy.
Bądźmy szczerzy, nikt nie wytrzymałby dłużej takiego stanu
rzeczy i nawet najzagorzalsi zwolennicy talentów pani prezydent nie mają prawa
żądać od niej jeszcze większego heroizmu. Na szczęście okres zakrywania
skończył się. Rozpoczął się czas odkrywania. Tak się składa, że byłem
mimowolnym świadkiem tego przełomowego momentu.
Nastąpił on w miniony czwartek podczas posiedzenia jednej z komisji Rady
Miejskiej.
Pani prezydent zaskoczyła radych obszernym wywodem, z
którego miało wynikać, że prezydent Murdzek bynajmniej, wcale nie stwarzał
przedsiębiorcom dobrych warunków do rozwoju biznesu. A jeśli to robił, to dla
wybranych, kosztem innych, którym rzucał kłody pod nogi. Koronnym argumentem
uwiarygodniającym to odkrycie było porównanie
dwóch zarządzeń podpisanych przez Wojciecha Murdzka. Dotyczyły one sprzedaży
gruntu pod inwestycję przy ul. Ceglanej. Beata Moskal-Słaniewska nadając temu
aurę sensacji, a właściwie insynuując podejrzane machinacje, poinformowała
słuchaczy, jakie zmiany w tych zarządzeniach odkryła (dokładnie tego słowa
użyła). Pierwotna cena wywoławcza do przetargu została wyraźnie obniżona. Pani
prezydent uznała to za rzecz kompletnie niewytłumaczalną
i karygodną.
Oczywiście, na takie słowa nie mogłem nie zareagować.
Zasugerowałem radnym, że mieliby większy komfort pracy, gdyby zapoznawali się z
urzędowymi dokumentami, a nie polegali tylko na
ich wybiórczym omówieniu. Natomiast, Beatę Moskal- Słaniewską zachęciłem do
bardziej wnikliwego przestudiowania tekstu obu zarządzeń, gdyż w ten sposób
łatwo odkryje większą ilość ich istotnych różnic. W odpowiedzi usłyszałem, że
pani prezydent znakomicie radzi sobie z analizą dokumentów,
więc nietaktem jest poddawanie w wątpliwość jej kompetencji i wiarygodności.
Postanowiłem nie polemizować z tym poglądem, lecz spokojnie przedstawić
fakty. Osobom nie znającym sprawy przypomnę, że chodzi o sprzedaż miejsca pod
Słotwiną. Miasto posiadało tam około 1 ha gruntu w trzech kawałkach
oddzielonych od siebie „plasterkami” nieużytków, które prywatny przedsiębiorca nabył
w poprzednich latach od innych podmiotów. Problem polega na tym, że teren ten
nie posiada odpowiedniego legalnego dojazdu. Jakakolwiek inwestycja wymaga
wcześniejszego wybudowania fragmentu ul. Ceglanej oraz, co ważniejsze, poważnej
przebudowy ul. Zamenhofa, będącej drogą krajową. Jej zarządca narzucił na tyle
restrykcyjne warunki, że łączne koszty wykonania niezbędnego układu komunikacyjnego
szacuje się na około 6-7 mln zł, co znacznie przewyższa wartość sprzedawanego
przez miasto terenu. Ustalając cenę wywoławczą jego części o powierzchni 0,6 ha
na 2,963 mln zł w pierwszym zarządzeniu przyjęto, że miasto będzie wykonawcą wszystkich
dróg, a nabywca gruntu na mocy porozumienia
będzie partycypował w kosztach ich powstania. Ponieważ jednak w negocjacjach
nie uzyskaliśmy gwarancji opłacalnego dla miasta udziału finansowego inwestora,
zmieniliśmy formułę. Uznaliśmy niepodważalny
fakt, że działka nie ma dostępu do drogi publicznej, ale obowiązek wykonania
ul. Ceglanej i ul. Zamenhofa w całości (!) przerzuciliśmy na nabywcę gruntu. Oczywiście,
musiało to skutkować częściowym obniżeniem ceny, ale jej zmiana do poziomu
1,266 mln jest absolutnie niewspółmierna do wielkości wydatków przypisanych
inwestorowi na rzecz infrastruktury miejskiej.
Informacje o różnicy w metodzie ustalania ceny czarno na
białym zapisano w tekstach zarządzeń kontestowanych dzisiaj przez Beatę
Moskal-Słaniewską. Nie będę dociekał, czy pani prezydent świadomie
okłamuje radnych, czy „tylko” nie rozumie, co
czyta (o ile czyta). Wolę nadać mojemu tekstowi pozytywny wydźwięk.
Polega on na tym, że zamierzam wesprzeć nowy kierunek
działania władz miasta. Jasne jest przecież, że jedynie samej pani prezydent
trudno byłoby upowszechniać dokonania poprzedników oraz rzetelnie komentować,
co bardziej skomplikowane zagadnienia. Wiem, że do odkrywania świetnie nadają
się ludzie sprawdzeni dotychczas w zakrywaniu. Mimo tego, według starej zasady:
jak mus, to z ochotą, zgłaszam się na ochotnika. Wcześniej było mi trochę
niezręcznie zabierać głos, bo ktoś mógłby mi zarzucić uprawianie
prywaty, gdyż byłem najbliższym współpracownikiem prezydenta Wojciecha Murdzka.
Teraz, skoro rozpoczęto historycznie słuszny etap odkrywania, deklaruję swoją
pomoc. Pani prezydent, jej zastępcy, a nawet towarzysz doradca mogą na mnie
liczyć. Podkreślam, że w odróżnieniu od profesjonalistów pracujących za
pieniądze, ja będę wspierał ich wysiłki całkowicie bezinteresownie. Przydam się,
bo pamięć mam jeszcze niezłą. Także tę zewnętrzną, w postaci kopii niektórych papierów.
Na to cała naprzód! Niech się dzieje! Odkrywajmy!
TL;DR
OdpowiedzUsuń