sobota, 9 maja 2015

Odkrywanie Murdzka



Zdecydowanie mylą się ci, którzy sądzą, że Beata Moskal-Słaniewska przejdzie do historii jedynie, jako prezydent-likwidator kilku ważnych miejskich imprez (np. festiwalu reżyserii) i inwestycji (np. Park Centralny). Moim zdaniem ludzkość zapamięta ją także, jako prezydenta-odkrywcę. Wyrażając się precyzyjnie- odkrywcę „prawdziwego” dorobku Wojciecha Murdzka i jego ekipy.

Niech nikogo nie mylą pozory, że pani Moskal-Słaniewska dotychczas postępowała zupełnie odwrotnie niż napisałem. Jeśli ktoś odnosił wrażenie, że raczej zamilczano efekty pracy poprzedniej władzy miejskiej, ulegał złudzeniu. Po prostu, dla osiągnięcia spektakularnego efektu, żeby coś odkryć, wskazane jest to wcześniej maksymalnie zakryć. I tylko dlatego, pani prezydent przez ostatnie miesiące tak rzadko wypowiadała nazwisko Murdzek.

Doceniam, jak bardzo musiała się męczyć, żeby nie popełnić błędu i nie „spalić” tematu. Choćby wtedy, gdy odbierała dwie bardzo prestiżowe nagrody przyznane miastu za osiągnięcia 2014 roku. W takim momencie wręcz spontanicznie cisną się na usta słowa o pracy poprzednika, więc trudno oprzeć się pokusie powiedzenia czegoś na ten temat. Jednak pani prezydent dała radę, choć nie było łatwo. Tylko najbliżsi znali prawdę, jak wiele ją kosztowało, żeby przy okazji odbierania trofeów zacisnąć zęby i nawet nie pisnąć słowa o tym, kto miał tak znaczący udział w dostrzeganych powszechnie sukcesach Świdnicy.

Bądźmy szczerzy, nikt nie wytrzymałby dłużej takiego stanu rzeczy i nawet najzagorzalsi zwolennicy talentów pani prezydent nie mają prawa żądać od niej jeszcze większego heroizmu. Na szczęście okres zakrywania skończył się. Rozpoczął się czas odkrywania. Tak się składa, że byłem mimowolnym świadkiem tego przełomowego momentu. Nastąpił on w miniony czwartek podczas posiedzenia jednej z komisji Rady Miejskiej.

Pani prezydent zaskoczyła radych obszernym wywodem, z którego miało wynikać, że prezydent Murdzek bynajmniej, wcale nie stwarzał przedsiębiorcom dobrych warunków do rozwoju biznesu. A jeśli to robił, to dla wybranych, kosztem innych, którym rzucał kłody pod nogi. Koronnym argumentem uwiarygodniającym to odkrycie było porównanie dwóch zarządzeń podpisanych przez Wojciecha Murdzka. Dotyczyły one sprzedaży gruntu pod inwestycję przy ul. Ceglanej. Beata Moskal-Słaniewska nadając temu aurę sensacji, a właściwie insynuując podejrzane machinacje, poinformowała słuchaczy, jakie zmiany w tych zarządzeniach odkryła (dokładnie tego słowa użyła). Pierwotna cena wywoławcza do przetargu została wyraźnie obniżona. Pani prezydent uznała to za rzecz kompletnie niewytłumaczalną i karygodną.

Oczywiście, na takie słowa nie mogłem nie zareagować. Zasugerowałem radnym, że mieliby większy komfort pracy, gdyby zapoznawali się z urzędowymi dokumentami, a nie polegali tylko na ich wybiórczym omówieniu. Natomiast, Beatę Moskal- Słaniewską zachęciłem do bardziej wnikliwego przestudiowania tekstu obu zarządzeń, gdyż w ten sposób łatwo odkryje większą ilość ich istotnych różnic. W odpowiedzi usłyszałem, że pani prezydent znakomicie radzi sobie z analizą dokumentów, więc nietaktem jest poddawanie w wątpliwość jej kompetencji i wiarygodności.  

Postanowiłem nie polemizować z tym poglądem, lecz spokojnie przedstawić fakty. Osobom nie znającym sprawy przypomnę, że chodzi o sprzedaż miejsca pod Słotwiną. Miasto posiadało tam około 1 ha gruntu w trzech kawałkach oddzielonych od siebie „plasterkami” nieużytków, które prywatny przedsiębiorca nabył w poprzednich latach od innych podmiotów. Problem polega na tym, że teren ten nie posiada odpowiedniego legalnego dojazdu. Jakakolwiek inwestycja wymaga wcześniejszego wybudowania fragmentu ul. Ceglanej oraz, co ważniejsze, poważnej przebudowy ul. Zamenhofa, będącej drogą krajową. Jej zarządca narzucił na tyle restrykcyjne warunki, że łączne koszty wykonania niezbędnego układu komunikacyjnego szacuje się na około 6-7 mln zł, co znacznie przewyższa wartość sprzedawanego przez miasto terenu. Ustalając cenę wywoławczą jego części o powierzchni 0,6 ha na 2,963 mln zł w pierwszym zarządzeniu przyjęto, że miasto będzie wykonawcą wszystkich dróg, a nabywca gruntu na mocy porozumienia będzie partycypował w kosztach ich powstania. Ponieważ jednak w negocjacjach nie uzyskaliśmy gwarancji opłacalnego dla miasta udziału finansowego inwestora, zmieniliśmy formułę.  Uznaliśmy niepodważalny fakt, że działka nie ma dostępu do drogi publicznej, ale obowiązek wykonania ul. Ceglanej i ul. Zamenhofa w całości (!) przerzuciliśmy na nabywcę gruntu. Oczywiście, musiało to skutkować częściowym obniżeniem ceny, ale jej zmiana do poziomu 1,266 mln jest absolutnie niewspółmierna do wielkości wydatków przypisanych inwestorowi na rzecz infrastruktury miejskiej.

Informacje o różnicy w metodzie ustalania ceny czarno na białym zapisano w tekstach zarządzeń kontestowanych dzisiaj przez Beatę Moskal-Słaniewską. Nie będę dociekał, czy pani prezydent świadomie okłamuje radnych, czy „tylko” nie rozumie, co czyta (o ile czyta). Wolę nadać mojemu tekstowi pozytywny wydźwięk.

Polega on na tym, że zamierzam wesprzeć nowy kierunek działania władz miasta. Jasne jest przecież, że jedynie samej pani prezydent trudno byłoby upowszechniać dokonania poprzedników oraz rzetelnie komentować, co bardziej skomplikowane zagadnienia. Wiem, że do odkrywania świetnie nadają się ludzie sprawdzeni dotychczas w zakrywaniu. Mimo tego, według starej zasady: jak mus, to z ochotą, zgłaszam się na ochotnika. Wcześniej było mi trochę niezręcznie zabierać głos, bo ktoś mógłby mi zarzucić uprawianie prywaty, gdyż byłem najbliższym współpracownikiem prezydenta Wojciecha Murdzka. Teraz, skoro rozpoczęto historycznie słuszny etap odkrywania, deklaruję swoją pomoc. Pani prezydent, jej zastępcy, a nawet towarzysz doradca mogą na mnie liczyć. Podkreślam, że w odróżnieniu od profesjonalistów pracujących za pieniądze, ja będę wspierał ich wysiłki całkowicie bezinteresownie. Przydam się, bo pamięć mam jeszcze niezłą. Także tę zewnętrzną, w postaci kopii niektórych papierów.
Na to cała naprzód! Niech się dzieje! Odkrywajmy! 


1 komentarz: