sobota, 10 stycznia 2015

Epoka lodowcowa?



Coraz liczniejsze są doniesienia, że nowa pani prezydent miasta decyduje o zaniechaniu wielu ważnych dla miasta przedsięwzięć zapoczątkowanych w okresie prezydentury Wojciecha Murdzka. Widać bardzo wyraźnie, że Beata Moskal –Słaniewska i towarzysze nie mają serca do szeregu dobrych, sprawdzonych i akceptowanych przez świdniczan pomysłów. Dlatego odkładają je do lamusa lub do „zamrażarki”. Coraz realniejsze jest, że tej zimy na naszych oczach rozpocznie się świdnicka epoka lodowcowa. 
Naprawdę rozumiem, że nowa władza potrzebuje czasu do ogarnięcia wielu spraw i ma prawo według swojego uznania kształtować politykę miasta. Jednak po tym, co mówią jej przedstawiciele i zwolennicy na temat budżetu obywatelskiego, słupek rtęci ewidentnie spada daleko poniżej zera.

Wczoraj media podały, że nie będą realizowane dwa wybrane przez mieszkańców projekty – zagospodarowanie terenu nad Zalewem Witoszówki i plaża nad Bystrzycą. Jako powód podano, że inwestycje te powstać mają w miejscach nie należących do miasta, więc nie można ich wykonać. Pragnę przypomnieć, że w pierwszej edycji budżetu aż pięć zadań zrealizowano na gruntach nie będących naszą własnością. Naprawdę, jest to do zrobienia, pod warunkiem, że się tego chce.

Podniesiono zarzut wobec budżetu obywatelskiego, że zawczasu nie wykonano ( a podobno było to konieczne) uzgodnień z instytucjami, które mogą oprotestować projekty. Rzeczywiście, teoretycznie jest takie ryzyko. Jednak rozwiązanie jest identyczne  jak wyżej- postarać się o akceptację. A nie słychać nic o heroicznej, lecz przegranej przez nowe władze batalii  o uzyskanie niezbędnych zgód. Zamiast tego, sugeruje się rzekome zaniedbania poprzedników podczas weryfikacji wniosków do b.o.  

Oczywiście, podczas ich analizy brano pod uwagę realność wykonania. Kierowany przeze mnie Zespół Konsultacyjny uzgodnił zasadę, że pod głosowanie poddane będą wszystkie wnioski, których realizacji nie można wykluczyć. Dla pozostałych przyjęto domniemanie wykonalności. To trafne założenie (w pierwszej edycji 100 procent zadań zrealizowano lub realizacja jest na ukończeniu ). Podejście takie było sensowne jeszcze z innego powodu. Skoro obywatele przedstawili prawie 100 propozycji, a w głosowaniu wybierali kilkanaście z nich, szczegółowe opracowanie wszystkich zadań byłoby bezsensowne. Zdecydowanie lepiej jest skoncentrować się na tych, które ostatecznie decyzją mieszkańców znajdą się w budżecie miasta uchwalanym przez Radę Miejską.  
Żeby nie było niedomówień, taki sposób postępowania zespołu akceptowany był przez jego członków reprezentujących kluby radnych SLD- Janusz Solecki, PO- Krzysztof Grudziński, ŚFR- Rafał Ząbczyk i WS.  Trzy pierwsze z wymienionych tworzą dzisiaj koalicję.

Gdyby ktoś usiłował pokrętnie dowodzić, że nowa pani prezydent obnażyła niedostrzegane przez innych wady budżetu obywatelskiego, mam dodatkową informację. Rezultaty głosowania drugiej edycji b.o przedstawione były na sesji we wrześniu ubiegłego roku. Ani podczas jej trwania, ani podczas rozmowy przed kamerą portalu Świdnica 24 pani Beata Moskal-Słaniewska nie formułowała podobnych zastrzeżeń. Raczej wyrażała obiekcje, że głosować można było także na projekty przygotowane przez Miasto (siłą rzeczy szczegółowiej przeanalizowane), a nie wyłącznie na proponowane ad hoc przez świdniczan (z zasady pozbawione uzgodnień, kosztorysów itp.).

Nie chcę spekulować na temat motywów działania nowej władzy. Być może przeżywa szok poznawczy, bo uwierzyła, podobnie, jak wielu świdniczan, że problemy rozwiązują się same. Ponieważ Wojciech Murdzek i współpracownicy rzadko mówili o trudnościach, można było  odnieść wrażenie, że wystarczy tylko wypowiedzieć odpowiednie życzenie i sprawa jest załatwiona. Jeśli by tak było, każdy mógłby być skutecznym prezydentem. Rzeczywistość jest jednak inna. Każdy większy, czy mniejszy sukces wymaga wysiłku urzędników miejskich, a tam gdzie ich możliwości i kompetencje nie wystarczą, także ewidentnego zaangażowania prezydenta. Nie da się inaczej. Żadnym rozwiązaniem nie jest ucieczka od problemów lub wymyślanie nieprawdziwych pretekstów usprawiedliwiających zaniechania.   

W piątek przyjrzałem się pracom prowadzonym na budowie ul. Kliczkowskiej. Byłem pod wrażeniem, jak wiele brygad pracuje, żeby dotrzymać bardzo napiętego terminu wykonania tej inwestycji. Decydując się na nią krótko prze wyborami, mieliśmy świadomość istniejącego ryzyka, ale w interesie Świdnicy podjęliśmy wyzwanie. Dzisiaj ruch tam panujący jest argumentem, że może mój pesymizm nie jest do końca uzasadniony. Naprawdę, wbrew innym faktom chciałbym wierzyć, że nie pokryje naszego miasta gruba warstwa długotrwałej zmarzliny.  





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz