Coraz liczniejsze są doniesienia, że nowa pani prezydent
miasta decyduje o zaniechaniu wielu ważnych dla miasta przedsięwzięć zapoczątkowanych w okresie prezydentury Wojciecha Murdzka. Widać bardzo
wyraźnie, że Beata Moskal –Słaniewska i towarzysze nie mają serca do szeregu
dobrych, sprawdzonych i akceptowanych przez świdniczan pomysłów. Dlatego
odkładają je do lamusa lub do „zamrażarki”. Coraz realniejsze jest, że tej zimy
na naszych oczach rozpocznie się świdnicka epoka lodowcowa.
Naprawdę rozumiem,
że nowa władza potrzebuje czasu do ogarnięcia wielu spraw i ma prawo według
swojego uznania kształtować politykę miasta. Jednak po tym, co mówią jej
przedstawiciele i zwolennicy na temat budżetu obywatelskiego, słupek rtęci
ewidentnie spada daleko poniżej zera.
Wczoraj media podały, że nie będą realizowane dwa wybrane
przez mieszkańców projekty – zagospodarowanie terenu nad Zalewem Witoszówki i
plaża nad Bystrzycą. Jako powód podano, że inwestycje te powstać mają w
miejscach nie należących do miasta, więc nie można ich wykonać. Pragnę
przypomnieć, że w pierwszej edycji budżetu aż pięć zadań zrealizowano na
gruntach nie będących naszą własnością. Naprawdę, jest to do zrobienia, pod
warunkiem, że się tego chce.
Podniesiono zarzut wobec budżetu obywatelskiego, że zawczasu
nie wykonano ( a podobno było to konieczne) uzgodnień z instytucjami, które mogą
oprotestować projekty. Rzeczywiście, teoretycznie jest takie ryzyko. Jednak
rozwiązanie jest identyczne jak wyżej-
postarać się o akceptację. A nie słychać nic o heroicznej, lecz przegranej przez
nowe władze batalii o uzyskanie
niezbędnych zgód. Zamiast tego, sugeruje się rzekome zaniedbania poprzedników podczas
weryfikacji wniosków do b.o.
Oczywiście, podczas ich analizy brano pod uwagę realność wykonania.
Kierowany przeze mnie Zespół Konsultacyjny uzgodnił zasadę, że pod głosowanie
poddane będą wszystkie wnioski, których realizacji nie można wykluczyć. Dla
pozostałych przyjęto domniemanie wykonalności. To trafne założenie (w pierwszej
edycji 100 procent zadań zrealizowano lub realizacja jest na ukończeniu ). Podejście
takie było sensowne jeszcze z innego powodu. Skoro obywatele przedstawili
prawie 100 propozycji, a w głosowaniu wybierali kilkanaście z nich, szczegółowe
opracowanie wszystkich zadań byłoby bezsensowne. Zdecydowanie lepiej jest
skoncentrować się na tych, które ostatecznie decyzją mieszkańców znajdą się w
budżecie miasta uchwalanym przez Radę Miejską.
Żeby nie było niedomówień, taki sposób postępowania zespołu
akceptowany był przez jego członków reprezentujących kluby radnych SLD- Janusz Solecki, PO- Krzysztof Grudziński, ŚFR- Rafał Ząbczyk
i WS. Trzy pierwsze z wymienionych tworzą
dzisiaj koalicję.
Gdyby ktoś usiłował pokrętnie dowodzić, że nowa pani
prezydent obnażyła niedostrzegane przez innych wady budżetu obywatelskiego, mam
dodatkową informację. Rezultaty głosowania drugiej edycji b.o przedstawione
były na sesji we wrześniu ubiegłego roku. Ani podczas jej trwania, ani podczas
rozmowy przed kamerą portalu Świdnica 24 pani Beata Moskal-Słaniewska nie formułowała
podobnych zastrzeżeń. Raczej wyrażała obiekcje, że głosować można było także na
projekty przygotowane przez Miasto (siłą rzeczy szczegółowiej przeanalizowane),
a nie wyłącznie na proponowane ad hoc przez świdniczan (z zasady pozbawione uzgodnień,
kosztorysów itp.).
Nie chcę spekulować na temat motywów działania nowej władzy.
Być może przeżywa szok poznawczy, bo uwierzyła, podobnie, jak wielu świdniczan,
że problemy rozwiązują się same. Ponieważ Wojciech Murdzek
i współpracownicy rzadko mówili o trudnościach, można było odnieść wrażenie, że wystarczy tylko
wypowiedzieć odpowiednie życzenie i sprawa jest załatwiona. Jeśli by tak było,
każdy mógłby być skutecznym prezydentem. Rzeczywistość jest jednak inna. Każdy
większy, czy mniejszy sukces wymaga wysiłku urzędników miejskich, a tam gdzie
ich możliwości i kompetencje nie wystarczą, także ewidentnego zaangażowania
prezydenta. Nie da się inaczej. Żadnym rozwiązaniem nie jest ucieczka od
problemów lub wymyślanie nieprawdziwych pretekstów usprawiedliwiających
zaniechania.
W piątek przyjrzałem się pracom prowadzonym na budowie ul.
Kliczkowskiej. Byłem pod wrażeniem, jak wiele brygad pracuje, żeby dotrzymać
bardzo napiętego terminu wykonania tej inwestycji. Decydując się na nią krótko
prze wyborami, mieliśmy świadomość
istniejącego ryzyka, ale w interesie Świdnicy podjęliśmy wyzwanie. Dzisiaj ruch
tam panujący jest argumentem, że może mój
pesymizm nie jest do końca uzasadniony. Naprawdę, wbrew innym faktom chciałbym
wierzyć, że nie pokryje naszego miasta gruba warstwa długotrwałej zmarzliny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz