piątek, 14 października 2016

Masochiści są wśród nas



czyli o cierpieniach Komisji Pościgowej vel Rewizyjnej Rady Miejskiej w Świdnicy. Doprawdy, trudne do opisania są męczarnie jej członków związane ze służbą na rzecz „praworządności”. 

Szczególnie dotyczy to śledztwa, w którym komisji wyszło, że poprzedni prezydent działał na szkodę miasta. Co zrobił? Sprzedał ugory, na których zbudowano market. Staraniem psiapsiółki obecnej pani prezydent sprawę tę prześwietlała już prokuratura, sąd powszechny, sąd administracyjny, starosta, wojewoda, a wcześniej nawet minister spraw wewnętrznych. Nie stwierdzili uchybień. Jeśli ktoś potrafiłby je odkryć, to tylko asy z komisji pościgowej. Ale łatwo nie było i nie jest. Oj, nie!

Choćby Mariuszowi Kucowi, szefowi zespołu kontrolnego i autorowi sprawozdania komisji. Jak bardzo musiał się wysilić, żeby ocenić coś, czego absolutnie nie znał? W tekście umieścił informację, że komisja nie zapoznała się z ważnym dokumentem przemawiającym na korzyść poprzedniej władzy, bo w urzędzie miejskim go nie ma. Zarazem jednak sformułował zapis, że poprzedni prezydent działał na szkodę miasta, gdyż……..uwzględnił sentencję tegoż pisma. Jak radny doszedł do takiego wniosku, skoro dokumentu nie widział? Albo, żartując – jak bardzo nie widział, skoro znał jego treść?

Podobne pytanie, choć związane raczej ze słuchem, dotyczy  przewodniczącego komisji Józefa Daleszyńskiego. W czwartek jeden ze świdnickich portali zamieścił sprawozdanie ze spotkania, podczas którego wraz z byłym prezydentem przedstawiliśmy dziennikarzom, jak w rzeczywistości wygląda sprawa transakcji, o której tak głośno. Na spotkanie to zaproszeni zostali wszyscy członkowie komisji rewizyjnej. Propozycja była uczciwa – przyjdźcie i jeśli potraficie, obrońcie swój protokół. Nikt nie podjął wyzwania. Natomiast, we wspomnianej publikacji, autorka doniosła, że pan Daleszyński wyparł się otrzymania zaproszenia. Trudno w to uwierzyć, skoro na jego adres mailowy podany na stronie rady miejskiej, a także w wersji papierowej do biura rady stosowne powiadomienia przekazano już w poniedziałek. Jeszcze dziwniejsze, że tego samego dnia media doniosły, że radny wymawia się z udziału, bo ma inne zajęcia. Ciekawe, jak bardzo pan Daleszyński nie słyszał nic o zaproszeniu, skoro kilka godzin po jego wysłaniu publicznie negatywnie na nie odpowiedział?

Niełatwo było także Markowi Marczewskiemu i Magdalenie Rumiancew-Wróblewskiej. W sprawozdaniu komisji napisano, że zespół kontrolny w postaci duetu Kuc-Daleszyński przebadał 125 dokumentów. Być może pan i pani radna uznali, że „przebadać” to wcale nie znaczy: przynajmniej przeczytać ze zrozumieniem, skonfrontować z treścią podstawowych aktów prawnych i  co nieco policzyć. Pan Marek i pani Magda podpisali się pod protokołem, a tu taka skucha!

Gdyby czytano zapisy umowy sprzedaży gruntu, z których wynika że nabywca własnym staraniem i na własny koszt zapewni przebudowę układu komunikacyjnego, w protokole nie pojawiłby się kłamliwy zapis: „Miasto deklaruje partycypować w kosztach budowy wjazdu na prywatną posesję”. 

Gdyby zajrzano do zasadniczej ustawy dotyczącej sprzedaży nieruchomości, wiedziano by, jaką rangę mają rozstrzygnięcia Komisji Arbitrażowej samorządu zawodowego rzeczoznawców majątkowych. W protokole nie znalazłby się bzdurny zarzut, że były prezydent uwzględnił sentencję orzeczenia takiej komisji. Nie mógł przecież postąpić inaczej, co wynika wprost z zapisów ustawy. 

Gdyby cokolwiek policzono, jasne stałoby się, że korzyści osiągnięte przez miasto wskutek sprzedaży wynoszą około 8.6 mln złotych, a nie, jak napisano w protokole 1.1 mln.  
  
Czy rozczula mnie „martyrologia” radnych, którzy opowiedzieli się za tak skrajnie nierzetelnym sprawozdaniem? Raczej nie, ale porusza mnie co innego. Mogłoby się wydawać, że nie może być radnym ktoś, kto nie widzi, nie słyszy, nie czyta, nie analizuje, nie liczy. A jednak pacynki obecnej władzy udowadniają, że jest inaczej. Zatem masochiści z komisji rewizyjnej, skoro chcą, niech trwają w swym szlachetnym cierpieniu. A my z tego tytułu, będziemy mieli jeszcze nie raz powód do mniej szlachetnego, ale niezłego ubawu.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz