piątek, 28 października 2016

Gusła, zaklęcia, czary.



Wiodąca rola odgrywana w świdnickich czarnych marszach potwierdza, że pani prezydent Beata Moskal-Słaniewska ma osobliwe upodobanie do wygłaszania publicznie dziwnych zaklęć . (Aż strach pomyśleć, o wypowiadanych na osobności:)). Na jednym z portali znalazłem taki fragment relacji z pewnego wydarzenia sprzed tygodnia: 

„Z kolei prezydent Świdnicy zaznaczyła, że nie do końca wierzyła, że z tego miejsca, gdzie właśnie powstało biuro, uda się wypędzić ducha poprzedniej działalności.”

Któż zgadnie, jakie demony pani prezydent stara się w ten sposób przepędzić? Otóż, niespodzianka, bo wcale nie chodzi o monstra wymieniane podczas drugiego czarnego protestu (ot, takie lewicowe gusła). A zatem, nie jest to ani bies brunatnego kaczyzmu, ani licho męskiego szowinizmu, ani Boruta w koloratce, ani nawet duszek reformy edukacji. Zacytowane zdanie dotyczy ducha przedsiębiorczości, który zakorzenił się (o zgrozo!) w jednym ze świdnickich lokali użytkowych. A fe! 

Owe ladaco tkwiło w tym miejscu od dziesięcioleci, w ciągu których prowadzono tu działalność handlową i usługową. Nie jest to specjalnie dziwne, bo lokal świetnie nadaje się na sklep lub gastronomię. Położony jest na parterze, w ścisłym centrum miasta, tuż przy Rynku, ma wejście wprost z ulicy, sąsiaduje przez ścianę z innymi  sklepami. Słowem, dobre miejsce na niezbyt wielki, prywatny biznes. 

Pani prezydent zdecydowała się jednak podarować ten lokal jednej z partii politycznych, która urządziła w nim biuro poselskie. Nawiasem mówiąc, urzędować ma w nim posłanka nie z naszego okręgu, lecz z Wrocławia. Słowo „podarować”, należy rozumieć, jako ustalenie symbolicznego czynszu najmu, podczas, gdy wcześniej najemcy płacili za niego całkiem godziwe pieniądze. Kosztem dla miasta są także środki jakie MZN przeznaczył w 2012 roku (mogę się mylić o rok) na sfinansowanie sporego remontu oraz zwrot nakładów poprzedniemu najemcy za zakres prac remontowych wykonanych przez niego osobiście. Razem to kilkadziesiąt tysięcy złotych. Prawda, że inne biura poselskie także płacą niewiele, jednak zajmują lokale typowo biurowe, których miasto ma nadmiar, a czynsz w nich, z zasady, jest niski. Faktem jest jednak i to, że żadnemu wcześniejszemu prezydentowi nie przyszła do głowy równie głupia decyzja dotycząca lokalizacji siedziby polityków. 

W poprzedniej kadencji wymyślaliśmy i wdrażaliśmy różne pomysły, bo ożywić centrum miasta. Nasi następcy przekonali się, że nie jest to łatwe, o czym świadczy ogromna ilość pustostanów w śródmieściu po dwóch latach ich rządów. Za „naszych czasów” brak odpowiednich lokali stał się (niestety) główną barierą dla kontynuowania programu, w ramach którego udostępniano lokale przedsiębiorcom „na dorobku”. Proponowano im na początek czynsz preferencyjny, który stopniowo wzrastał do rynkowej wysokości. Dlatego wkurzam się, gdy pani prezydent w imię politycznych interesów, lecz wbrew interesowi miasta bezsensownie dysponuje atrakcyjnym lokalem. Jakże dalekie jest to od kupieckich tradycji Świdnicy. Stąd niby żartobliwa, ale w istocie żałosna treść zaklęcia wygłoszonego przez panią prezydent podczas celebry w nowym biurze poselskim.

Obserwując sposób działania obecnej władzy, obawiam się, że będziemy świadkami wielu podobnych czarów. Najbliższe zdarzą się już na piątkowej sesji Rady Miejskiej. Pani prezydent postara się wytłumaczyć, że dowodem właściwego zarządzania finansami miasta jest osiągnięcie w tym roku deficytu budżetowego w wysokości 19 mln zł i pokrycia go emisją obligacji na kwotę 29 mln zł. Nie mam złudzeń, że dla większości radnych będzie to genialne posunięcie, równie udane, jak program aktywizacji śródmieścia poprzez urządzenie w nim biur dla wszystkich posłów i senatorów RP. Ale cóż, moc czarów pani Beaty Moskal-Słaniewskiej działa. Jeszcze działa.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz