piątek, 26 czerwca 2015

Dziki na chwastowisku.


Sensacyjką ( bo raczej nie sensacją) ostatnich dni stały się zmagania prezydent Beaty Moskal-Słaniewskiej z wymogami obowiązującego prawa antykorupcyjnego. Przyznam, że jej manewry ze zbyciem udziałów w spółce nie ekscytują mnie. Sądzę, że płonne są nadzieje ludzi liczących na to, że sprawa ta spowoduje usunięcie BMS ze stanowiska. Moim zdaniem nawet najbardziej fatalny prezydent ma na tyle oleju w głowie, żeby nie dać się wyautować w ten sposób.
Znamienne jest jednak milczenie osób, które jeszcze niedawno miały bardzo wiele do powiedzenia na temat przejrzystości reguł życia publicznego (modne słowo „transparentność”). Ludzie ci z wyrachowaniem formułowali bzdurne insynuacje lub krzywdzące oskarżenia rzucające cień na politycznych rywali BMS. Gdzie są dzisiaj?  Najwyraźniej kundelki podwinęły ogony i zamiast ujadać, udają że wszystko jest O.K, choć nie jest. Przynajmniej w zakresie stylu postępowania i dobrego smaku, ale pewnie szkoda prądu na dociekania, czy BMS prezentuje się jako osoba z tzw. klasą.
 
Moim zdaniem, jest wiele ważniejszych powodów do krytycznej oceny działań pani prezydent niż gierki udziałami jej własnej spółki. Niektóre powtarza się szczególnie często, jak np. rezygnację z organizowania Festiwalu Reżyserii Filmowej lub Kongresu Regionów. Choć przyznam, że po dosyć żenującym poziomie przeprowadzonego pod rządami BMS jubileuszu 25-lecia samorządu terytorialnego (kto uczestniczył, wie o czym mówię) , dostrzegam pewne zalety, tego że obecna władza nie porywa się na poważniejsze przedsięwzięcia. Rażące niedociągnięcia organizacyjne i świecąca pustkami sala teatralna stanowiłyby raczej antypromocję Świdnicy. Chociaż, może jestem zbyt surowy? Przecież wielkim zmartwieniem BMS podczas obchodów ćwierćwiecza  świdnickiego samorządu było prawdopodobnie to, jak nie zauważyć, że połowa tego okresu przypada na całkiem udane rządy ekipy prezydenta Murdzka. A jeśli się ma takie priorytety, trudno zadbać o jakość całości.
Wczoraj na Facebooku zauważyłem zabawny mem przedstawiający BMS jako patronkę niespełnionych obietnic. Nie gorączkujmy się jednak, przed nią jeszcze długi okres rządzenia, więc zdarzą się pewnie i dobre rzeczy. Dla mnie ciekawą kwintesencją sposobu działania obecnej władzy jest jej stosunek do  motywów świdnickiego dzika. W weekend był on bohaterem sympatycznego festynu w Rynku ( dla porządku przypomnę, że po raz pierwszy zdarzyło się to przed rokiem za ancien regime J), podczas którego władza miała szansę się „produkować’ wobec publiczności. Niestety, nieco mniej budujące jest to, że nieopodal,  na ul. Franciszkańskiej, otoczeniem powszechnie lubianego dzika- bibliotekarza stało się chwastowisko. Dorodne mlecze, osty i inne chwasty panoszą się w posadzkowych kwaterach i gazonach przeznaczonych na zieleń ozdobną. Któż jednak po reorganizacji przeprowadzonej w Urzędzie Miejskim nadmiernie przejmował by się placem zbudowanym przez poprzedników?  A przecież urządzając nowe rabatki kwiatowe w różnych częściach miasta, warto nie marnować tego, co już jest.
 
Czy to jest mniej oczywiste niż obowiązek zaprzestania działalności gospodarczej przez panią prezydent? Nie sądzę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz