Czytam sobie pewien list, który otrzymałem jakiś czas
temu. Autor napisał w nim tak:
„Stop szpetnym reklamom!
Ilekroć wjeżdżam do rodzinnego miasta, uderza mnie feeria
barw obskurnych reklam. Kto wydaje
pozwolenia? Kto nad tym panuje i kto ponosi odpowiedzialność?
Doszliśmy do ściany i absurdalnej sytuacji, w której
można właściwie WSZYSTKO.
Mamy w Świdnicy fantastyczny kapitał ludzki, który warto
wykorzystać – ludzi kultury, oświaty,
historyków czy plastyków; pozwólmy im na przykład wyłonić społeczną komisję, która
będzie każdy projekt reklamowy oceniać pod względem zgodności z identyfikacją
wizualną opracowaną wcześniej przez Urząd Miasta.” (podkreślenia moje)
Wydaje mi się, że rozumiem
sens tego wystąpienia i intencje nadawcy listu. Kategorycznie domaga się, żeby
położyć kres ekspozycji rzeczy, które nie odpowiadają
jego wrażliwości. Uważa, że władza powinna machnąć ręką na to, że ktoś za te
bilbordy płaci spore pieniądze (także do kasy miejskiej) i wykorzystać swe
prerogatywy do rozprawy z czymś, co nie jest zgodne z gustem autora. Najlepiej,
jego zdaniem, jeśli urzędnicy opracują wzorzec, według którego będą dokonywać ocen
i decydować czy coś nadaje się do pokazania mieszkańcom, czy nie.
Postanowiłem sprawdzić, co nam aż tak bardzo zagraża, że autor
żąda radykalnej ingerencji władzy. Zauważyłem pewną ilość tablic różnej jakości
i urody. Nic specjalnego, ale w granicach tolerancji i bez wielkiego dramatu.
Zresztą, reklamujące się w ten sposób firmy (np. Galeria Świdnicka, Media
Expert, Dachpol, Krause, Silwena, itp.)
nie protestują przeciwko wyglądowi swych bilboardów. Nie pamiętam także lawiny wniosków świdniczan domagających się
uchronienia ich przed destrukcyjnym wpływem tych widoków.
A teraz o innym liście. Dotarł do mnie w ubiegłym tygodniu..
Czytam w nim:
„…Świdnica jest miastem otwartym-bez cenzury. Indywidualna
wrażliwość nie może ograniczać palety prezentowanych poglądów, wypowiedzi
artystycznych i innych przejawów społecznej aktywności, jeśli nie naruszają
obowiązującego porządku i bezpieczeństwa”.
Co łączy ze sobą oba pisma? Osoba ich autora. Jest nim
Szymon Chojnowski, zastępca prezydenta Świdnicy. W pierwszym fragmencie
nawołuje do krucjaty przeciwko …no właśnie, przeciwko czemu? Co uznaje za aż
tak niebezpieczne lub naganne, że domaga się sprawowania przez miasto totalnej
kontroli? Kolor plakatów, ich gabaryty, krój użytej czcionki? Czy jakimś
skandalem jest reklama dywanów, mebli lub dachówki? Drugi fragment nie świadczy
wcale o tym, że pan wiceprezydent uwikłał się w sprzeczności. Dotyczy, bowiem
innej sprawy.
Chodzi o występ zespołu Vader, o czym nie tylko ja sporo już
pisałem. Nie dociekam, czy członkowie kapeli
uważani są przez pana Szymona Chojnowskiego za bardziej estetyczny podmiot niż reklama
drabin firmy Krause. Nie interesuje mnie też, czy ich twórczość odwołująca się
do szatana, pełna okrucieństwa, krwi i gwałtu odpowiada
jego wysublimowanym gustom. Stawiam jednak
pytanie, dlaczego zdaniem tego pana władza ma obowiązek i uprawnienia do
dyktowania prywatnym firmom, jak ma wyglądać ich marketing, a nie ma prawa zdecydować,
kto wystąpi w podległym jej ośrodkowi kultury.
W pierwszym przypadku chodzi „aż’” o względy estetyczne, dla
których nie ma zahamowań przed cenzorskimi zapędami. W drugi przypadku rzecz
dotyczy „tylko” elementarnego porządku moralnego, bluźnierstwa, propagowania zła.
I tutaj władza podobno brzydzi się jakąkolwiek ingerencją.
Faktem jest, że koncert się odbędzie, jeśli tak zdecyduje
pani prezydent Beata Moskal-Słaniewska. Zestawione przeze mnie wypowiedzi jej zastępcy
powodują, że jasne jest także, jak obecna władza ocenia zdolności intelektualne
świdniczan. Tyle tylko, że nigdy nie powie tego wprost mieszkańcom. Dlatego proszę potraktować mój wpis, jako
rodzaj testu na zdrowy rozsądek. Nie jest konieczne informowanie mnie o osiągniętych
wynikach. Temat uznaję, za wyczerpany.
Proszę bardzo, niech Pan da spokój, bo to już wstyd tak pisać. Na poziomie kilkulatka. Po prostu proszę sobie oszczędzić tego, bo ludzie już się z Pana śmieją, a Pan dalej jak ślepy i głuchy idzie w zaparte...
OdpowiedzUsuń