wtorek, 20 lipca 2010

Świdnica lepsza niż stolica

I jak tu nie kochać Świdnicy? Jak nie przedkładać Polski powiatowej nad Polskę metropolitalną? Po raz kolejny zadaję sobie te pytania po zapoznaniu się z doniesieniami medialnymi z minionego weekendu.

Świdnica – Zlot Honda Gold Wind Club of Poland. W mieście pojawiło się około 300 motocykli z wielu krajów Europy. W ramach imprezy w piątkowy wieczór w Rynku odbyła się Parada Świateł, a w sobotnie południe Parada Narodów. Duże zainteresowanie mieszkańców. Nawet, jeśli nie we wszystkie gusty trafiały kolorowe światełka i inne gadżety, w które wyposażone były luksusowe maszyny, nie stanowiło to problemu. Miłośnicy tego stylu zachwycali się, inni pozostawali obojętni lub pokpiwali sobie z hollywoodzkiego stylu maszyn. Tak, czy inaczej była sympatyczna atmosfera, luz i bezpretensjonalna, fajna zabawa.

Warszawa – podobno też było kolorowo, grała muzyka i trwała zabawa, której najjaśniejszą gwiazdą był, jeśli wierzyć gazetom, poseł SLD Ryszard Kalisz. Impreza miała nazwę EuroPride. Była to defilada homoseksualistów, lesbijek i transwestytów, którzy postanowili publicznie afirmować swe preferencje seksualne. Siły tzw. postępu, w tym politycy lewicy umilili czas warszawiakom, wśród których nie wszyscy byli zachwyceni propozycją „kochających inaczej”. Dlatego w powietrzu furczały latające jajka i plastikowe butelki, a nawet kamienie. Interweniowała policja. Było bardzo wielkomiejsko, wręcz światowo, bo podobno urządzenie tej hucpy stanowi wielki zaszczyt dla stolicy.

Skoro mogę wybierać, to zdecydowanie wolę, gdy mrugają do mnie kolorowe diody w motocyklu Honda, niż „chłopcy” w kolorowych, jedwabnych pończochach. Sadzę, że podobnie uważa zdecydowana większość świdniczan, którzy, jestem pewien, nie zamieniliby udziału w naszej weekendowej paradzie motocykli na warszawską paradę odmieńców. W tym miejscu mógłbym powtórzyć, że Świdnica lepsza niż stolica i zakończyć pisanie. Pozostaje jednak niepokojące pytanie o przyszłość. Choć dzisiaj wydaje się to czystą abstrakcją, warto się zastanowić, co będzie, gdy komuś przyjdzie do głowy urządzić w naszym Rynku podobne widowisko, jak to warszawskie. Dlaczego taka perspektywa, jakkolwiek dosyć odległa, wydaje mi się prawdopodobna? Oto uzasadnienie.

Albert Camus sformułował w 1956 roku bardzo prowokacyjną tezę: „Dla opisania człowieka współczesnego wystarczy jedno zdanie – cudzołożyli i czytali gazety.” Pierwszy człon sformułowania wydaje się łatwiejszy do wytłumaczenia. Ale co z tymi gazetami? Mam swoją hipotezę. Wydaje mi się, że wybitny pisarz wyraził swą intuicję o tym, jak bardzo współczesna cywilizacja kształtuje powszechne opinie za pomocą presji części mediów. W efekcie stałego ich nacisku, powstaje pesymistyczne wrażenie, że zniknie krytycyzm i zdolność trzeźwego osądu rzeczywistości. Człowiek po prostu przestanie samodzielnie myśleć i będzie mu można wmówić wszystko lub prawie wszystko. W dziedzinie obyczajowej także. A on nie będzie już miał możliwości zauważenia, że to, co nienormalne stało się narzuconą normalnością. Będzie „czytał gazety”, żeby zdobyć jakieś moralne lub „naukowe” uzasadnienie dla nicości, którą być może będzie się brzydził, jednak w której będzie się coraz bardziej pogrążał.

Żeby trzymać się weekendowych wydarzeń – impreza EuroPride podobno miała na celu protest przeciwko brakowi tolerancji i panującej dyskryminacji mniejszości seksualnych. Ale tolerancję coraz częściej postępowy świat rozumie w ten sposób, że np. większość może tylko popierać ekscesy mniejszości lub siedzieć cicho. Nie wolno większości protestować, bo w ten sposób popełnia właśnie zbrodnię braku tolerancji lub posługuje się „językiem nienawiści”. W części europejskich krajów jest to czyn niedopuszczalny. Dlatego może trudno się dziwić, że obecna prezydent Warszawy nie zaryzykowała, jak 5 lat wcześniej Lech Kaczyński, odmowy zgody na przemarsz gejów. A mimo tego, nie uniknęła zarzutu dyskryminacji! Widziałem w telewizji jak poseł Jerzy Wunderlich z SLD tłumaczył, że przejawem dyskryminacji było to, że Hanna Gronkiewicz-Waltz, wzorem prezydentów innych europejskich miast, nie zgodziła się kroczyć na czele pochodu. Czy bez ideologicznego bombardowania mediów, komukolwiek rozsądnemu przyszłaby do głowy tak absurdalna teza?

Inny przykład. W lutym dowiedzieliśmy się, że dwie sejmowe komisje zaaprobowały zmodyfikowane zapisy w Europejskiej Karcie Społecznej Rady Europy. Całemu Sejmowi RP zarekomendowano między innymi wykreślenie pewnego „nieludzkiego” zakazu obowiązującego w Polsce od 1935 roku. Dotyczył on pracy kobiet na przodku w kopalni. Jeśli wszystko pójdzie po myśli postępowców, wkrótce panie zasiądą za sterami kombajnów węglowych w najbardziej niebezpiecznych wyrobiskach. I pewnie powinny cieszyć się z tego osiągnięcia, które według lewicy także jest przezwyciężeniem dyskryminacji. Zdębiałem słysząc w radio uzasadnienie wygłoszone przez posłankę SLD: „Nadmiar ochrony także jest dyskryminacją”! Czy bez stałej propagandy robiącej wodę z mózgu, można zgodzić się z takimi idiotyzmami? Wątpię.

Ale ponieważ podobnych przykładów można znaleźć więcej, oczywiste jest, że nie są one elementami przypadku, lecz konsekwentnie prowadzonej indoktrynacji społeczeństwa. Wpływowa europejska lewica najwyraźniej znudziła się walką o typowe zdobycze socjalne. Marzy jej się realizacja celów bardziej ambitnych – całkowita przebudowa świadomości społecznej. I to wcale nie są to „strachy na Lachy”. Są kraje, w których to się już właściwie dokonało. Choćby Hiszpania, Belgia, Holandia. Nie miejmy złudzeń. Jeżeli w niektórych państwach dopuszcza się już adopcję dzieci przez pary homoseksualne lub eutanazję, do Polski ta fala także dotrze. Metoda działania pozostanie prawdopodobnie ta sama. Dążyć się będzie do stępienia poziomu wrażliwości społecznej i obniżenia poziomu odporności ludzi na absurdalne roszczenia poprzez oswajanie ich z różnymi przejawami „nowej cywilizacji”. Stopniować będzie się tylko radykalizm swych nieuzasadnionych żądań. Ich zwiastunem są parady w imię równości i tolerancji. Jednak na tym się nie skończy. Wszak lider SLD Grzegorz Napieralski nie ukrywa swej fascynacji hiszpańskim premierem Zapatero.

Dlatego dotychczasowe próby promowania pewnego rodzaju lewicowych idei przejdą nieuchronnie z wielkich miast do Polski powiatowej. Pod takimi sztandarami lewica nie wystąpi jeszcze w najbliższych wyborach samorządowych. Jednak za cztery lata, jestem pewien, że ta problematyka będzie obecna w kampanii wyborczej na każdym poziomie administracji. Możemy się bardzo zdziwić, gdy parada motocyklowa w 2014 roku, zbiegnie się w czasie z mityngiem transwestytów, podczas których jacyś kandydaci lewicy na radnych adorować będą przystojnych dżentelmenów ubranych w damskie ciuszki. Chyba, że ponad różnicami zdań w wielu sprawach świdniczanie zgodzą się, że w tej dziedzinie niech lepiej pozostanie, jak jest dzisiaj – Świdnica lepsza niż stolica.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz