Podobno są ludzie,
którzy wszystkich kochają. Nie należy ich mylić z innymi osobami które, kierując
się wyrachowaniem, pozorują bliskość wobec każdego, o ile dzięki temu mogą osiągnąć
jakąś korzyść. Po prostu, żeby coś dla siebie ugrać, „uprawiają” miłość, sympatię,
bycie razem. Tych pierwszych nazywamy ludźmi o wielkim sercu. Tych drugich
określamy inaczej. Nieraz bardzo dosadnie.
Zwykle nie zaprzątam
sobie głowy rozważaniami, kto szczerze „kocha, lubi, szanuje”, a kto nie. Jednak
czasem okoliczności wręcz prowokują do zastanowienia się nad tym.
Z
płomiennego wystąpienia pani prezydent Beaty Moskal-Słaniewskiej podczas Czarnego
Protestu zrozumiałem, że jest ona blisko kobiet, które nie chcą prawa
zmuszającego do rodzenia dzieci dotkniętych ciężką chorobą i poczętych w wyniku
przestępstwa. Generalnie uważają jednak, że aborcja jest złem.
Wczoraj przeczytałem, że pani BMS weszła w
skład komitetu honorowego na rzecz referendum w sprawie liberalizacji aborcji.
Skoro tak, to chyba żywi przyjazne uczucia do towarzystwa, którego celem jest upowszechnienie
aborcji na życzenie. Z publikacji prasowych wynika, że dążeniem tej grupy jest
zalegalizowanie zabijania nienarodzonych, którzy nie przekroczyli 12 tygodni życia
gdyż ( dokładny cytat): „Embrion nie jest osobą, nie odczuwa lęku ani radości”.
Media odnotowały także publiczne składanie przez
panią BMS podczas mszy św. życzeń urodzinowych biskupowi świdnickiemu Ignacemu
Decowi, który znany jest z absolutnie konsekwentnych poglądów na temat ochrony życia.
Taki publiczny gest na pewno oznacza okazywanie względów człowiekowi, który nie
tylko przeciwstawia się aborcji, ale ma opinię pozytywnie nastawionego do obecnie
rządzących Polską.
Słowem, w
tym zakresie ma poglądy zupełnie przeciwstawne niż panowie Michnik i Frasyniuk,
z którymi śliczną fotografię pani BMS opublikowała na Facebook’u. Towarzysze ze
wspólnego zdjęcia, które raczej dowodzi bliskości przedstawionych osób, nieustannie
obsobaczają PiS, którego przedstawicielem jest między innymi wicewojewoda
dolnośląski pan Zieliński.
Czy
pocieszeniem i przejawem sympatii ze strony pani BMS była dla niego dość
nieoczekiwana inicjatywa prezydentki, gdy niedawno podczas oficjalnego
spotkania przymilnie ustawiła się obok niego do czegoś w rodzaju sweet foci? Nie
chcę spekulować.
Czyżbym sugerował,
że pani BMS jest cyniczna lub wyrażając się bardzo oględnie, wykazuje nieco nadmierną
gotowość do „kochania” i bycia „kochaną” przez wszystkich? Skądże. Po prostu, wierzę
w bezmiar miłości. I dlatego nawet trochę współczuję pani BMS.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz