Ile pieniędzy
można wydać, a zamknięty przez większość roku basen pływacki nadal pozostanie
pusty? Sprawdzi to prezydent Świdnicy pani Beata Moskal -Słaniewska. Koszt
eksperymentu? Lekko licząc 30 mln złotych.
Być może nie
potrafię dostrzec wszystkich zalet tej inicjatywy. Dlatego, jeśli ktoś potrafi
i zna sprawę lepiej ode mnie, niech pomoże rozwiać wątpliwości. Dotyczą one
kilku spraw.
Co parę lat
zdarza się wyjątkowo gorący maj, czerwiec lub wrzesień. Wtedy pojawiają się
głosy, żeby w tym czasie miejskie kąpielisko przy ul. Śląskiej było czynne. W
odpowiedzi słyszy się (nie inaczej jest obecnie), że to postulat nierealny. Podobno
chętnych do korzystania jest niewielu, bo upały są krótkie i nieoczekiwane,
ludzie wykorzystali już urlopy, trwa rok szkolny, zatrudnieni ratownicy wracają
do swych całorocznych zajęć itd. Słowem – nie warto i nie da się. Czy jeśli
basen zostanie wyremontowany, przytoczone argumenty stracą swą moc i obiekt w
wymienionych miesiącach zapełni się ludźmi? Wkrótce się przekonamy, gdyż pani
prezydent właśnie zdecydowała o modernizacji basenu.
Wartość prac
szacowana jest na około 25 mln. Planuje się wzięcie wieloletniego kredytu, więc łączne wydatki najpewniej
zbliżą się do 35 mln. Czy warto wydać tyle pieniędzy, skoro obiekt będzie użytkowany
przez, co najwyżej, 3 miesiące w roku? Pani prezydent podjęła już decyzję, więc
pewnie uważa, że warto. Może słusznie. Przypomnę jednak, że stosunkowo
niedawno, gdy prezydentem był Wojciech Murdzek, wyrażała dramatyczny sprzeciw wobec
projektu „wypasionego” aquaparku, który za około 80 mln miał służyć mieszkańcom
cały rok. Natomiast, po objęciu władzy wycofała się z deklaracji budowy skromniejszego
całorocznego obiektu (choćby takiego, jak w ostatnich dniach otwarto w
Żarowie), pomimo, że jego koszt nie przekroczyłby nakładów planowanych teraz na
basen letni. Biorąc to wszystko pod uwagę, mam kłopot w zrozumieniu racji,
którymi kieruje się szefowa miasta.
Niecodzienny
jest też tryb, w jakim postanowiono o wydaniu kilkudziesięciu milionów. W czasie
prezydentury pana Murdzka projekt budowy aquaparku był wielokrotnie
przedstawiany publicznie, poddawany społecznej ocenie, analizowany przez Radę
Miasta. Mimo tego, ówczesna opozycja, w której pani Moskal-Słaniewska odgrywała
znaczącą rolę, stale narzekała na brak przejrzystości działań poprzednika. A
jak postępuje, po zastąpieniu go na stanowisku? Budowę i sposób finansowania
przesądzono na podstawie zdawkowej opinii, jaką w odpowiedzi na bardzo
ogólnikowe pismo pani prezydent (zero jakichkolwiek szczegółów!) przyjęły
zaledwie dwie komisje rady. Wszystko odbyło się bez znajomości podstawowych
danych, błyskawiczne i po cichutku. Znamienne, że osobistości lokalnej polityki
i mediów, zdają się niczego nie zauważać. Jeszcze niedawno liczni
przedstawiciele tych środowisk odgrywali rolę agresywnych „pitbulli” kąsających pana Murdzka za rzekomy niedobór informacji. Dzisiaj zamienili
się w ugrzecznione lub infantylne „pudelki”, które obawiają się nawet pisnąć,
żeby nie popaść w niełaskę swej dobrodziejki. Trudno się dziwić, że w tej
sytuacji nie rozmawia się ani o pieniądzach, ani tym bardziej, o zakresie
modernizacji, chociaż jest realna obawa, że specjalnie nie będzie się czym
chwalić. To jednak temat na odrębny wpis.
Zastanawiające
jest również, że inwestycję sfinansować i poprowadzić ma nie urząd, lecz
świdnickie wodociągi. Oddając władzę, zostawiliśmy spółkę w dobrej kondycji. Jeśli
jednak, przymusi się ją do zaciągnięcia 25 milionowego kredytu na remont
basenu, za co dokończony będzie pilny program wymiany kilometrów sieci
wodociągowych kanalizacyjnych? Ponadto, między bajki można włożyć ewentualne zapewnienia, że ciężar basenowej inwestycji
nie wpłynie na wzrost cen wody i ścieków. Ewidentnie się do nich przyczyni,
nawet jeśli w firmie stosować się będzie najbardziej kreatywną księgowość.
Najmniej
istotnym pytaniem jest, komu, tak naprawdę, zawdzięczamy opisany pomysł.
Złośliwi mówią, że prezydent Moskal-Słaniewska mianowała pana Marciniszyna
szefem rady nadzorczej świdnickich wodociągów w zamian za jego zasługi w
zwalczaniu prezydenta Murdzka. Według tych opinii, teraz pan Marciniszyn
odwdzięcza się forsując koncepcję szkodliwą dla spółki, ale podobającą się jego
mocodawczyni. Nie rozstrzygam, czy to
prawda. Po prostu, sądzę, że pomiędzy tymi dwoma osobami jest, jak się czasem
mówi, właściwa chemia. A to przecież dział nauki, gdzie eksperymenty są czymś
oczywistym. Szkoda tylko, że nasz ma kosztować tak drogo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz