czwartek, 23 października 2014

"Ściema" i "zamulanie".



W wolnym kraju każdy może się zgłosić i każdy może zrezygnować ze startu w wyborach na prezydenta miasta. Dotyczy to także Rafała Ząbczyka. To jego dobre prawo i nie musi niczego tłumaczyć. Skoro jednak uznał, że warto, powinien unikać „ściemy”. Moim zdaniem, zdecydowanie nie unika. Do takiego wniosku skłania mnie jego wywiad dla lokalnej telewizji.

Rafał przedstawia się w nim, jako bezradna ofiara obraźliwej napaści, pod wpływem, której wycofał się z wyborów. Nie rozstrzygam, czy to możliwe, że tak bardzo dotknął go wpis na facebook’u dokonany przez człowieka, któremu już od trzech lat nie podaje ręki. Nie czytałem tego posta. Potrafię uwierzyć, że był obrzydliwy i mógł wywołać raniące komentarze. Nie zgadzam się jednak na to, żeby bez podania żadnych faktów, Rafał dyskredytował innych kandydatów sugestiami o ich współodpowiedzialości za powstałą sytuację. A to właśnie robi.

Snuje opowieść, jak to zamierzał szlachetnie dyskutować z konkurentami w wyborach prezydenckich, a spotkał się z ludzką podłością, tak wielką, że musiał odpuścić. I choć nie mówi tego wprost, stosując skomplikowaną retorykę sprawia wrażenie, że nieuczciwi rywale do prezydenckiego fotela obawiając się swej porażki, zrobili mu świństwo. Jednak ani słowem nie wspomina, że od plotek dotyczących jego życia osobistego bardziej niebezpieczne mogły się okazać plotki odnoszące się do spraw biznesowych.

Trudno zrozumieć również wyrażane pretensje, że nikt oficjalnie nie stanął w jego obronie. Pomijam drobny fakt, że nie ma specjalnie, przed kim go bronić, bo nie z każdym przystoi uprawiać polemikę. Właściwie, nie ma także gdzie podjąć się jego obrony- nie toczy się na ten temat żadna publiczna dyskusja. Pozostaje jednak pytanie, czy Rafał ma moralne prawo oczekiwać pomocy, o którą się upomina. Ile razy stawał w obronie innych osób publicznych atakowanych w najbardziej ordynarny sposób? Jaki był jego wkład w działania Świdnickiego Forum Rozwoju, którego jest liderem, gdy ludzie ci, delikatnie rzecz ujmując, tworzyli klimat pogardy dla inaczej myślących, zwłaszcza osób bliskich Kościoła?

Sprawa ta w pewnym stopnie obchodzi mnie także ze względów osobistych.  Rafał do tego stopnia „zamulił” swoją wypowiedź w telewizji, że postawił mnie w jednym szeregu z autorem przywoływanego wpisu. Zrobił tak, gdyż nie spodobało mu się to, co napisałem na swoim blogu, chociaż nie ma to żadnego związku z Rafałem. Umieściłem tam (dla jasności- było to już po rezygnacji) ironiczny tekst na temat kandydatki SLD na prezydenta miasta. Ponieważ Marek Dyduch porównał ją do panny młodej, ostrzegałem świdniczan przed lewicową rodziną: szwagrem Millerem, ciotką Senyszyn, wujem Oleksym i kuzynką Anną Grodzką. Zdaniem niedoszłego prezydenta, zrobiłem rzecz straszną. Tylko, nie wiem dlaczego? Przecież często słyszymy, że płeć jest sprawą względną i osoby, które przeszły drogę życiową podobną do Anny Grodzkiej, po prostu są kobietami. Dlatego, jak w życiu - jedne się podobają, inne nie. Dlaczego zatem nie mogę nie mieć ochoty na spoufalanie się z którąś z nich, a nawet wszystkimi? (właśnie tak napisałem!)? Czy, gdybym tak wyraził się o innej kobiecie, byłoby w porządku, a o pani Annie nie jest? A może to Rafał nie traktuje tej pani tak, jak ona tego oczekuje?

A może jest jeszcze inaczej? Może Rafał zrezygnował z wyborów, bo realistycznie ocenił, że nie ma szans? Może orędownicy „postępu”, uważają, że poza nimi, wszyscy pozostali mają prawo tylko milczeć i przyjmować ich dyktat, nawet bez mrugnięcia okiem lub żartu?  Ze współpracy z Rafałem mam i dobre i złe doświadczenia. Nigdy nie interesowały mnie jego prywatne sprawy i tak pozostanie, niezależnie od tego, czy zachowamy swe funkcje po wyborach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz