niedziela, 20 lutego 2011

Ofiary mrugają

„Pogrubia, lecz nie obciąża” – taki slogan usłyszałem w reklamie jakiegoś tuszu do rzęs. Jeśli dobrze rozumiem, producent tego cuda przekonuje eleganckie panie, że ich rzęsy mogą zwiększyć objętość wskutek pokrycia warstwą farby. Wyjątkowość produktu polega na tym, że smolista powłoka podobno nic nie waży. Korzyści stosowania są więc ewidentne. Wygląda się atrakcyjnie, a mruga się bez zmęczenia. Nie jestem znawcą przedmiotu, ale wątpię w prawdziwość tej oferty. Podobnie jak w realność stworzenia perpetum mobile. Niemniej jednak wytwórca tuszu posługuje się reklamą, mając przekonanie, że znajdzie się sporo naiwnych, którzy w nią uwierzą.

Ten przypadek wydaje mi się dobrą ilustracją praktyki stosowanej przez radnych SLD w dyskusjach dotyczących inwestycji miejskich. Starają się oni przekonać świdniczan, że możliwe jest zbudowanie rzeczy oczekiwanych przez mieszkańców, ważnych, potrzebnych, trwałych, ładnych i o wysokich walorach użytkowych (czyli pogrubianie) bez ponoszenia adekwatnych kosztów (czyli bez obciążania). Niestrudzenie mrugają do wyborców, wykazując się zdecydowanie większym cynizmem niż producent kosmetyków.

Pamiętam jak dziś dyskusję telewizyjną, w której Beata Moskal-Słaniewska z pełną powagą twierdziła, że wieżę ratuszową można postawić za kwotę 2 mln złotych. Być może, gdyby budulcem była dykta, słoma i eternit, byłoby to możliwe. Jeśli jednak używamy „normalnych” materiałów, a wieża ma być udostępniana zwiedzającym (winda, systemy bezpieczeństwa, ekspozycje sztuki, kawiarnia, toalety itp.), wypowiedź pani radnej jest po prostu niedorzeczna. Co nie oznacza, że ktoś w nią nie uwierzy. A wtedy będzie szczerze zdziwiony, że 2 mln to mniej niż koszt robót związanych z głębokim fundamentowaniem wieży i konstrukcją parteru.

W identyczny sposób SLD traktuje przebudowę ul. Łukowej. Absolutnie nie przyjmuje do wiadomości, że około połowa kosztów inwestycji dotyczyła koniecznej wymiany sieci podziemnych. Ich katastrofalny stan techniczny zmuszał do działania, nawet gdyby uznać, że zniszczona i nierówna nawierzchnia z kostki betonowej (jedna z pierwszych ułożonych w Świdnicy) była lepsza od obecnej (nie mówiąc już o nowym wystroju deptaka). Dlatego kompleksowe zajęcie się ul. Łukową było racjonalne. Jednak nie dla SLD. Zdaniem krytyków realizacja tego zadania z ogromnym wsparciem środków unijnych była dla budżetu miasta zbyt kosztowna. Nie mam jednak złudzeń, że gdyby w przyszłości w trybie awaryjnym, w całości za miejskie pieniądze musiano rozkopać ulicę i wymienić choćby sieć kanalizacyjną, obecni oponenci mieliby jeszcze więcej do powiedzenia. Pytaliby, dlaczego dzisiaj, przy dostępności pieniędzy z UE, zaniechano wymiany infrastruktury.

O tym, że głoszone dyrdymały trafiają czasem na podatny grunt, świadczą niektóre wypowiedzi spotykane na forach internetowych. Na przykład jakiś mądrala udowadniał, że przebudowa pl. św. Małgorzaty mogłaby kosztować mniej, gdyby wykorzystać materiał z rozbiórek starej nawierzchni placu. Niby racja – można „pogrubić” mniej „obciążając”. Wystarczy jednak chwilę się zastanowić, żeby uznać bezsens tej podpowiedzi. Pomińmy ważne względy estetyczne, dotyczące przecież centralnego placu miejskiego, skupiając się wyłącznie na wątku finansowym. Unia Europejska dotuje w 50 procentach wartość robót, w tym koszty materiałów. Dlatego bardziej opłaca się nam na pl. św. Małgorzaty zakupić materiał nowy, a zdemontowaną kostkę brukową zachować, by wykorzystać do budowy innych ulic nieobjętych dotacjami unijnymi. Po prostu, za pół ceny nabywamy budulec, za który musielibyśmy zapłacić 100 procent jego wartości. Jeśli ruszyć głową, uznanie tej argumentacji jest chyba jednak łatwiejsze, niż danie wiary uwodzącym spojrzeniom modelek promujących niezwykły tusz. A cóż dopiero, jeśli ten „model” ma na imię Janusz lub Adam.

Najświeższy przykład mrugania okiem (z wyraźnym zezem) do łatwowiernych obywateli to sprawa aquaparku. Także tutaj SLD lansuje pogląd, że zbudowałoby obiekt o połowę tańszy, gdyby nie gigantomania obecnie rządzących. Na marginesie warte odnotowania jest tempo, w jakim nasi konkurenci zwiększają rzekome koszty inwestycji. Ostatnio pani radna Beata podała kwotę 100 mln zł. Nie zdziwię się, jeśli do czasu rozpoczęcia budowy lewicowa propaganda zwielokrotni tę sumę. Wszystko jest możliwe, skoro podczas niedawnej kampanii wyborczej stosowano tę metodę, głosząc na przykład, że rewaloryzacja Parku Centralnego ma kosztować 30 mln. Kłamstwo to z premedytacją wielokrotnie powtarzano. Pewnie budowie parku wodnego warto poświęcić odrębny wpis, bo głoszony fałsz nie powinien pozostać bez odpowiedzi. Żeby pisany obecnie tekst nie był zbyt długi, tutaj skomentuję tylko jedną tezę opozycji. Twierdzi ona, że podejmujemy decyzję o budowie bez przeanalizowania aspektów finansowych. Jest to nieprawda. Według mojej wiedzy, dotychczas żadna inwestycja miejska nie była poprzedzona tak dużym namysłem odnośnie skutków jej powstania dla budżetu miasta. Zresztą, jeszcze zupełnie niedawno SLD krytykowało nas za zbyt długi okres przygotowań, nadmierną ostrożność i za dużą ilość opracowań poprzedzających decyzję o rozpoczęciu realizacji projektu. Prawda jest taka, że podejmujemy się bardzo dużego wyzwania, które wiąże się także z ryzykiem. Jestem jednak przekonany, że zrobiliśmy bardzo wiele, aby je zminimalizować. Nie mam jednocześnie wątpliwości, że jakikolwiek, nawet najbardziej udany finał, uchroni nas przed biadoleniem SLD. Na pewno okaże się, że albo bilety są za drogie, albo woda za mokra, albo szatnia za ciasna itd.

Na usprawiedliwienie radnych SLD mogę tylko zasugerować, że może zbyt często oglądają telewizję i bezwiednie przejmują z niej wzorce. A przecież reklamy kosmetyków są tak kuszące i sugestywne, że trudno nie stać się ich ofiarą. A efekty widzimy- ofiary (?) mrugają.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz