sobota, 23 sierpnia 2014

Definitywny koniec wakacji.



Podczas krótkiego urlopu z premedytacją całkowicie odizolowałem się od mediów. Nie czytałem gazet, nie włączałem telewizora, nie zaglądałem na portale internetowe. Świetnie mogłem się bez nich obyć. Newsy ze świata całkowicie zastępowały mi informacje o temperaturze wody w Jeziorze Rożnowskim, a jedynymi interesującymi relacjami były te, które budowałem z przyjaciółmi, uczestnikami wakacji Ruchu Komunia i Wyzwolenie.

Niestety, nieuchronny był powrót do normalności, chociaż nie wiem, czy to dobre słowo. Natychmiast zostałem, bowiem zbombardowany wiadomościami, publikacjami, relacjami korespondentów, które przekonują, że świat zdecydowanie zmierza do nienormalności.

Gwiazdą mediów stało się podobne do mężczyzny stworzenie boże imieniem Rafalala, które twierdzi, że jest kobietą i co prawda nie nosi wąsów, jak niedawny zwycięzca festiwalu Eurowizji, ale ma bicepsy na tyle duże, że sprawiło łomot gościowi wątpiącemu w kobiecość owego dziwoląga.

Jak donosił jeden z portali internetowych, hitem wśród gadżetów sprzedawanych na krakowskim Rynku są, czekoladowe figurki towarzyszy Lenina i Putina. W dwóch wymiarach i trzech smakach. Portal nie donosił o ewentualnych przypadkach niestrawności wśród nabywców tych cudeniek.

Natomiast, według tzw. poważnej prasy naszym autentycznym przysmakiem narodowym mają stać się jabłka jedzone na złość Putinowi. Podobno owoce te dobrze wpływają na pamięć, więc jem je zawzięcie. Dzięki temu znakomicie pamiętam zapewnienia premiera Tuska, że putinowska Rosja radzi sobie ze smoleńskim śledztwem, a właściwie jedynym problemem wartym uwagi Polaków jest ciepła woda w kranie. Równie dobrze zapamiętałem słowa naszego ukochanego przywódcy o tym, jak bardzo liczą się z nami w UE oraz wypowiedzi prasowe ministra Sikorskiego, uzasadniające podporządkowanie naszej polityki zagranicznej Niemcom. Niedawno nasz eksportowy elegant zapowiadał rozlokowanie w kraju dwóch brygad NATO. Dzisiaj okazuje się, że w odpowiedzi na agresywna politykę Rosji pozostało nam gryzienie jabłek i słuchanie rządowej propagandy, że wszystkiemu i tak winien jest Kaczyński.

Świetnie, że nieco więcej normalności dostrzegam w mediach lokalnych. Jednak i tutaj unoszą się opary absurdu, wynikające przede wszystkim z bliskości wyborów samorządowych. Pewnie będzie jeszcze gorzej, bo niektóre redakcje najwidoczniej czerpią niewytłumaczalną satysfakcję z bezkrytycznego udostępniania swych łam osobom wypowiadających nawet największych niedorzeczności. Dla mnie to oznacza jedno- definitywny koniec wakacji. Jedyna korzyść mają z tego ci, którzy lubią zaglądać na mój blog. Po prostu, będę musiał częściej pisać.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz